StoneWine Furmint 2012
Wine Princess / Géza Balla Miniš Furmint Stonewine 2012
Mówimy Furmint – myślimy Tokaj. Ostatecznie Somló i parę innych miejsc na Węgrzech. Ten stereotyp do tej pory miał silne oparcie w faktach. Furmint poza Węgrami, delikatnie mówiąc, nie zachwycał. Te morawskie i słowackie są co najwyżej poprawne, w Austrii co najwyżej udaje się w wersji likierowej. Nad eksperymentalnymi Furmintami z Australii spuśćmy zasłonę milczenia.
A jednak da się. Rumuńsko-węgierski producent Wine Princess, które świetne wina czerwone polecałem już tutaj, tym razem wyprodukował bombowego Furminta. Ośmieliłbym się twierdzić, że godnego bardzo dobrych wytrawnych Furmintów tokajskich. Intensywny aromat takich owoców jak morele i brzoskwinie z lekko cukierkowym połyskiem, za to w smaku rządzi jak Żelazny Wład czysta furmincka kwasowość. Oj, wrzyna się ten kwas w usta swoją niedojrzałą papierówką, ciągnie się hen daleko swoim niemal octowym, piklowym kopem. Z kwasem pod ramię mineralność, skalność („StoneWine” to nie przesada), echa owocowe.
Butelka szybko się skończyła. Węgierska myśl i rumuńska ziemia dały wino bardzo dużej klasy. Do zdobycia za 79 zł w Salonie Win Karpackich, w Dworze Kombornia oraz Rzeszowie. A może ktoś z Warszawy i Krakowa sięgnie po tę świetną flaszkę?
Źródło wina: nadesłane do degustacji przez importera.