Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Co się je w Nowej Próżnej

Komentarze

Kontynuuję przegląd restauracji uczestniczących w Fine Dining Week w Warszawie od 23 do 31 sierpnia. Będzie to rewelacyjna impreza, sądząc po wieczorze, jakiego doświadczyłem w restauracji Nowa Próżna w Warszawie. Przez tydzień za 119 zł zjecie luksusowe 5-daniowe menu, choć w Nowej Próżnej rozrosło się ono do… 11 dań. I to jakich!

© Nowa Próżna.
© Nowa Próżna.

Nowa Próżna to działająca od 2015 roku restauracja w modnej miejscówce na warszawskim Śródmieściu. Należy do właścicieli dawnego Rozbrat 20, jednej z ulubionych restauracji stołecznych bonvivantów, która przez kilka sezonów karmiła wyszukaną kuchnią francuską. Nowa Próżna ma styl bardziej międzynarodowy, sporo tu akcentów włoskich. Jadłem tu od otwarcia kilkakrotnie, zawsze z przyjemnością, świetnie obsłużony, choć kulinarnie brakowało mi nieraz kropki nad i. Teraz tę kropkę – a właściwie fenomenalny wykrzyknik – postawił nowy szef kuchni Damian Wajda. Zaledwie 25-latek, wcześniej gotował w Tarnowie i Bochni. W Nowej Próżnej olśnił mnie wyobraźnią, smakową odwagą, ale też świetnym rozplanowaniem kolacji, która miała swój rytm i harmonię i po trzech godzinach miało się niemal ochotę na więcej. To było jedno z najlepszych doświadczeń kulinarnych w ostatnim czasie. Aż trudno uwierzyć, że będzie można je przeżyć za zaledwie 119 zł.

© Nowa Próżna.
© Nowa Próżna.

Fine dining to oczywiście kuchnia na najwyższym poziomie, ale też luksusowy serwis. I w tej dziedzinie Nowa Próżna jest w absolutnej warszawskiej czołówce. 4-osobowy kobiecy zespół na sali jest uprzejmy, punktualny, aktywny i bystry – profesjonalny w każdym calu. Dba o komfort biesiadników we wszystkich szczegółach, począwszy od pysznego autorskiego aperitifu – ginu z antonówką (w czasie Fine Dining Week zastąpi go premierowe Martini Riserva Speciale) aż po końcowe słodkości.

Bardzo dobrze wypadły też wina dobrane przez sommelierkę Magdalenę Gumielę (5x 75 ml – 100 zł). Nowozelandzki Riesling Spy Valley świetnie rozpracował tatara z tuńczyka i niebezpieczne umami czerni z mątwy, Manos Negras Torrontés swą aromatycznością dobrze bawił się z ravioli z dyni (choć brakowało mu nieco ciała); Chablis Domaine du Colombier to był rozsądny, satysfakcjonujący wybór do okonia morskiego ze słoniną i groszkiem, a nowozelandzki Greywacke Chardonnay do koguta to już było mistrzostwo. Pomysłowe i odważne było także podanie likieru Fireball (whisky z cynamonem) do nieprawdopodobnego deseru z palonej bezy i waty cukrowej – jest on tak pstrokaty i intensywny, że jakiekolwiek wino by tu zginęło, a Fireball ma dwa razy więcej alkoholu i to go utrzymało przy życiu. Jedynie St. Andrea Egri Bikavér Hangács 2012 nie przekonał mnie do carpaccio z sarny, było zbyt ciężkie i intensywne, ale też sama potrawa, przesadnie skomplikowana (to był też problem ravioli), w której gdzieś ginął smak mięsa, zachwyciła mniej niż pozostałe. To dwa jedyne kamyczki do ogródka Nowej Próżnej; trzecim jest nadmierne schłodzenie białych win i wody mineralnej (ale z kolei czerwonego Bikavéra podano mi w idealnej temperaturze 16°).

Pozostałe 99% kolacji w Nowej Próżnej to była czysta perfekcja i do tego prawdziwa kulinarna sztuka, na poziomie rzadko, choć na szczęście coraz częściej spotykanym w Polsce. Ja na pewno tu wrócę!

