Struktura konsumpcji alkoholu w Polsce
Wracam do tematu, który nadal bulwersuje polski światek wina – jesiennego orzeczenia sądu administracyjnego we Wrocławiu o nielegalności sprzedaży przez internet (sprawę omawialiśmy szeroko tutaj).
Jednym z argumentów intensywnie przywoływanych w długaśnym orzeczeniu jest preambuła do ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Jak pisał sąd we Wrocławiu:
Preambuła ta ma charakter normy (wypowiedzi) celowościowej dla całej poprzedzonej nią treści ustawy o wychowaniu w trzeźwości. W praktyce oznacza to jej zasadniczy wpływ na interpretacje treści przepisów ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Wskazać również należy na treść przepisu art. 2 ust. 1 pkt 4 tej ustawy, w którym wprost stwierdzono, że zadania w zakresie przeciwdziałania alkoholizmowi wykonuje się przez odpowiednie kształtowanie polityki społecznej, w szczególności ograniczenie dostępności alkoholu. Bezspornym celem tej ustawy jest więc ograniczenie dostępności alkoholu.
Okazuje się, że lektura preambuły Ustawy przez Sąd Administracyjny we Wrocławiu, jak również instytucje powołane w Polsce do realizacji celów tej ustawy (mam na myśli przede wszystkim Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych), jest bardzo wybiórcza i jednowymiarowa. Ustawa bowiem, uchwalona ponad 30 lat temu, wśród swoich celów wymienia nie tylko ograniczenie dostępności alkoholu:
Art. 1. 1. Organy administracji rządowej i jednostek samorządu terytorialnego są obowiązane do podejmowania działań zmierzających do ograniczania spożycia napojów alkoholowych oraz zmiany struktury ich spożywania, inicjowania i wspierania przedsięwzięć mających na celu zmianę obyczajów w zakresie sposobu spożywania tych napojów, działania na rzecz trzeźwości w miejscu pracy, przeciwdziałania powstawaniu i usuwania następstw nadużywania alkoholu, a także wspierania działalności w tym zakresie organizacji społecznych i zakładów pracy.
Pozwoliłem sobie wytłuścić dwa elementy, na których Ustawa kładzie taki sam nacisk co na ograniczenie spożywania alkoholu. Na czym polegać ma owa „zmiana obyczajów spożywania”? W skrócie – na zastępowaniu picia przesadnego, niekontrolowanego, chorobliwego, picia na umór – piciem umiarkowanym, kulturalnym, uspołecznionym, świadomym, prozdrowotnym. A „zmiana struktury spożywania alkoholu”? W skrócie – na piciu mniej wódy, a więcej lżejszych alkoholi, czyli wina i piwa.
Przez 32 lata obowiązywania Ustawy o wychowaniu w trzeźwości nie mogę sobie przypomnieć żadnego działania instytucji państwowych dążącego do „zmiany obyczajów spożywania”. Są tylko działania zmierzające do zaprzestania spożywania. Ich celowość doskonale obrazuje ich skuteczność – przez 32 lata konsumpcja alkoholu w Polsce wzrosła o ok. 30%. Nie przypominam sobie też żadnych działań w kierunku „zmiany struktury spożywania” alkoholu – jedynym jest wyłączenie piwo spod zakazu reklamowania napojów alkoholowych. Tuszyć można, że wyłączenie to było wynikiem potężnego lobbingu producentów piwa, a nie świadomej polityki państwa. Przez 32 lata konsumpcja piwa w Polsce (nie tylko dzięki reklamie, wpłynęły na to i inne czynniki) wzrosła o 300%.
W Polsce pije się bardzo mało wina w stosunku do innych alkoholi. Przez 32 lata obowiązywania Ustawy o wychowaniu w trzeźwości, która zobowiązuje państwo do prowadzenia polityki w zakresie zmiany struktury konsumpcji, znacząco wzrósł udział konsumpcji piwa, kosztem konsumpcji alkoholi mocnych. Natomiast pod względem spożycia wina wleczemy się w ogonie Europy. Nie tylko jeśli chodzi o konsumpcję na głowę mieszkańca – według oficjalnych danych z 3,5 litra zajmuje ostatnie, 28. miejsce w UE. Ale również pod względem udziału wina w rynku alkoholu w Polsce. Te dane są i tak zawyżone, gdyż uwzględniają konsumpcję tzw. win owocowych, czyli taniego jabola, który Główny Urząd Statystyczny do dziś, jako jedyny na świecie, włącza do konsumpcji wina prawdziwego tzn. gronowego. W rzeczywistości udział wina w rynku alkoholu w Polsce wynosi grubo poniżej 10%:
Na podstawie szeroko zakrojonego studium Światowej Organizacji Zdrowia, obejmującego wszystkie kraje świata (niestety opiera się na danych z 2005, aż 6 trwało przygotowanie tego raportu), porównałem udział konsumpcji wina wobec innych alkoholi w Polsce z innymi krajami Europy:
W Niemczech, Szwajcarii, Norwegii i Wielkiej Brytanii, krajach o klimacie zbliżonym do polskiego wino waży ponaddwukrotnie więcej niż w Polsce. W Szwajcarii połowa spożywanego alkoholu to wino. W tych krajach tzw. problemy alkoholowe: wypadki drogowe z udziałem pijanych kierowców, choroby takie jak marskość wątroby, uzależnienia, notuje się z reguły na poziomach 2–4–krotnie niższych niż w Polsce. Na przykład mężczyźni giną w wypadkach samochodowych związanych z alkoholem – w Anglii 10,6 razy na 100 tys. mieszkańców, w Niemczech 11,5, w Norwegii 9,3, w Polsce – 26,6. Oczywiście – powiecie – Norwegia i Szwajcaria to najbogatsze kraje Europy, mają infrastrukturę, świetnie wyszkolonych kierowców i ogólnie wysoką kulturę społeczną. To prawda.
