Winemates rosną w siłę
O firmie Winemates na początku wypadało wypowiadać się ostrożnie. Trzech pasjonatów – owszem z solidnym doświadczeniem sprzedaży u Mielżyńskiego, a potem jako sommelierzy w stołecznych restauracjach – porwało się na własny import drogich win. Historia jakich wiele, zwykle są to jednoaktówki zakończone zejściem ze sceny ze słowami „rynek jest trudny”.
Nawet ja sam w pierwszym artykule o Winemates wytykałem im brak win po 40 zł i martwiłem się, że ta ich nisza będzie za ciasna dla trzech osób. Myliłem się – Winemates nie tylko przetrwali, ale imponująco się rozwijają. W dwa sezony dodali do portfolio winiarskie klejnoty takie jak Johannes Leitz z Rheingau, Nigl z Austrii, trudne do dostania Gottardi z Alto Adige (fenomenalne Pinot Noir), Barolo Azelia, Brunello Cerbaiona… Niektóre z nich można było spróbować w ramach Festiwalu Win Białych w warszawskim wine barze Alewino. To już kolejna taka inicjatywa podjęta właśnie przez Winemates wraz z paroma zaprzyjaźnionymi importerami (ich wina przedstawiamy w osobnych tekstach: Vive le Vin, Interwin, Winoblisko). Impuls do od dawna postulowanej integracji środowiska małych importerów wyszedł od najmniejszego z nich…
A oto mój wybór win na lato z katalogu Winemates:
Casal de Ventozela Vinho Verde 2015 – za 37 zł przyjemnie świeże, zielone, „wibrujące” Vinho Verde od małego producenta. ♥♥♡
Espadeiro Rosé 2015 – trzeba to lubić: wino o zapachu i smaku łupiny z cebuli, ultrawytrawne do tatara ze śledzia i innych gastronomicznych skrajności (39 zł). ♥♥♡
Alvarinho 2015 – morska głębia bez ogromnego aromatu. Dobrej klasy Alvarinho, choć brakowało mi nieco „x factor”. Za 59 zł jest to jednak dobry zakup. ♥♥♥
La Distesa Marche Bianco Terre Silvate 2015 – Łukasz Hryniewski długo zabiegał o import tych rozchwytywanych w Italii win. Bardziej „naturalnie” – w znaczeniu bezsiarkowo, biodynamicznie, alternatywnie, utleniająco – już się nie da. To Verdicchio pachnie jak piwo z miodem i goździkami. Ostra jazda po winiarskiej bandzie (79 zł). ♥♥♥?
Gli Eremi 2014 – jeszcze więcej ekstremii, ale i głębi niż Terre Silvate. Naprawdę pachnie jak piwo, i mam na myśli dzikie belgijskie gueuze. Mimo wszystko aromaty są czystsze, a struktura silniejsza niż w Terre Silvate. Robi duże wrażenie, ale uprzedzam – z gatunku „pokochaj albo znienawidź” (120 zł). ♥♥♥♡…?
Nocenzio 2013 – Montepulciano i Sangiovese, czyli flagowa mieszanka z Marchii. Bardzo „alternatywne”, z nutami owocu granatu i ceglanej mączki. Moment czereśni jest piękny, ale trochę zepsuty przez mięsiste nuty brettu. ♥♥♥
Köfererhof Alto Adige Valle Isarco Gewürztraminer 2013 – wytrawne i przystojne, długie, dojrzałe; pełne smaku, soczyste, piękna elegancja. Duża klasa. Lubicie Hofstätter Kolbenhof? To jest dla Was (119 zł). ♥♥♥♥
Riesling – dzień po Festiwalu Win Białych Winemates zorganizowali także bardzo ciekawe porównawcze seminarium poświęcone trzem doskonałym Rieslingom z trzech krajów. To też pokazuje, jaką drogę przebył ten importer, bo tego typu degustacje zwoływali dotąd zawodnicy wagi ciężkiej, jak Mielżyński czy Winkolekcja. Każdego Rieslinga pokazano w trzech rocznikach. 2014 był w Alto Adige bardzo trudny, ale akurat ten Riesling wyszedł z niego obronną ręką, po nieśmiałym początku wbijał się w podniebienie twardą mineralną włócznią. Co ciekawe, Rieslingi z Alto Adige rzadko są przy tym kwasowe. 2013 ma więcej owocu i chyba odrobinę więcej cukru, jest także dość miękki, choć świeży – idealny do picia teraz. 2012 jest już lekko ewoluowany, karmelowy, ale też słonawo-mineralny; wolę jednak 2013. Köfererhof Riesling to świetne wino, niestety dość drogie – 140 zł.
Nigl Hochäcker Riesling – to naprawdę mocne nazwisko i wino najwyższej klasy w cenie ok. 170 zł. Rocznik 2014 jest jeszcze za młody, gęsty jak rosół, aż tłusty od minerału, ale nie tykajcie go przez parę lat. W 2013 mamy podobną mineralność, ale więcej głębi, wino się już uspokoiło; jest bardzo wytrawne, ale nie surowe (5 g cukru). 2012 podobnie jak w Alto Adige ma tu mniej szarmu w zapachu, natomiast na podniebieniu jest wprost fenomenalny, bardzo długi i pięknie ułożony. O dziwo, mniejsze wrażenie zrobił na mnie droższy Riesling Pellingen 2011.
Leitz Eins Zwei Dry 2015 – tego producenta z Rheingau winomanom przedstawiać nie trzeba. Jego podstawowy Riesling o zabawnej grze słów w nazwie jest naprawdę świetny, kulinarny, a nie analityczny, bardzo wytrawny, ostry, szparagowo-jabłkowy (62 zł). ♥♥♥+
Leitz Out 2014 – 17 g cukru, mało aromatu – a jeśli już, to zieleń, ale przecież to rocznik 2014. Cukru tak bardzo wszkaże nie czuć, wino jest proste, znów – gastronomicze (57 zł). ♥♥♥
Rüdesheimer Magdalenenkreuz Riesling Spätlese 2015 – 60 g cukru dla miłośników reńskiej klasyki. Soczyste i dobrze cytrusowe gdy trzeba. Dobrze wydane 88 zł. Jedno z bardziej satysfakcjonujących win tego eventu. ♥♥♥♡
Berg Roseneck Riesling – to wino klasy grand cru również degustowaliśmy w kilku rocznikach. 2014 miał mniej owocu niż Nigl, był surowy, wręcz kostyczny (7 g cukru, ale 8 g kwasu!). Wymaga minimum dwóch lat w piwnicy. W 2013 jest podobna równowaga, ale więc owocu i faktury, wino zaczyna wchodzić w fazę pijalną; jest znakomite. 2012 wypadł najlepiej z trzech Rieslingów z tego rocznika, powoli się wypełnia i wysładza, ma ładne nuty miodowe, ale chyba nie przegoni rok młodszego brata. Rocznik 2010 podano nam… z karafki! Smakowało niemal jak zestarzone Chablis; jest prawdziwie koneserskie i jeszcze może leżakować. Roseneck to wydatek ok. 190 zł w sklepach winiarskich.
Degustowałem na zaproszenie importera.