Thierry Germain
Obok degustacji kilku win burgundzkich i warszawskiego spotkania z Frankiem Cornelissenem niedawna wizyta nad Loarą u Thierry Germaina (Domaine des Roches Neuves) jest dla mnie trzecim wielkim wydarzeniem winiarskim tego roku. Dobrze, że mamy importera jego win (Vinoteka13, choć tylko z paroma etykietami), bo jest to w tej chwili gwiazda pierwszej wielkości we francuskim winiarstwie. To, co on wyprawia z cabernet franc (w apelacji saumur-champigny), a także z chenin blanc (w apelacji saumur), przechodzi ludzkie pojęcie.
Dzisiaj piszę tylko krótką zajawkę wymagającą parostronicowego rozwinięcia. Powiem od razu, że wina te spodobają się nadzwyczajnie tym, którzy wolą nitkę od sznura i strumień od jeziora. I tym, którzy wolą sonaty Francka od marszy wojskowych. Mówiąc normalnie: 12–12,5% alkoholu, nadzwyczajna czystość bukietu, stalowa osnowa skąpana w kwintesencji owocu posypanej pieprzem. Apoteoza pozabordoskiego cabernet franc. Oczywiście wysoka kwasowość – kto jej nie lubi, niech wsiada do innego pociągu.
Domaine des Roches Neuves to biodynamika pełną gębą, bardziej intuicyjna i empiryczna niż naukowa. Magia, nie magia – wszystko jedno, działa. Owoce są zbierane tydzień wcześniej niż u innych a mają o 1% więcej potencjalnego alkoholu niż u innych. Gros pracy odbywa się na winnicy. W piwnicy austriackie kadzie Stockingera (coraz ważniejsze dla biodynamików – są też u Gauby’ego), żadnego pigeage (rozbijanie kożucha tworzącego się na powierzchni fermentującego wina), remontage (przepompowywanie wina nad kożuch) i innych klasycznych zabiegów wzmagających ekstrakcję; o swoich winach Thierry mówi, że są naparami. Ale to jedno chciałbym przede wszystkim dziś powiedzieć (à propos biodynamiki): piłem te same wina świeżo otwarte, tydzień wcześniej i miesiąc wcześniej. Niemal żadnej różnicy, żadnego utlenienia lub utlenienie minimalne; można wyrzucić do śmieci wszelkie pompki i coraviny.
Cała gama jest świetna, począwszy od wina wstępnego, przez Terres Chaudes, przez flagowe (niegdyś) Marginale, przez Franc de Pied (8-letnie krzewy bez podkładek) po nowe wina z pojedynczych parceli: kapitalne Mémoires (krzewy z 1904, 20% krzewów prefilokserycznych), Clos de l’Échelier (dla białych i czerwonych), Clos Romans (dla białych).
Jak na Loarę jest drogo. Vinoteka13 sprowadza kilka win; może udałoby mu się sprowadzić również po parę butelek (produkcja jest niewielka) Mémoires czy owych Clos. Przepraszam drogich winopijców, nie chciałbym nikogo urazić, ale powiem, co powiem: jeśli chcecie winu się oddawać, o nim gadać, a nie tylko zastanawiać się nad relacją ceny do jakości, zrzucajcie się po parę osób na jedną z takich butelek, wystarczy przecież kieliszek do godzinnej rozmowy, a później co najwyżej przez tydzień nic nie pijcie – w pieniądzach wyjdzie na to samo, w niepieniądzach na coś więcej.
Nad Loarę pojechałem na koszt własny.