Fantastyczne menu. © Wojciech Bońkowski.
Fantastyczne menu. © Wojciech Bońkowski.
Szampan jest passé! Zaczynamy od ginu z antonówką. © Wojciech Bońkowski.
Szampan jest passé! Zaczynamy od ginu z antonówką. © Wojciech Bońkowski.
To nie czekoladki, to masło. © Wojciech Bońkowski.
To nie czekoladki, to masło. © Wojciech Bońkowski.
Czekadełko – wędzony pomidor, maślanka, ser kozi, olej koperkowy, pistacje. © Wojciech Bońkowski.
Czekadełko – wędzony pomidor, maślanka, ser kozi, olej koperkowy, pistacje. © Wojciech Bońkowski.
Kapuśniak, jakie nigdy nie jedliście. © Wojciech Bońkowski.
Czekadełko II: takiego kapuśniaku nigdy nie jedliście. © Wojciech Bońkowski.
Tatar z tuńczyka, sepia, anchois + Spy Valley Marlborough Riesling 2013 z Nowej Zelandii. © Nowa Próżna.
Carpaccio z combra sarny, piklowana żurawina, trawa żubrowa. Do tego St. Andrea Egri Bikavér Hangács 2012. © Nowa Próżna.
Ravioli z dynią i kozim twarogiem + Manos Negras Torrontés z Argentyny. © Nowa Próżna.
Ravioli z dynią i kozim twarogiem + Manos Negras Torrontés z Argentyny. © Nowa Próżna.
Chłodnik z selera, ogórek, chorizo, pędy z groszku. © Wojciech Bońkowski.
Intermezzo: chłodnik z selera, ogórek, chorizo, pędy z groszku. © Wojciech Bońkowski.
Okoń morski, pannacotta z kalafiora, wędzona słonina, do tego klasycznie: Domaine du Colombier Chablis 2014. © Wojciech Bońkowski.
Okoń morski, pannacotta z kalafiora, wędzona słonina, do tego klasycznie: Domaine du Colombier Chablis 2014. © Wojciech Bońkowski.
Fajerwerki: młody kogut, bliny ziemniaczane, wywar grzybowy + genialne Greywacke Marlborough Chardonnay 2012. © Nowa Próżna.
Fajerwerki: młody kogut, bliny ziemniaczane, wywar grzybowy + genialne Greywacke Marlborough Chardonnay 2012. © Nowa Próżna.
Sorbet malinowy z płatkami mlecznika na zaostrzenie smaku. © Wojciech Bońkowski.
Sorbet malinowy z płatkami mlecznika na zaostrzenie smaku. © Wojciech Bońkowski.
Cyrkowy deser: Mille feuille, palona baza, mus z baby drożdżowej – do tego nietypowo likier Fireball (whisky i cynamon). © Wojciech Bońkowski.
Cyrkowy deser: Mille feuille, palona beza, mus z baby drożdżowej – do tego nietypowo likier Fireball (whisky i cynamon). © Wojciech Bońkowski.
Sommelierka Magdalena Gumiela. © Nowa Próżna.
Sommelierka Magdalena Gumiela. © Nowa Próżna.

Wieczerzałem na zaproszenie Nowej Próżnej.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Kuba

    A czy nadmierne schłodzenie białego wina – szczególnie w przypadku trzech pierwszych butelek – to właściwie żaden `grzech`? Zwłaszcza w lato, gdy wino po 5 minutach w kieliszku ma już odpowiednia temperaturę. No chyba, ze pijemy na wyścigi, albo wino podano w temperaturze 4oC.
    Hangács 2012 nie za mlody?

    • Wojciech Bońkowski

      Kuba

      Zbyt chłodne białe to nie jest grzech ciężki, raczej sytuacyjny – ani temperatura otoczenia nie była zbyt wysoka, ani też nie miałem zbyt wiele czasu, by winom pozwolić się ogrzać – to była tylko porcja degustacyjna do dania, które zostało rozkosznie spałaszowane w 5 minut.

      Hangács młody, z dobrym ziarnem, rozwinie się. Martwi w nim nieczysta, choć niestety typowo egerska (ta apelacja ma od lat problemy z higieną) zapleśniałej piwnicy,

      • Kuba

        Wojciech Bońkowski

        Ja `zapleśniałą piwnice` nazywa charakterem tych win i przyjmuję z dobrodziejstwem inwentarza;). Lubie Egri takie jakie są. Natomiast uważam, ze w egerskich winach białych (również z beczki, choćby St.Andrea Boldogságos `12), których fanem nie jestem, nie ma tych nut zaduchowo-piwnicznych, wiec czy to faktycznie kwestia higieny?

  • Marek

    Tak czytam te opisy dań oraz oglądam zdjęcia i szczerze pisząc to chyba nigdy nie zostanę wielbicielem fine dining.
    W poniedziałek, z okazji Święta w domu przyrządziłem sobie na żeliwnej patelni grillowej antrykot z dojrzewającej wołowiny, plus sałatka z selera plus Newton Cabernet Sauvignon, Napa, 1992.
    Takie proste „chłopskie” jedzenie w połączeniu z 24 letnim Cabernetem w sile wieku z wybitnego rocznika i doskonałego producenta to jest właśnie niebo w gębie i to co wybrałbym bez wahania zamiast takiego kombinowania jak powyżej.
    PS. Panie Wojciechu a te wina to żadna rewelacja, chociaż wierzę że mogły dobrze pasować do dań.

    • Wojciech Bońkowski

      Marek

      NIe ma nic lepszego od własnego Caberneta! Żadna restauracja się do tego nie umywa.