W Hiszpanii, Portugalii, Francji i Włoszech wino jest najczęściej wybieranym alkoholem, niekiedy przytłaczająco. Chociaż w krajach tych konsumuje się niemal tyle samo (Hiszpania – 11,6 l, Włochy – 10,7 l) albo wręcz więcej (Portugalia – 14,6 l, Francja – 13,7 l) alkoholu na głowę mieszkańca co w Polsce (13,3 l czystego alkoholu rocznie), to „problemy alkoholowe” występują w nich zdecydowanie rzadziej: np. procent osób nadużywających alkoholu (alcohol-use disorders) według danych WHO wynosi – w Hiszpanii 1,07% mężczyzn, we Włoszech – 0,50%, w Polsce – 4,50%. Statystyczny Hiszpan, Włoch i Francuz żyją ponad 6 lat dłużej niż Polak. OK, powiecie, w tych krajach wino pije się od 2000 lat, należą do największych producentów wina na świecie, trudno się dziwić, że dużo go piją. To prawda.
W Słowenii i na Węgrzech wina pije się proporcjonalnie cztery razy więcej niż w Polsce. A przy tym Słoweniec pije przeciętnie 20% więcej alkoholu niż Polak, dwa razy rzadziej bywa abstynentem, a jednak 30% rzadziej pada ofiarą pijanego kierowcy, 25% rzadziej jest uzależniony oraz żyje średnio trzy lata dłużej (no i lepiej). Teoretycznie podobną strukturę konsumpcji alkoholu mają Czechy, z tym że tam do win nie zalicza się Ewy w Truskawkach (jak to by się nazywało po czesku?). Efekt – w Czechach pije się blisko 20 litrów wina na głowę mieszkańca. Inna dana – 40% mniej szkód wywołują pijani kierowcy. Oczywiście, powiecie, Czesi mają autostrady, poza tym sami robią wino. To prawda.
W krajach skandynawskich, które wina produkują mniej niż Polska, a historycznie zawsze lubiły, jak my, gorzałę, wino już dawno przegoniło mocne alkohole (w Szwecji nawet piwo). Efekt – chociaż konsumpcja alkoholu w tych krajach rośnie (w Danii jest już zdecydowanie wyższa niż w Polsce), „problemów alkoholowych” jest coraz mniej – Dania od WHO dostała jedną z najlepszych na świecie ocen. Co więcej, o zgrozo, w Danii wina może się legalnie napić nawet 16-latek, a producenci tego trunku bezkarnie sponsorują wydarzenia sportowe i kulturalne, bałamucąc młodzież. Jak to możliwe?
Problemem Polski nie jest zbyt wysoka konsumpcja alkoholu (mieścimy się praktycznie w unijnej średniej), tylko jej niewłaściwa struktura, zbyt duże znaczenie alkoholi mocnych oraz ogólny brak kultury picia i brak realistycznej polityki w podejściu do używek (prohibicjonizm jest bowiem mało realistyczny). Hasło „Alkohol szkodzi zdrowiu” jest publicznym kłamstwem – zdrowiu szkodzi nadużywanie alkoholu. Wino i piwo, konsumowane w umiarze, są napojami prozdrowotnymi, co od 30 lat udowodniają dziesiątki rygorystycznie prowadzonych badań naukowych.
W interesie polskich władz i polskiego społeczeństwa jest sprzyjanie konsumpcji wina – nie dlatego, że piszę to ja, publicysta winiarski, tylko dlatego że:
– wino jest zdrowe, chroni przed chorobami serca, neurologicznymi, onkologicznymi. Kraje z wysoką konsumpcją wina notują niższą zachorowalność i umieralność na choroby serca, mają dłuższą średnią życia i jakość życia;
– wino najczęściej ze wszystkich alkoholi jest konsumowane z jedzeniem, i to statystycznie z jedzeniem zdrowszym (dieta śródziemnomorska itp.), czyli wino w największym stopniu realizuje cel „zmiany obyczajów w zakresie sposobu spożywania napojów” alkoholowych;
– wino częściej od innych alkoholi konsumuje się w grupie społecznej, w towarzystwie, co według niektórych badań stanowi czynnik silnie wzmacniający prozdrowotne właściwości alkoholu;
– wino rzadziej od innych alkoholi konsumowane jest w niebezpieczny sposób (picie na umór itd.);wino z uwagi na charakter samego napoju i jego kulturowe konotacje, a także jego cenę sprzyja umiarkowanej, świadomej konsumpcji.
„Problemy alkoholowe” dotyczą marginalnej mniejszości społeczeństwa. Większość konsumuje umiarkowanie i odpowiedzialnie. Kulturowa zmiana na rzecz wina już się dokonuje wysiłkiem Polaków, pomimo urzędowych przeszkód takich jak próby likwidacji sprzedaży alkoholu przez internet – a wiadomo, że w dobie powszechnej dostępności Tyskiego i Absolwenta w każdym osiedlowym sklepie zakaz ten uderza przede wszystkich w jakościowe wina, czyli produkty najbardziej sprzyjające odpowiedzialnej konsumpcji. Długofalowe, aktywne podejście do „zmiany struktury spożywania” oraz „zmiany obyczajów w zakresie spożywania” alkoholu wymaga kompetencji i strategii. Zamiast dążenia do nierealnego i nieskutecznego „zmniejszania dostępności alkoholu” pod fałszywym hasłem „alkohol szkodzi zdrowiu”, pora na zmianę podejścia, pora na realną politykę prowiniarską.