Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Wespół w zespół – Sannio

Komentarze

Włoską Kampanię odwiedzałem już kilka razy, ale po raz pierwszy znalazłem się tam w tak szczególnym momencie. Zorganizowany dla dziennikarzy z całej Europy wyjazd przypadł ledwie kilka dni po tym, jak katastrofalne opady deszczu (niespotykane tam nigdy wcześniej w takim natężeniu – pozdrowienia dla Ocieplenia Klimatu…) spowodowały wylanie większości rzek przepływających przez prowincję Benewent. Co gorsza, towarzyszyły im spływające z gór lawiny błotne – wysuszona przez rekordowe upały ziemia nie była w stanie przyjąć takiej ilości wody. Efekt był porażający: oprócz śmierci kilku osób, doszczętnemu zniszczeniu uległo wiele mostów, dróg i całych fragmentów miast. Żywioł nie oszczędził także producentów wina.

Zniszczenia w Cantina di Solopaca...© Cantina di Solopaca.
Zniszczenia w Cantina di Solopaca… © Cantina di Solopaca.

Wiele winnic zostało wręcz zmytych z powierzchni ziemi, inne są tak zniszczone, że jedynym ratunkiem będzie rekultywacja całego terenu. Największe straty poniosła miejscowa spółdzielnia – Cantina di Solopaca, gdzie zalane zostały magazyny, zniszczone maszyny, fermentatory i beczki, a pod warstwą błota znalazło się ponad 80 tysięcy butelek. Ale ta katastrofa jest też przyczynkiem do przedstawienia najmocniejszych stron tego regionu.

#sporchemabuone - w geście solidarności. © Maciej Nowicki.
#Sporchemabuone – w geście solidarności. © Maciej Nowicki.

A jest nią przede wszystkim solidarność. Gdy tylko opady ustały i rozpoczęto wielkie sprzątanie, od razu ruszyła akcja #sporchemabuone – „brudne ale dobre”. Postanowiono sprzedać wszystkie zabłocone butelki wina (których zawartość pozostała nienaruszona) w cenie kosztów produkcji (3€), a uzyskane w ten sposób środki przeznaczyć na naprawę uszkodzeń – nie tylko w samej winiarni, ale i u poszczególnych członków spółdzielni. Rezultaty akcji przeszły najśmielsze oczekiwania – w ciągu pierwszych dwóch godzin sprzedano 2 tysiące butelek, kolejka chętnych do zakupu – i tym samym pomocy – wydawała się nie mieć końca, a zamieszczony powyżej hasztag zrobił furorę w sieci. Stąd też pełne otuchy słowa zarządzającego spółdzielnią Carmine Coletto: „Straciliśmy wszystko? Zaczniemy od początku”.

Ale pogoda sprzyja... © Sannio Consorzio Tutela Vini.
Ale pogoda sprzyja… © Sannio Consorzio Tutela Vini.

Te słowa pasują jak ulał do historii całej prowincji, jak i jego najważniejszego pod względem winiarskim rejonu – Sannio. Na tych mocno zniszczonych po II Wojnie Światowej terenach, by jak najszybciej wznowić produkcję wina, a przede wszystkim – by mieć znowu pracę i zarobek, winogrodnicy założyli dwie spółdzielnie. Pierwszą z nich – w 1960 roku – była La Guardiense (o której pisałem już wielokrotnie i wkrótce napiszę jeszcze), posiadająca początkowo 30 członków, drugą – sześć lat później – wspominana Cantina di Solapaca (25 członków). Dziś obie mają łącznie 1650 członków i produkują ponad 38 mln litrów wina rocznie.

Poszczególne pod-apelacje w uprawie Falanghiny del Sannio.© Sannio Consorzio Tutela Vini.
Poszczególne podapelacje Falanghina del Sannio. © Sannio Consorzio Tutela Vini.

Takie liczby, podobnie jak słowo „spółdzielnia” sugerowałyby wino najniższej jakości. Faktycznie, znaczna część wina nadal sprzedawana jest luzem, ale wina butelkowane podlegają już ściślejszej niż dawniej kontroli jakości. Te podstawowe są naprawdę smacznymi winami na co dzień, a te z najwyższej linii – mogą bez obaw stawać w szranki z winami pochodzącymi od małych, butikowych winiarni.

Falanghina del Sannio. © Sannio Consorzio Tutela Vini.
Falanghina del Sannio. © Sannio Consorzio Tutela Vini.

Zresztą same spółdzielnie starają się inwestować w jakość. La Guardiense w ostatnich latach zainwestowało ponad 5,5 mln euro nie tylko w nową linię produkcyjną czy zbiorniki o mniejszej pojemności (przeznaczone właśnie dla win wyższej jakości), ale stawia też na enoturystykę i edukację – powstaje muzeum, w którym zaprezentowany zostanie cały proces ewolucji spółdzielni od pierwszego winobrania w 1963 roku. Zmiany widać także w winnicach – nie stosuje się żadnych chemicznych środków ochrony roślin, a 95% zbiorów odbywa się ręcznie.

Kilkusetletnie krzewy winorośli. © Maciej Nowicki.
Kilkusetletnie krzewy winorośli. © Maciej Nowicki.

Nowością jest także dywersyfikacja – ta sama spółdzielnia rozpoczęła dwa projekty: „I miglio per falanghina” oraz „I miglio per aglianico”. Zakładają one udział wybranej liczby członków (około 100) gospodarujących na najlepszej jakości ziemi (ok. 70 ha) w produkcji najlepszej jakości win z tych dwóch szczepów. Członkowie mają narzucone ścisłe wymagania dotyczące jakości gron (m.in. obowiązek redukcji plonów czy ich selekcji na etapie przyjmowania do sortowni), ale w zamian mogą liczyć na znacznie wyższe wynagrodzenie – około 2500 € więcej z hektara.

