Czarny koń konklawe
Kiedy w Rzymie, wśród tamtejszych stiuków i złotogłowiów, trwały przygotowania do katolickiego konklawe, w melancholijnej, surowej scenerii włoskiej Kampanii stanęli w szranki inni zgoła kandydaci – choć także odziani w krwiste peleryny i tłoczyli się na stole degustacyjnym zupełnie jak książęta kościoła przed spiżową bramą…
To Taurasi Vendemmia, doroczna degustacja flagowych win z tego niewielkiego regionu, powstających ze szczepu aglianico. Taurasi to jedna z czterech kluczowych dla tej odmiany lokacji we Włoszech, przez wielu uważana za najciekawszą – choć w powszechnej świadomości winomanów lepiej znane jest aglianico del Vulture z sąsiedniej Basilicaty.
Aglianico, trzeba to sobie powiedzieć, nie jest szczepem łatwym w odbiorze, typem everybody’s darling. Za młodu daje w Taurasi wina raczej szczupłe, mocno rustykalne, z brutalną, ostrą wręcz fakturą, owocem stłumionym kwasowością oraz skłonnością do zamykania się w sobie, jeśli chodzi o aromaty. Do tego dochodzi hojne raczej szafowanie nowymi beczkami, co uchodzi kilku lokalnym mocarzom, ale w przypadku winiarzy ze średniej półki daje czasem efekty karykaturalne – wina puste, jakby odarte z wszelkich właściwości. Jednak w swych najlepszych interpretacjach rustykalna zadziorność aglianico idzie w parze z niewątpliwym sznytem, nieco może prowincjonalnym, ale pamiętajmy, że we Włoszech nawet prowincjonalni notable noszą się naprawdę elegancko…
Wróćmy do naszego konklawe. Jak w Rzymie, także tutaj nie zabrakło wielkich elektorów – zdecydowanych faworytów, rozdających karty miejscowych gwiazd. I elektorzy nie zawiedli. Z jednej strony nasz Angelo Sodano – Mastroberardino, lokalna instytucja, rodzinny biznes w zasadzie synonimiczny z Taurasi, bo to od Mastroberardino zaczęła się kariera aglianico w Taurasi. Wina z tej wytwórni wyróżnia wyczuwalny już w młodych rocznikach hedonistyczny, bardzo włoski owoc – dojrzały, nieco marcepanowy. Znajdziemy go i w przystępnym Irpinia Aglianico Re di More 2011, i w klasycznym Taurasi Radici 2009. Rezerwy – Taurasi Radici Riserva 2007 oraz Taurasi Naturalis Historia 2007 – to wina obezwładniające swą pełnią, choć zdecydowanie niegotowe jeszcze do picia.
Drugi wielki elektor to odpowiednik kościstego Tarcisio Bertone – Pietracupa. Ich Taurasi 2009 jest inne niż inne – konsekwentne w swoim odrębnym, nieco piemonckim stylu – kwiatowo-herbaciane, mocno wyżyłowane, ale zarazem bardzo pijalne. Świetna rzecz.
Ale, jak to na konklawe, nie mogło obejść się bez niespodzianki. Jak dziennikarze newsowi z całego świata guglowali na potęgę nazwisko Bergoglio, tak niejeden pisarczyk winiarski wrzucał po degustacji w wyszukiwarkę nazwę Perillo. Ich Taurasi 2008 to czarny koń i – w moich oczach – zdecydowanie najmocniejszy punkt tegorocznej edycji Taurasi Vendemmia. Pyszne, soczyste wino, skromne i bezpośrednie, nie silące się na intelektualną ostrość ani barokowy przepych, stawiające na dobrze uwypuklony owoc i trafioną w punkt dojrzałość… Mniam!
Bracia i siostry, annuntio vobis gaudium magnum: habemus Taurasi!