Manifest Grudniowy
Rewelacyjny debiut nowego importera, Manifest Wino. Jacek Czaja z triumwiratem synów: Adamem, Krzysztofem i Michałem (Ociec, importować? – Importować!) otworzyli na początku grudnia sklep winiarski (wraz z obszernym wine barem; ceny wina na miejscu 20% wyższe od detalicznych) w raczej pustynnym winiarsko Lublinie. Na ulicy Przechodniej 4 Manifest Wino oferuje spragnionym piękny pakiecik win europejskich, z przewagą butelek włoskich. W portfolio – które jeszcze jest płynne, w trakcie cementowania się – wiele ciekawych win niekiedy w bardzo dobrych cenach.
Jacek Czaja jest żarliwym winomanem od długich lat; jeździł dotąd po Europie i degustował ku własnej prywatnej radości. Teraz skoczył w kipiel i postanowił przy pomocy, a raczej przy pełnym współudziale synów prowadzących interes i równie dobrych co on degustatorów, radość tę udostępnić publicznie. Zasada postępowania jest prosta: rodzina wybiera rodzinę. Czterech panów Czajów odwiedza winiarskie rodziny – większość win pochodzi z małych, niekiedy bardzo małych posiadłości – i wybiera dokładnie to, co im smakuje. Jak na razie bez ulgowej taryfy i bez kompromisów na rzecz, ujmijmy to tak, praw rynkowych. Miej serce i importuj z sercem, że powiem szumnie i z nadzieją, że nic się nie zmieni. Brawo i tak trzymać!
Miałem okazję spróbować kikunastu win z całkiem już dużego wyboru.
Prosecco od Ruge, a konkretnie L’Essenziale Col Fondo, refermentowane w butelce (trzeba dobrze wstrząsnąć butelką, by wzburzyć osad). Bardzo powietrzne, ozonowe, z nieco landrynkowym, ale niewulgarnym owocem, bardzo atrakcyjne i przyjemne. 35 zł, podbije serca wszystkich gości, jeśli coś organizujecie. Moja rada: bierzcie na zapas, zwlaszcza przed Sylwestrem. Dostępne są też inne wina tego producenta (oraz prosecco innych winiarzy). W bąbelkach również jedna z gwiazd Franciacorty – Cavalleri.
Z propozycji austriackich piłem trzy wina Ludwiga Neumayera z Traisental; wysoko ocenianego przez przewodniki. Wszystkie – z dopiskiem vegan na etykietce – bardzo dojrzałe, oszczędne pod względem procentów i bardzo żywe, mimo pełnej materii. Grüner Veltliner Engelberg 2014 za 45 zł. Moja rada, jeśli lubicie GV soczyste i lekkie zarazem – wykupujcie wszystko. Ponadto dwa wina z wyższej półki: Der Wein von Stein. Oba z 2014: bardzo dobry Weissburgunder (trudno spotkać dobre wersje tej odmiany; nie lubię jej szczególnie ze względu na rodzaj neutralności często w nią wpisanej; w tym winie jest coś przyjemnie naturalnego, no ale 105 zł) i Riesling za 95 zł we wspomnianym stylu, pełnia versus świeżość, mało „niemieckich” i odmianowych nut rieslingowych, w zamian doznanie pełnej, nieco południowej dojrzałości, amatorzy rieslinga na start. Ceny dość zbliżone do austriackich.
Bardziej kamienisty, stalowy, szczuplejszy Weissburgunder Steirische Klassik 2014 pochodzi od Hannesa Sabathi, winiarza również wysoko w Austrii cenionego. 43 zł to dobra cena; dostępne są też inne wina Sabathiego.
Wybór francuski jest skromny, ale całkiem mocny. Bardzo dobry producent z Beaujolais: Jean-Paul Dubost. Świetne Beaujolais-Villages za 38 zł, baaardzo ładne gamay. Moja rada, jeśli lubicie ten szczep – bierzcie wszystko na zapas.
I rzadkie u nas wina jurajskie. Czyli Rijckaert z kilkoma chardonnay (także burgundzkimi) w cenie ok. 40–49 zł oraz za 89 zł Arbois Savagnin Grand Élevage Vieilles Vignes 2009, wino „ouillé” czyli bez dostępu tlenu, jak w tradycyjnych winach jurajskich. Jeszcze młode, zwłaszcza w bukiecie, nieco zdominowanym przez beczkę, ale usta już otwarte, mocne, ekspresywne, na trzy gwiazdki i świetne pod względem gastronomicznym, wytrzyma wiele potraw. Rijckaert, producent bardzo znany (Belg, uczeń innego Belga, wielkiego Jean-Marie Guffensa, ale posiadłość przejął teraz utalentowany Florent Rouve), miał w ostatnich latach nieco gorsze chwile, jednak ostatnie dwa roczniki są już dobrze notowane. Ceny niemal jak we Francji.
Piłem jedno wino niemieckie. Mozelski Riesling Alte Reben 2014 z 70-letnich krzewów od Carla Loewena. 45 zł za wino wytrawne (12%), z bardzo dobrą równowagą między kwasowością i słodyczą podaną na mineralnym talerzu. Cena równa niemieckiej; moja rada – obkupić się na zapas.
Wracam do Włoch. Barbera d’Asti Superiore La Cricca 2012 od Roberto Ferrarisa. Są dostępne również dwie jego wstępne barbery za 40–45 zł. Za tę płacimy 60 zł, warto się obkupić po uszy, cena niemal równa włoskiej. Podchodziłem do wina ostrożnie, bo etytkietka zapowiada aż 15%. Czuć je w nosie, ale usta świetne, alkohol siedzi cicho, mnóstwo soczystej wiśni i jeżyny w chłodnej osnowie, świetna barbera!
I inny przebój, do skosztowania choć raz, bo to 150 zł. To zresztą w tej chwili najniższa cena na świecie, jeśli Wine Searcher nie kłamie. Le Piane 2007 z marginalnej apelacji piemonckiej Boca (croatina, nebbiolo plus odrobina vespoliny), asfaltowo-czereśniowe, nieco rustykalne wino z fantastycznym charakterem, starzone w dużych beczkach, żadnego śladu drzewa, bardzo dobre, kawał autentyczności w gębie. I rzadkie na domiar, trudne do dostania, na ponad cztery gwiazdki. Duży przebój.
I na koniec za 95 zł z Lombardii wino zaskakujące; gdybym wiedział, że to 90% merlota, w życiu bym do niego nie podchodził. To byłby błąd. Nepomuceno 2009 z Cantriny w apelacji Benaco Bresciano. Również 15% alk. dobrze zintegrowanych, wino mocne, ale nie ociężałe, bardzo szczególna, intrygująca interpretacja odmiany, do której bordoski zabobon zakazuje mi wstępu. A tu proszę. Do skosztowania choć raz.
W sklepie Manifest Wino jest jeszcze sporo innych, ciekawych win (Soave, Verdicchio, Chianti w cenie ok. 40–45 zł). Chapeau bas, Panie Ojcze i Panowie Synowie, to wszystko to bardzo dobra wiadomość dla Lublina. I może w przyszłości dla Warszawy, wedle nieśmiałych jeszcze planów.
Źródło win: dostarczone do degustacji przez importera.