Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Stanko Radikon (1954–2016)

Komentarze
Stanko Radikon. © Mauro Fermariello.
Stanko Radikon. © Mauro Fermariello.

Kilka tygodni po Denisie Dubourdieu żegnamy kolejną legendę winiarstwa – Stanko Radikona z Friuli. Po długiej chorobie odszedł jeden z pionierów winiarstwa naturalnego.

Był człowiekiem wieku XX, jego upadków i wzlotów, jego dziwnej paraboli od apokalipsy do nowej nadziei. Rodzinne winnice (posiadłość założył dziad Franz, rozwinął ojciec Edoardo, ale dopiero Stanko w 1980 r. rozpoczął butelkowanie) leżą na pograniczu włosko-słoweńskim, w miejscu niebywałej urody, ale i chłopskiego znoju (niektóre stoki mają nachylenie niemal 45°) i tragicznej historii – w czasie obu wojen światowych dosłownie spłynęły krwią. Radikon w 1988 r. jako jeden z pierwszych we Friuli sięgnął po dębowe baryłki, w 1995 r. jako jeden z pierwszych we Włoszech zrezygnował z chemicznych środków ochrony roślin, w 1999 r. jako jeden z pierwszych na świecie – z siarkowania wina. Nalewając swoją Ribollę, powiedział mi kiedyś z dumą: „zawiera 12 niedodanych miligramów SO2”.

Brak siarki (czyli podstawowe kryterium „wina naturalnego” – ta kategoria win niejako narodziła się w piwnicy Radikona, sam zresztą współzałożył z Angiolinem Maule najprężniejsze stowarzyszenie winiarzy naturalnych – Vini Veri) to była podstawa jego stylu; drugą była długa maceracja na skórkach (4 miesiące tak dla win białych, jak i czerwonych) i starzenie w dużych beczkach (3 lata dla białych, 5 dla czerwonych, a czasem i kolejne 9 lat w butelce jak w winie Fuori dal Tempo – „Poza Czasem”). Tak powstawały białe: Ribolla, Jakot (Tocai Friulano, nazwa zabroniona przez głupców w Brukseli, więc Stanko po prostu odwrócił nazwę szczepu) i kupaż Oslavje, a także Merlot, uważany przez wielu za jego największe dzieło („pierwsze czerwone wino medytacyjne Italii”, napisał pięknie jeden z krytyków).

Stanislao (Stanisław – bodaj największy słowiański winiarz naszych czasów) był człowiekiem żelaznej woli, swoje pomysły realizował od początku do końca, nie zważając na przeciwności i głosy krytyki. A tych było naprawdę wiele. Pierwsze roczniki win pomarańczowych Radikona wywoływały konsternację. „Bura ciecz o zapachu zmywacza do paznokci” to jedna z łagodniejszych recenzji wina Jakot 2001. Włoskie przewodniki (Gambero Rosso, ale i o wiele mniej polityczny Espresso) przez lata nawet ich nie recenzowały. Daniele Cernilli określił styl Radikona „winiarskim neopogaństwem”. Stanko poróżnił się nawet z kolegami z obozu pomarańczowców, bo nie polubił amfor i publicznie je krytykował, że „niczego nie wnoszą do wina”, co było nie w smak Gravnerowi i jego akolitom, którzy z gliny uczynili podstawowe narzędzie pracy. Niektóre pomysły Radikona wydawały się wręcz dziwactwami, jak półlitrowe i litrowe butelki z wąziutkimi szyjkami, na rzecz których porzucił poczciwą, klasyczną 750-mililitrówkę.

Był podziwiany i uwielbiany jako człowiek, ale jako winiarz chyba nie do końca zrozumiany. Z czasem nawet życzliwi mu obserwatorzy, jak środowisko włoskiego Slow Foodu i przewodnika Slow Wine, zaczęli poszukiwać umiarkowania tam, gdzie Radikon był zawsze ekstremalny. W ostatnich latach wyższe oceny przyznawali krócej macerowanym i beczkowanym – krótko mówiąc, gładszym i bardziej pijalnym – winom sygnowanym przez syna Stanka – Sašę. Mnie na niedawnej prezentacji paru etykiet Radikona przez jego polskiego importera (w tym przypadku lepiej mówić: ambasadora) Winotake też bardziej smakował pięknie mandarynkowy Slatnik 2012 Sašy niż utleniona, octowa, gwałtowna jak studenckie strajki 1968 roku Ribolla 2007. Na tegorocznym Vinitaly w kultowej Bottega del Vino nalewano Jakot 2007 i w potargowym gwarze, z podniebieniem zmęczonym koktajlem dziesiątek vermentino, nebbiolo i cannonauów było to, obiektywnie rzecz biorąc, straszne doświadczenie – wszelkie możliwe wady techniczne, masakryczne utlenienie, lotna kwasowość jak w occie spirytusowym…

Ale nie zawsze tak było. W Bergamo w oczekiwaniu na samolot siedziałem kiedyś trzy kwadranse nad Ribollą 2000 i wtedy zrozumiałem, co Radikon powtarzał jako mantrę: „sapore dell’uva”, smak winogron, ciepły słonecznym sierpniowym światłem smak słodko-kwaśnej owocowej pulpy. A gdy z grupą trójmiejskich winomaniaków obalaliśmy Jakota 2005 do gęsiego półgęska i żołądków, ów dręczący szypułkowy kwas, owo zwierzęce utlenienie stapiały się idealnie ze swoistym smakiem podrobów, odsłaniając niepokojącą, ale najprawdziwszą essenzialità, pierwiastkowość, esencjalność, jak o winach Radikona pisali włoscy krytycy – organiczną limfę, która łączy nas z roślinami. Do tego jednego punktu dążył całe winiarskie życie i teraz do niego dotarł.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Paweł Bravo

    A w rozmowie bywał wielce poczciwy, z dobrym wyczuciem tego, że ludzie i świat nie moga być doskonali. Doskonałosci (tak jak ja pojmował) wymagał tylko od swojego wina. Nawet kiedy podgryzał syna, że robi wina dla mięczaków, robił to z ciepłym błyskiem w oku.

    • Wojciech Bońkowski

      Paweł Bravo

      „Anioł stachanowiec” – zbitka moja, ale oba określenia krążą we włoskiej krytyce od dawna.

  • Anarcha

    Zaiste piękne pożegnanie.