Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Paul Pontallier (1956–2016)

Komentarze

Kilkanaście miesięcy po Anne Leflaive odszedł przed sześćdziesiątką jej rówieśnik, Paul Pontallier, dyrektor techniczny słynnego Château Margaux. Francuskie winiarstwo poniosło kolejną wielką stratę, itd., itp. Mnie bardziej martwi to, że znowu trzeba pisać o śmierci w dionizyjskim raju, który miał zapewniać jeśli nie nieśmiertelność, to przynajmniej długowieczność. Figa z makiem, kochani.

Paul Pontallier. © Wine Spectator.
Paul Pontallier. © Wine Spectator.

„Dyrektor techniczny” – to brzmi cokolwiek zimno, jednak wiadomo było powszechnie, że Pontallier, który pojawił się w Château Margaux w połowie lat 80., szybko stał się jego duchem, jego twórcą, jego wcieleniem; Château Margaux to był on. Słynął z kindersztuby, której w Bordeaux cokolwiek brak; miało się wrażenie, że nadrabia swą szlachetnością arystokratyczną wyniosłość i niedostępność bordoskiej socjety.

Degustowałem z nim twarzą w twarz kilka razy, o czym oczywiście chętnie opowiadam. Bo jest tak, że winiarscy dziennikarze znajdują sobie parę transcendentalnych punktów odniesienia, z którymi się później obnoszą; trzeba swoje szare istnienie sprawozdawcy jakoś uwznioślić. Toteż Pontallier był dla mnie kimś, którego sobie wysoko ustawiłem, żeby mieć poczucie własnego wejścia na wysokość – choć on, gdybyśmy się znowu spotkali, pewnie poznałby mnie z trudem, jeśli w ogóle. Tak czy owak, przeżyłem ważne chwile, które parokrotnie opisałem. Zwłaszcza spotkanie pierwsze; umówiony byłem na degustację, w sekretariacie coś im się pomyliło, wzięli mnie za szwedzkiego praktykanta, podesłali chłopaka z piwnicy, dopiero gdy odżegnałem się od Szwedów i studiów, zadzwonili wyżej. Nie liczyłem, że pojawi się sam Pontallier; przyniósł parę roczników, spędziliśmy ze dwie godziny na gadaniu o wszystkim, nie tylko o winie, a jego sposób degustowania przypominał mi, jak później napisałem, grę Milesa Davisa odwróconego bokiem czy plecami do publiczności. Później tam jeszcze wróciłem, degustowałem nadzwyczajny rocznik 2005, wysłałem mu tekst, powiedział, że kiedykolwiek pojawię się w Château Margaux, 2005 będzie na mnie zawsze czekał.

Pontallier był francuski jak mało kto – wydawał się absolutnym spełnieniem ducha kartezjańskiego, jego racjonalizmu. Jeśli nawet podszytego emocjami, to w sposób skryty. Był zresztą z wykształcenia naukowcem, z uosobienia scjentystą. Ze szkoły Bachelarda, który zanim zaczął pisać swe słynne książki o fantazmatach wyobraźni, opublikował parę równie istotnych książek o kondycji naukowej. Pontallier zbliżał się, owszem, do tej drugiej, wyobraźniowej strony myślenia, ale nie porzucał nigdy szkiełka i oka. Ja jako dziennikarz niewykształcony w naukach ścisłych przychodziłem do niego od strony językowej, właśnie wyobraźniowej, on zaś studził moje metafory, sprowadzał je na twardy grunt, choć nie negował ich całkowicie. Opowiadałem już wszystkim naokoło dialog, który dobrze zapamiętałem. Ja: Pięknie mineralne wino! On – Pan mówi oczywiście metaforycznie.

