Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

#Ludzie: Sławomir Chrzczonowicz

Komentarze

Sławomir Chrzczonowicz

Sławomir Chrzczonowicz

Ukończył chemię na Politechnice Warszawskiej, przez kilkanaście lat pracował przy syntezie i marketingu leków. Następnie działał w kilku firmach importujących i dystrybuujących wina i mocne alkohole. Wykładowca w klasie kelnersko-sommelierskiej w pomaturalnej szkole hotelarsko-gastronomicznej na ul. Krasnołęckiej w Warszawie. Obecnie odpowiedzialny za wybór win, kontakty z winiarzami i szkolenia w firmie Winkolekcja. Napisał dwie książki, w planach jeszcze trzy i to będzie wszystko.

Dlaczego wino?

Całkowity przypadek. Dawno temu, pracując w firmie farmaceutycznej, znalazłem się na kilkutygodniowym stażu we Francji, akurat w Beaujolais, podczas winobrania. No i przyznam, że mnie wzięło i tak to trwa.

Mój ulubiony region winiarski to…

Bordeaux, bo to jednak największe wina i Korsyka, bo tam są przyjaciele.

Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…

Nie myślę o reinkarnacji, ale jeżeli już, to chyba pinot noir, niezdecydowany jak ja.

Na co dzień piję wino…

Różne, z różnych sklepów, czasami z supermarketów lub przywiezione z podróży, zazwyczaj między 20 a 40 zł.

Wino, które zmieniło moje życie…

Wino zmieniło moje życie – po prostu tak. Jako zjawisko, styl życia, fascynacja. Złożyło się na to wiele win, ale nie było butelki, która spowodowała jakiś nagły zwrot akcji.

Najwięcej wydałem na butelkę…

80 $ za Muntada Gauby’ego w sklepie w Collioure.

Wino i jedzenie – warto łączyć?

Absolutnie tak, przy czym zawsze jest jeszcze trzeci, równie istotny element – kontekst. Pamiętam, jak kiedyś w hali targowej w Tuluzie, w barze między stoiskami z serami, rybami i wędlinami, w kilka osób jedliśmy kuskus z jagnięciną, popijając lokalnym, stołowym négrette i przegryzając kozim serem. Było to przepyszne. Marek Bieńczyk powiedział potem, że w życiu nie widział tak szybko opróżnianych karafek. Ale oprócz jedzenia i wina, które nieźle pasowały, liczył się też ten kontekst wspólnej biesiady paru zaprzyjaźnionych osób. I właśnie ten kontekst sprawił, że połączenie było idealne.

Najtrudniejsze w winie jest…

Rzetelny, a zarazem ciekawy opis. Picie idzie jakby łatwiej.

Butelka, o której marzę…

Butelka, a raczej butelki kupione w naszych sklepach bez banderol.

Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…

Takich słów czy określeń jest parę – choćby mineralność. Gdy ktoś nie wie co napisać – pisze „mineralne”. Inne takie słowo to „zrównoważone” – sam go pewnie nadużywam. Generalnie za dużo jest lania wody i braku odpowiedzialności za słowo, tym bardziej, że subiektywna z natury materia temu sprzyja.

Przyszłość wina to…

Chciałbym, aby była to niepowtarzalność win z małych, niezależnych winnic. Obawiam się jednak, że przyszłość to będą wina w puszkach z dyskontów.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Piotr

    P.Sławomirze-absolutnie podpisuję się pod tym,co napisał Pan w odpowiedzi na pytanie: Ludzie piszący o winie nadużywają słowa….,a więc za dużo jest lania wody i braku odpowiedzialności za słowo itd.Do lania wody dodałbym jeszcze koloryzowanie i poetykę,co do odpowiedzialności za słowo powiem krótko- to smutne i prawdziwe.Ponieważ jak Pan pisze subiektywna z natury materia temu sprzyja więc mamy w większości do czynienia z opiniami,ocenami tak naprawdę niewiele wartymi.Nie ukrywam,że z przyjemnością czytam Pańskie teksty,merytoryczne,treściwe i wolne od niepotrzebnego w/w wodolejstwa.Podobnie również chętnie czytam i wysoko oceniam wszystko to co pisze Red.Nacz.MW,zarówno na łamach Winicjatywy jak i MW.
    Jeśli chodzi o słowo mineralne to nie do końca się z Panem zgadzam.Mam tutaj na myśli przede wszystkim wina tokajskie a w szczególności wytrawne.Z uwagi na podłoże skalne mamy do czynienia w znakomitej większości z winami o charakterze mineralicznym.Wiem co piszę ponieważ na przestrzeni kilkunastu lat,wypiłem ich ogromne ilości.Zresztą wystarczy przeczytać ich opinie,oceny w fachowej literaturze węgierskiej gdzie opisy  zaczynają się zwykle od słowa asvanyas / mineraliczny /.Kończąc życzę Panu spokojnych i radosnych Swiąt Bożego Narodzenia oraz szczęsliwego Nowego Roku.
    P.S.Jestem przekonany że przygotował Pan sobie na święta kilka wyśmienitych win,zatem wspaniałych wrażeń przy ich konsumpcji.Ja też sobie już przygotowałem,z białych jak zwykle wytrawne i słodkie Szepsego,no a z czerwonych to niezawodne Villany-Gere A. i Tiffan ich Top-Wine.Pozdr.

    • Sławek Chrzczonowicz

      Piotr

      Dziękuje za dobre słowo i życzę wszyustkiego najlepszego w tym wyjatkowym okresie, no i Szepsy i Gere – zazdroszczę.

  • Lech Malysz

    Witam serdecznie z Zaolzia, RC.
    Chcialem zapytać, czy ma Pan doświadczenie z winami morawskimi, czy zetknal sie Pan z nimi osobiście? O morawskich winach w Polsce coraz glośniej, jednak brakuje ich na pólkach sklepów winiarskich. Co jest tego powodem? Chetnie bym nawiazal kontakty wlaśnie w tej kwestii.
    Pozdrawiam i žycze milych i spokojnych Świat Božego Narodzenia i wszystkiego dobrego do roku 2013
    Lech Malysz
    lechm@seznam.cz