Świeża krew Langwedocji cz. 1
Degustacja win z Langwedocji – jednego z najdynamiczniej zmieniających się regionów Francji – tuż tuż. Pojechałam więc do Carcassonne sprawdzić formę win z roczników 2009–2013 i poznać winiarzy, którzy na zaproszenie Winicjatywy odwiedzą Warszawę (i nie tylko).
Podczas wielogodzinnych degustacji nie raz i nie dwa razy musiałam odpowiadać na pytanie o to, czy Polacy lubią francuskie wina i czy piją wina z Langwedocji. No jak tu dyplomatycznie zareagować? No bo przecież w sondażach nam wychodzi, że taaaak… lubimy Francję. A jak spojrzymy na realną sprzedaż, to sięgamy jednak częściej po Hiszpanię, Chile lub USA (czytaj Carlo Rossi). Jeśli chodzi o znajomość win z Langwedocji, to jest żadna. No, chyba, że jest się czytelnikiem Winicjatywy i zapoznało się z kilkoma ciekawymi materiałami na ten temat…
Na szczęście Langwedocja chce zaistnieć na naszym rynku i już drugi raz winiarze przedstawią się szerszej publiczności i importerom.
Oto moje pierwsze dwa typy na najbliższą degustację:
Domaine Grand Guilhem Fitou 2012 – kiść owoców, ściekający po dłoni kwaskowaty, aromatyczny sok, a do tego ten słynny zapach garrigue! – mięta, bazylia, rozmaryn. Wino letnio-tarasowe do prostej sałaty z boczkiem i suszonymi w słońcu pomidorami. Gilles Contrepois z winnicy Grand Guilhem przytaszczył na lunch z dziennikarzami również butlę z 2013 – wino tak młode, że trudno było je pić, bo też nie do picia ono przecież jeszcze. Ale w tej dzikości, w tej megakoncentracji widać było potencjał, który spowoduje, że wino przebije zdecydowanie 2012, który przecież tak bardzo nam wszystkim smakował.
W Warszawie do spróbowania będzie też dwa razy droższe Angels 2012 z ponad 120-letnich krzewów carignan. Potęga! Dojrzałe, czarne, słodkie i aromatyczne jeżyny, nuty ziół, czarnych oliwek. A kwasowość atakuje usta po chwili tej słonecznej słodyczy i pozwala winu tańczyć na podniebieniu długie minuty.
Domaine Boissezon Guiraud – to wina z apelacji Saint-Chinian, które spodobały mi się już w zeszłym roku (relacja z Millésimes en Languedoc et Roussillon 2013 tutaj). Comme à Cayenne – świeży, cudowny grenache podkręcony carignan. Zero beczki, mnóstwo owocu. Kula z etykiety nie mówi o ciężarze wina; podobno parcela, z której pochodzi to grenache była wyjątkowo trudna do zasadzenia i kiedy matka właściciela winnicy Michela Guiraud szła na pole, mówiła, że idzie jak na roboty do Cayenne – słynnego więzienia we francuskiej Gujanie.
W tym roku mogłam też spróbować lekkich i zadziornych Les Cerises 2012 – wino świeże, fiołkowo-wiśniowe, o średniej mocy, a jednak nie do zapomnienia. Prostota przede wszystkim. To bardzo dobry profil Saint-Chinian.
Na te i 130 innych win zapraszamy już w czwartek 24 kwietnia.