Taka była różnica. Kiedy mówiłem, że wino pachnie, dajmy na to, różami, on korygował z uśmiechem i lekkim dystansem w głosie: a tak, rzeczywiście pachnie jak róża. Mam wrażenie, że do wina podchodził strukturalnie, co mi zresztą najbardziej odpowiada w rozmowie o winie, a przynajmniej o bordeaux. To znaczy interesował go – znowu stuprocentowa Francja – układ sił w winie, zależność między garbnikami, kwasowością, alkoholem, owocowością. Oczywiście, wszyscy o tym mówimy, używamy słów „równowaga”, ewentualnie „harmonia”, lecz on umiał wniknąć w te pojęcia rzeczywiście głęboko.

Château Margaux z ery Pontalliera uchodzi za jedno z kilku największych win francuskich.
Château Margaux z ery Pontalliera uchodzi za jedno z kilku największych win francuskich.

Różne były jego Margaux, piłem słabsze, piłem wielkie. Jak każdy naukowiec z powołania eksperymentował, lecz bardzo ostrożnie. Miał pod sobą, jak to w Médoc, wielki zespół; przyzwyczajeni jesteśmy do myśli, że winiarscy artyści to samotne wilki na małych parcelach, którzy robią sami wszystko od a do z, jak – pierwszy przykład, który przychodzi mi do głowy – Laurent Vaillé z La Grange des Pères; takich lubimy i cenimy najbardziej. Ale o Paulu Pontallierze też myślę, że był artystą. Artystą kartezjanizmu, zarządzającym tradycją, historią i nowoczesnością zarazem.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Robert Borowski

    Za eno-prozę też powinno być jakieś Nike, albo chociaż palemka lub laur. A skoro Bieńczyk jest nadal w formie i nie osiada na tych laurach to może doczekamy się czegoś więcej niż memoriałów ? Na przykład mecz na butelki: włoski Bońkowski – francuski Bieńczyk ?

    • Piotr Skoworodko

      Robert Borowski

      takich meczy już kilka było (sam brałem w nich udział;) co nie znaczy, że nie przydałoby się więcej..

      • słownik języka polskiego

        Piotr Skoworodko

        Litości, meczów!!

        • Piotr Skoworodko

          słownik języka polskiego

          a zastanawiałem się nad tym nawet chwilę, mogłem sprawdzić.. ;-)

          • Robert Borowski

            Piotr Skoworodko

            Na pewne pocieszenie: prezes PZPN też odmienia ” takich meczy”. I w dodatku ubliża piłkarzowi, że „szczał na bramkę”.

          • JM

            Robert Borowski

            ubliża,że „szczał za bramkę”, a nie na bramkę…:)

          • słownik języka polskiego

            JM

            ‚szczanie za bramkę’ i ‚szczanie na bramkę’ – obie formy poprawne ;)

  • rurale

    Pontallier inwestował też w Chile. Tu słowo pożegnania z Vina Aquitania, której był udziałowcem – http://aquitania.cl

    • Wojciech Bońkowski

      rurale

      Dzięki za link, mało się wspominało o tej winiarni w różnych nekrologach.

  • Ja

    „Pontallier był dla mnie kimś, którego sobie wysoko ustawiłem, żeby mieć poczucie własnego wejścia na wysokość” Gombrowiczem jedzie, Panie Marku, proszę uważać, obecna władza nie będzie Pana hołubić za takie antypolskie nawiązania…

    • Ytong

      Ja

      Żenujące są te aluzje do polityki. Idź koleś na inne forum i tam sobie hejtuj o polityce i pisiorach i platfusach.

      • JM

        Ytong

        No Ty chyba możesz dołączyć….

  • Marcin Aleksander

    Świetny tekst i znowu smutny. Na marginesie… Hm, nigdy nie zrozumiem dopominania się u MB (brzmi niemal jak MJ) o kolejny suchy, kiepski edytorsko przewodnik (niepraktyczny) zamiast błagania o kolejne porcje wysmakowanych, skrzących się dowcipem, skrywaną z mruganiem erudycją, ale i nieukrywaną pasją, tekstów-kronik… Kiedy następny tom? Kiedy trójka?