Tamka 43 – (kolejne) nowe otwarcie
Warszawska restauracja Tamka 43 regularnie gości na naszych łamach. W ostatnich sezonach to jeden z najciekawszych lokali w stolicy. A także jedna z absolutnie najlepszych kart win.
Zacznę jednak od kuchni. Jeszcze w lutym tego roku prezentowałem założenia pierwszej rewolucji, a chwilę później miała już miejsce kolejna. Arkadiusz Wilamowski nie zagrzał zbyt długo miejsca za sterami kuchni i jego miejsce – w nieco ekspresowym tempie – zajął Piotr Pielachowski, którego dania miałem już okazję opisywać przy okazji kolacji z szampanami Gosset. Tym razem zaprezentował nowe, autorskie menu.
W Tamce 43 pod rządami Pielachowskiego nastąpiło kulinarne uproszczenie. Potrawy serwowane przez Wilamowskiego – choć pyszne – były często tak zdekonstruowane, że trudno było rozpoznać jakikolwiek składnik z opisanej potrawy. Aktualnie nie powinniśmy mieć z tym problemu, tym bardziej że Piotr Pielachowski koncentruje się w dużej mierze na smakach i składnikach kuchni polskiej. Dobrą informacją są z pewnością bardziej przystępne ceny menu degustacyjnego. 5-daniowe kosztuje teraz 150 zł (wraz z selekcją win i alkoholi – 290 zł), a 7-daniowe – 210 zł / 390 zł).
Zdecydowanie polecam skorzystanie z opcji 7-daniowej wraz z selekcją win. W karcie dzieją się bowiem rzeczy wielkie, a tutejszemu sommelierowi – Pawłowi Parmie – zaczynam szczerze zazdrościć tej roboty. Zwykle nawet najlepsze restauracje w Polsce pracują z trzema, góra czterema importerami. W aktualnej karcie win Tamki 43 znajdziemy ponad 260 pozycji, pochodzących od prawie… 40 importerów – m.in. Vininova, Mielżyński, Atlantika, Star Wines, The Fine Food Group, Interwin, Dom Szampana, Dolio Vini, Vive le Vin, Naturaliści, Moja Italia czy Winotake. Obecność trzech ostatnich to zapowiedź kolejnej rewolucji. Dziś Paweł Parma proponuje 30 certyfikowanych win biodynamicznych, stopniowo mają one wypierać wina „konwencjonalne” i za rok stanowić już 80–90% całej karty.
Gościom prezentacji nowego menu ukazało się więc ogromne bogactwo. Można wręcz napisać, że zostaliśmy nim przygnieceni. Do każdego z siedmiu dań Parma serwował po 3–4 wina, a do deseru aż 7.
Nie wszyscy mogą być jednak zwycięzcami i kogoś należy wyróżnić w szczególności. Bardzo podobały mi się oba zaproponowane połączenia z doradą (konfitowaną w oliwie i gotowaną w niskiej temperaturze, podaną z quinoą i sosem z kiszonych cytryn). Swoją świeżością świetnie współgrał z daniem Anselmo Mendes Muros Antigos 2015, a sprężystością, mineralnością i niesamowitą czystością owocu – F. X. Pichler Loibner Loibenberg Smaragd 2014.
Z „dzikim rosołem” (rosół grzybowy, marynowane smardze i opieńki, wędzona mangalica, podpalany mech) dobrze aromatycznie dobrało się sherry Lustau Manzanilla, choć z esencjonalnością rosołu świetnie korespondowała również struktura Sconsacrato 2013 (kupaż z przewagą Nerello Mascalese) od Franka Cornelissena z Etny.
Najtrudniejsze zadanie otrzymaliśmy przy deserze – do sękacza własnego wyrobu z lodami curry i śliwka confit w przyprawach korzennych jako kompana mogliśmy dobrać m.in. porto od Niepoorta, maderę od Barbeito czy Trockenbeerenauslese Zieregg od Tementa (ciekawostka – ze szczepu Sauvignon Blanc), ale najbardziej podobało mi się połączenie z Barolo Chinato od Fratelli Rovero. Jego wyraźne ziołowe nuty i charakterystyczny aromat chininy zdecydowanie pasowały do przypraw korzennych i lodów curry. Niesamowite doznanie!
Degustowałem na zaproszenie restauracji Tamka 43.