Ostatnie zbiory w La Guardiense - koniec października. © Maciej Nowicki.
Ostatnie zbiory w La Guardiense – koniec października. © Maciej Nowicki.

Poświęciłem sporo uwagi tym dwóm największym producentom, by móc powrócić do wspomnianej na początku solidarności. Fenomenem Consorzio Tutela Vini Sannio DOP jest bowiem fakt, że jej członkami są właściwie wszyscy producenci w regionie – zarówno ci najwięksi, jak i najmniejsi. To rzecz właściwie niespotykana w innych regionach winiarskich, gdzie toczą się nieustanne spory i co chwila ktoś ogłasza rebelię, opuszcza stowarzyszenie lub zakłada mniejszą grupę. Na potwierdzenie moich słów – producenci zrzeszeni w konsorcjum produkują ponad 89% powstającej w Sannio Falanghiny, 98% win z oznaczeniem pochodzenia Sannio DOP i 100% win z czerwonej odmiany Aglianico del Taburno.

Wykłady o historii regionu, na świeżym powietrzu. © Maciej Nowicki.
Wykłady o historii regionu, na świeżym powietrzu. © Maciej Nowicki.

Nie trzeba tu materiałów prasowych czy konferencji by przekonać się, że jest to prawdziwa współpraca. W czasie naszego pobytu jedni winiarze „robili” za tłumaczy u innych, kolejni koordynowali posiłki czy oprowadzali po mieście. Jak mówią, wszystkim przyświeca jeden wspólny cel: by Falanghina del Sannio (najważniejsza biała odmiana w regionie Sannio) stała się tak popularna we Włoszech i poza jego granicami, jak Greco di Tufo czy Fiano di Avellino. Nie ma co się dziwić – tutejsze białe wina (tak falanghina, jak i mieszanki z jej udziałem) mają fantastyczną świeżość i są winami wręcz stworzonymi do jedzenia. Oczywiście, praca nad ich obecnością w Polsce to trudniejsze zadanie, ale mamy już kilka pierwszych jaskółek i liczę na przylot kolejnych w najbliższym czasie. A tymczasem polecam producentów, którzy wypadli najlepiej w moich degustacjach:

Organiczne odkrycie! © Maciej Nowicki.
Organiczne odkrycie! © Maciej Nowicki.

Antica Masseria Venditti – producent o 400-letniej historii. Jako jeden z pierwszych we Włoszech prowadził ekologiczną uprawę (opisywany pod tym kątem już w pierwszej edycji przewodnika Gambero Rosso w 1988 roku). Fantastyczne, odświeżające wina, zarówno jednoodmianowe, jak i mieszanki. Wśród tych pierwszych – Falanghina 2014, długo macerowana na skórkach, przepełniona nutami świezych i suszonych owoców, z wyraźną taniną. Wśród mieszanek – Bacalat 2014 (malvasia, trebbiano, falanghina) – suszone jabłka, nuty orzechowe, doskonała struktura. Z niecierpliwością czekam na polski debiut.

Doskonała Falanghina. © Maciej Nowicki.

Terre Stregate – 22-hektarowa winnica, także nastawiona na uprawę ekologiczną, wśród próbowanych win niewątpliwie najbardziej wyróżniała się Falanghina Svelato 2014 – kwiatowa, z wyraźną mineralnością i ciekawymi akcentami ziół i skórki pomarańczowej.

Duży nie znaczy zły. © Maciej Nowicki.

Cantina di Solopaca – na dowód wcześniej wygłoszonych opinii, nie trafiło mi się tu ani jedno słabe wino, choć trzeba też lubić białe wina o tak mocnej strukturze i wyraźnych nutach chlebowych (fermentacja w beczce). Ale Falanghina 2014 jest przy tym dobrze zrównoważona, o bogatym owocu i ciekawym krzemisto-mineralnym zakończeniu. Dobrze wypadła też wersja musująca – Spumante Extra Dry oraz Fiano 2014.

Wina z potencjałem. © Maciej Nowicki.

Mustilli – tego producenta chwaliłem już przy okazji jednej z wcześniejszych wizyt i te pochwały podtrzymuję. To, że Falanghina 2014 jest czyściutkim, odświeżającym winem pełnym cytrusów i młodych jabłek to jedno, a to że powstające tu wina mają znakomity potencjał starzenia, to inne – czego dowiodła wciąż młoda, choć pełna nut toffi, migdałów i orzechów Vigna Segreta 2009.

Kolejna pozycja obowiązkowa z La Guardiense. © Maciej Nowicki.

La Guardiense – także nie będę się powtarzał, ale musujące Cinquantenario 2010 (metoda szampańska, 3,5 roku na osadzie) o obezwładniającej strukturze z dodatkiem owoców tropikalnych i umiejętnego wyważenia, kupowałbym kartonami (cena w winnicy…10 €).

Do Kampanii podróżowałem na zaproszenie Sannio DOP Consorzio Tutela Vini.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Jan Czyż

    Fajny tekst! Czy ci „ekologiczni” producenci idą w kierunku jakiejś certyfikacji? Jak sobie radzą w kontekście lokalnego klimatu przy braku sztucznych środków ochrony roślin?

    • Wojciech Bońkowski

      Jan Czyż

      Tam jest sucho, więc „disease pressure” jest niski, ale szczegółowo odpowie Maciek.