Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Powrót do tradycji

Komentarze

Słowenia to mały kraj, który produkuje dużo wina i dużo go wypija. Konsumpcja na głowę mieszkańca (ok. 40 litrów na głowę) należy do najwyższych na świecie. Ciekawostek jest zresztą więcej – 2400 lat historii winiarstwa na tym terenie, 21 tys. hektarów winnic i aż 2900 winogrodników (przeciętna wielkość winnicy waha się pomiędzy 0,7 a 0,9 ha). Roczna produkcja to 100 mln litrów, z czego aż 70% przypada na wina białe. Oraz – by dopełnić obrazu – świetna strona internetowa o słoweńskich winach. Jako raczkujący rynek produkcji wina mamy od kogo się uczyć.

Słoweńskie winnice. © slovenialealth.ru.
Słoweńskie winnice. © slovenialealth.ru.

Ze słoweńskimi winami w Polsce spotykamy się od lat. Odkąd sięgam pamięcią, świetne wina od świetnych producentów – Movia i Santomas  –znajdują się w ofercie krakowskiego Dionizosa. Od dawna też smaczne wina musujące (a w ostatnim czasie także spokojne) możemy zakupić od importera Vino-Vita, skupionego wyłącznie na ofercie tego kraju (producenci Kristančič i Istenič), którego zresztą mogliście spotkać na Kiermaszu Winicjatywy. Słoweńskie wina pojawiły się także u Winematesów, niedawno recenzował je Wojtek Bońkowski.

Widok na winiarnie i winnice Puklavec & Frinends. © schneekloth.de.
Widok na winiarnie i winnice Puklavec & Friends. © Schneekloth.de.

Zaryzykuję jednak tezę, że tzw. statystyczny obywatel naszego kraju, z winami słoweńskimi pierwszy raz w życiu spotkał się w trakcie zakupów w supermarkecie. A jeśli był to Auchan lub nasz najpopularniejszy dyskont, z pewnością trafił na butelkę od Puklavec & Friends. A właściwie Jeruzalem Ormož, bo jeszcze do niedawna taką właśnie nazwę mogliśmy znaleźć na tych kolorowych etykietach. Czas przeszły jest tu jednak istotny, bo w ostatnim czasie u tego wielkiego producenta – pod jego pieczą znajduje się ponad 1,1 tys. hektarów upraw – dokonały się poważne zmiany.

Brzydko nie jest. © Fine Taste Die Welt.
Okoliczności przyrody. © Fine Taste Die Welt.

Przede wszystkim w nazwie przywrócono założyciela firmy – Martina Puklavca, który w 1930 roku stanął na czele spółdzielni winiarzy. Wydarzenia po II Wojnie Światowej były podobne w wielu krajach bloku wschodniego – firmę upaństwowiono, zmieniła nazwę na Jeruzalem Ormož, ale Puklavec pozostał na swoim stanowisku – dzięki temu na przełomie lat 50. i 60. XX wieku ukończono budowę nowoczesnej winiarni i piwnic. Po upadku komunizmu firma wróciła w ręce rodziny, a dzieło ojca kontynuuje jego syn Vladimir (wraz z córkami).

Znajome etykiety. © Michał Zięba.
Znajome etykiety. © Michał Zięba.

Historia tej marki w Polsce jest zawiła. Z jednej strony Puklavec & Friends poszukiwali (i wciąż szukają) stałego importera w Polsce, z drugiej –stale współpracują z supermarketami. W takiej sytuacji żaden rozsądny importer nie zdecyduje się jednak na współpracę. Słoweńcy postanowili więc  nie wprowadzać swoich flagowych etykiet do sieci i przynajmniej na razie słowo jest dotrzymywane – o czym świadczy Sauvignon Blanc z niedawnej oferty Biedronki, oferowany pod osobną marką. Sama zaś marka Jeruzalem Ormož jako mocno osadzona w świadomości konsumentów, ma funkcjonować wyłącznie na lokalnym rynku.

Zdecydowanie wart uwagi musujący Sauvignon Blanc. © Maciej Nowicki.
Godny uwagi musujący Sauvignon Blanc. © Maciej Nowicki.

Może dzięki tym działaniom wina do Puklavec & Friends będą stałym, a nie incydentalnym gościem w Polsce, tym bardziej że nowe roczniki robią naprawdę dobre wrażenie – zwłaszcza gdy producent nie eksperymentuje z cukrem resztkowym. Dobrze widać to na przykładzie win musujących – 100% Sauvignon Blanc (metoda Charmat) imponuje świeżością, a próbując go nie mamy wątpliwości, z jakim szczepem obcujemy. Ta sama uwaga dotyczy wina w wersji spokojnej, choć oprócz niego świetnie wypadł także Riesling 2015 – soczyście cytrusowy, z całkiem mocną strukturą. Podobnie prezentują się wina z wyższej linii Gomila (ręczny zbiór z wyselekcjonowanych parceli), które przeznaczone są do gastronomii. Szczególną uwagę zwracam na czysty, kwiatowy, jabłeczny, dobrze zbalansowany Pinot Grigio 2015 oraz Furmint 2015 – zdecydowanie bardziej owocowy niż węgierskie odpowiedniki, z charakterystycznym, goryczkowym posmakiem.

Gomila - warto zapamiętać tę nazwę. © Michał Zięba.
Gomila – warto zapamiętać tę nazwę. © Michał Zięba.

Puklavec & Friends trzyma w zanadrzu –– a konkretnie w czeluściach swoich piwnic – coś jeszcze. Chodzi mianowicie o starsze roczniki win białych, których kolekcja nosi dumną nazwę „Archiwów”. W czasie krakowskich targów EnoExpo mieliśmy okazję spróbować kilku roczników – od 1997 aż po 1971 i przekonać się, jak starzeją się poszczególnych szczepów. Z pewnością upływ czasu nie posłużył Sauvignon Blanc 1997 – dominują nuty korzenne, sucha słoma i przejrzała brzoskwinia, a całość brutalnie odarta jest z jakiejkolwiek świeżości. Kilka innych win robiło dużo lepsze wrażenie. Podobało mi się Chardonnay 1989 – z dobrym ekstraktem, dojrzałym owocem, nutami maślano-korzennymi, a przede wszystkim sporą kwasowością. W najlepszej formie było natomiast jedno z dwóch najstarszych win – Furmint 1971. Dojrzała pigwa, skórka cytrynowa, akcenty herbaty, przypraw i wyraźne nuty orzechowe – by wspomnieć tylko część dobijających się z kieliszka aromatów.

Archiwum. © Michał Zięba.
Archiwum. © Michał Zięba.

Degustacja tych win była z pewnością interesującym doświadczeniem i może stać się ono udziałem każdego, kto odwiedzi winnicę – w piwnicach spoczywa  wciąż spory zapas win z każdego rocznika. Problemem mogą być jedynie ceny – producent wycenił każdy z roczników naprawdę słono. Najmłodsze wina kosztują 29€, najdroższe – w tym wspominany Furmint – prawie 60€. W tej cenie gdzieś nad Mozelą można już kupić kilka naprawdę pięknie starzejących się rieslingów.

Zapasy spore, niestety ceny także. © gettyimages.ae.
Zapasy spore, niestety ceny także. © Getty Images.

Degustowałem na zaproszenie producenta.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Irek „blurppp” Wis

    Wina „współczesne” w większości ciekawe choć mocno komercyjne, zaś archiwalne bardzo przeszacowane jeżeli chodzi o cenę