      • Marek

        Wojciech Bońkowski

        No w końcu jesteśmy na portalu poświęconym głównie winu a nie restauracjom ;-)

  • Kuba

    Odnośnie chłodzenia i podawania wina, przeglądałem ostatnio książkę „Wina Francji”, autorstwa Francois Collombet i Jean Paireault i jako jeden z 10 największych grzechów w podawaniu wina (wyliczany razem z takimi jak czerwone przed białymi, czy słodkie przed wytrawnymi) autorzy wymienili chłodzenie wina w lodówce bezpośrednio przed podaniem, a już włożenie wina do zamrażarki bezpośrednio przed uznali, za absolutnie niedopuszczalne. Niestety nie wyjaśnili dlaczego. Ten radykalny, moim zdaniem, pogląd zwrócił moją uwagę. Wiem, że z winem warto ostrożnie, ale jak w końcu przygotować w sierpniu butelkę ulubionego białego? Zaplanować z kilkudniowym wyprzedzeniem?;)

    • Wojciech Bońkowski

      Kuba

      Te poglądy z „Win Francji” to są takie XIX-wieczne – czerwonego nie można przed białym? Przecież wszystko zależy od dania, nie mówiąc o tym że leciutkie Beaujolais bez taniny zawsze wolałbym wypić przed grubym beczkowym Pessac-Léognan.
      To samo na temat chłodzenia. Jaka jest różnica w efekcie między chłodzeniem 10 minut w zamrażarce a 40 minut w lodówce? Z punktu widzenia fizyki żadna.

      • Sławek Chrzczonowicz

        Wojciech Bońkowski

        Fizyk by się z tym nie zgodził. Miałbyś racje, gdyby wino było substancją jednorodną a nie mieszaniną kilkuset związków chemicznych rozpuszczonych w wodzie. W tym przypadku szybkość chłodzenia ma duży wpływ na to w jakiej kolejności i ilości i z jaką wydajnością, rozpuszczone w winie związki będą się z tego wina wytrącać, a więc będą mieć mniejszy niż przed chłodzeniem wpływ na jego cechy organoleptyczne. Zwłaszcza, że chłodząc bardzo powoli można tego wytrącania w ogóle uniknąć – to też fizyka. W praktyce jednak trzeba by mieć bardzo subtelny i czuły smak aby różnicę uchwycić. jedni pewnie to potrafią, inni nie, jeszcze inni się sugerują.

        • Sławomir Hapak

          Sławek Chrzczonowicz

          W praktyce zdarza się, że na języku poczujesz kryształki wytrąconego kwasu, nawet jeśli nie jesteś żadnym supertasterem. Żeby to osiągnąć wystarczy zwykła zamrażarka :-(

          • Wojciech Bońkowski

            Sławomir Hapak

            No ale ile w tej zamrażarce? Za długo. Bo mówimy tutaj o chłodzeniu a nie o mrożeniu. Naprawdę nie jest trudno wyjąć butelkę w odpowiednim momencie.

          • Sławomir Hapak

            Wojciech Bońkowski

            W tym wypadku nie chodzi o „ile w zamrażarce”, tylko właśnie o to jak szybko spada temperatura. Zdarzyło mi się parę razy wytrącić kwas, mimo posiadania bardzo dokładnego termometru. Od tej pory zamrażarki unikam jak ognia. Czy raczej jak lodu ;-)
            Zresztą wymrażanie (czyli schłodzenie do ok. 4 stopni) to powszechnie używana technologia w winiarstwie, więc jej skutki uboczne są dobrze znane…

          • Wojciech Bońkowski

            Sławomir Hapak

            Mnie się nie zdarzyło nic wytrącić…

        • Wojciech Bońkowski

          Sławek Chrzczonowicz

          Sławku ale przecież nie mówimy o wymrażaniu wina, tylko o schłodzeniu do 8 stopni – najniższej temperatury w jakiej się podaje jakościowe wino. Jakie związki się wytrącają z wina w 8 stopniach? Bo schłodziłem (w lodówce, kubełku, zamrażarce i na balkonie) do tej temperatury tysiące butelek i nie zauważyłem żeby coś się wytrąciło. Różnicy w smaku pomiędzy tymi metodami też nie zauważyłem.

          • Marek

            Wojciech Bońkowski

            Panie Wojciechu, wyjątkowo zgadzam się z Panem się w 100%. Ja też nie zauważyłem jakiejkolwiek różnicy w smaku gdy potrzebowałem na szybko schłodzić wino w zamrażarce w stosunku do dłuższego schładzania w lodówce do tej samej czy podobnej temperatury. W lodówce schładzam gdy mi się nie spieszy natomiast w zamrażalce gdy potrzebuję w parę minut mieć schłodzone wino.

  • Wygląda na to że dobra recenzja nie pomogła i restaurację zamknięto.

    • (Winicjatywa)

      Kuba Guzowski

      To się zdarza nawet najlepszym restauracjom.