Portugalia – instrukcja obsługi
Brytyjski magazyn Harpers doniósł uprzejmie, że Portugalia jest najbardziej niedocenianym regionem winiarskim. W swoim sondażu rozbił Francję, Włochy czy Stany Zjednoczone na poszczególne regiony, natomiast Portugalię potraktował całościowo. Za zbyt cenione uznano Bordeaux, za najbardziej niedocenianą – Portugalię. To wszystko prawda – myślę sobie – z jednym drobnym zastrzeżeniem. Portugalia nie jest jednym regionem, składa się z kilkunastu, dających – podobnie jak to w winiarskich potęgach takich jak Francja, Włochy, Hiszpania – wina diametralnie różniące się od siebie. Z czym więc do ludzi, Harpersie?
Naszła mnie przy tym jednak refleksja, że może nie ma się co zżymać, może faktycznie wiedza o Portugalii jest tak mało powszechna, że cały kraj, nieduży – owszem – uznawany jest za region winiarski, dający, z drobnymi wyjątkami, wina tanie i pijalne, które kochają przede wszystkim Brazylia, Angola, Zielony Przylądek i może trochę Anglia… Pisaliśmy w szczególe o Vinho Verde, winach z Bairrady, Porto, ale może warto zacząć od najpierwszego początku? W takim razie zacznijmy.
Portugalia ma obecnie około 245 tys. ha powierzchni winnic, co sprawia, że znajduje się na siódmym miejscu pod względem powierzchni upraw winorośli wśród krajów całego świata. Średnia roczna produkcja wina wynosi ponad 7 mln hl – co znaczy, że Portugalia oscyluje między 10. a 12. miejscem wśród producentów wina na świecie, wyprzedzana oczywiste europejskie potęgi winiarskie (Włochy, Hiszpanię, Francję) oraz te winiarsko-marketingowe: USA, Chile, Argentynę czy Chiny. Pod względem powierzchni całkowitej Portugalię wyprzedza już 109 krajów (to raczej łatwe – Luzytania mierzy nieco ponad 92 300 km2). Za to – jak wiadomo – jest największym producentem korka na świecie.
Różnorodność klimatyczna i topograficzna Portugalii to pierwszy argument za tym, że trudno mówić o niej jako o jednolitym regionie winiarskim, dającym dobrze zdefiniowane, zbliżone stylistycznie wina. Jest dokładnie na odwrót. Lżejsze wina znajdziemy na deszczowej i chłodnej północy (region Minho), więcej mocy i struktury znajdziemy w dolinie rzeki Douro, delikatności i finezji – w Dão, koncentracji i garbnika w czerwonych winach z Bairrady, dżemowych aromatów i ciepła w takich regionach jak Lisboa, Tejo czy Alentejo. Zupełnie nieciekawe winiarsko pozostaje Algarve. Coś ciekawego zaczyna dziać się w Setubalu, ale o tym przy innej okazji.
Ten niewielki kraj na południowym zachodzie Europy jest podzielony na 14 regionów winiarskich (największe jest Alentejo, najmniejsza – Madera). Apelacji kontrolowanego pochodzenia jest 31 – choć w przypadku Portugalii ma to znaczenie pomniejsze: możemy rozglądać się za DOC Vinho Verde, Douro, Dão czy Bairrada, ale znaczna część win to tzw. wina regionalne (VR). Trzymając się teorii, piramida jakościowa win portugalskich prezentuje się następująco: vinho de mesa (wina stołowe, najtańsze) – vinho regional (VR) – indicação de proveniência regulamentada (IPR; widział to ktoś?) – denominação de origem controlada (DOC, odpowiednik francuskiego AOC itd.).
Powyższe informacje już wprowadzają nieco zamieszania, a to wszystko należy jeszcze przemnożyć przez setki uprawianych w Portugalii szczepów, zarówno autochtonicznych, jak i znanych w innych krajach winiarskich. O nich powstanie osobny tekst pt. „Jak czytać portugalskie etykiety i nie zwariować”. Bo zwariować można, biorąc pod uwagę fakt, że otrzymany z powyższych danych wynik trzeba… ponownie pomnożyć, tym razem przez nieskończoną ilość mieszanek. Portugalia to nadal kraj win wieloszczepowych, choć pojawiają się już pojedyncze jaskółki zwiastujące zmianę tego trendu. Póki co, it’s all about the blend, jak mawiali starożytni Rzymianie.
Jeśli chodzi o winiarskie mody, to flagowym towarem eksportowym Portugalii przez długi czas było porto i – w drugiej kolejności – Douro. Jednak od lat najbardziej lubianym poza granicami kraju winem jest vinho verde. 10 mln Portugalczyków wypija między 40 a 45 litrów wina rocznie… na głowę! Pije się tu lokalnie: w Alentejo – Alentejo, w Dão – Dão, w Vinho Verde – verde we wszystkich kolorach. Większą siłę przebicia ma słodycz i moc: ekspansji na teren całego kraju dokonały tylko porto, moscatel de setúbal i madera.
Są też wielkie wina, których już nie wypijemy: zanikające Bucelas, dające mocno kwasowe, oldskulowe białe wina (Londyn nazywał je portuguese hock z uwagi na stylistyczną bliskość do niemieckich rieslingów znad Renu) czy słynące z tanicznych i długowiecznych czerwieni Colares. Dziś są wchłaniane przez bardziej dochodowe biznesy, głównie związane z turystyką. Szukajcie tych win – odkryjecie zupełnie nieznaną Portugalię.