Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

#Ludzie: Piotr Wyszomirski

Komentarze
© Archiwum prywatne.

Piotr Wyszomirski

Importer wina związany z Australią od 1982 roku. Wydawca „Encyklopedii wina australijskiego” Jamesa Halliday’a. Właściciel firmy Wines United, reprezentuje najlepsze winnice antypodów, których większość nigdy wcześniej nie była dostępna w Polsce. Od ponad pięciu lat zachęca winomanów do odkrywania winnych smaków Australii i Nowej Zelandii. Zarażony pasją poszukiwania idealnego smaku, harmonii, koloru i miejsca.

Dlaczego wino?

Po 10 latach życia spędzonych w Australii to była naturalna droga. Mieszkałem w Adelajdzie w zasięgu pół godziny drogi samochodem od najlepszych australijskich winnic. Moi przyjaciele pracowali (i do dziś zresztą pracują) w winnicach. Zbiory, pogoda, szczepy, roczniki zawsze były tematem codziennych rozmów. Nie da się żyć w Australii, nie chłonąc kultury wina. Nawet nie zauważyłem momentu, w którym wino stało się integralną częścią mojego życia. Mam wrażenie, że było nią zawsze. Teraz cieszę się, że promując to, co Australia ma najlepszego – wino, a co za tym idzie styl życia: otwartość, odwagę, luz – mogę odwdzięczyć się jej za to, że w czasie emigracji lat 80. dała szansę tylu Polakom.

Mój ulubiony region winiarski to…

Adelaide Hills. Położony 400–500 metrów nad poziomem morza, robi wrażenie nietkniętego, wciąż dzikiego zakątka Australii. Zapach mięty, eukaliptusów, cytrusów, jabłek z pobliskich sadów, pieprzu jest tam odurzający. Z jednej strony lekki, odświeżający, z drugiej wyraźny – jak australijskie wina. To kwintesencja antypodów. Dzięki bliskości parków narodowych, kangury mieszkające w winnicach są tam czymś zupełnie normalnym.

Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…

Rieslingiem! Człowiek–riesling z każdej sytuacji wyciągnie to, co najlepsze. Choć boję się, że bardziej jestem shirazem (duży), albo jeszcze gorzej – pinot noir (trudny)…

Na co dzień piję wino… 

Na co dzień piję swoje wina. Do polskiego jedzenia wybieram bogate australijskie shirazy, a kiedy chcę sobie przypomnieć upalne popołudnie w Adelaide Hills, sięgam po Mrs Wigley Rosé z Wirra Wirra lub sauvignon blanc Shaw & Smith i żałuję, że sałata tajska z kraba i grillowane kalmary wciąż są rzadkością w warszawskich knajpach.

Wino, które zmieniło moje życie…

Wirra Wirra Church Block 1979. Spróbowałem go na początku w 1983 roku w jednej z australijskich restauracji. Wstyd się przyznać, ale nie pamiętam, kto był na tej kolacji, natomiast doskonale pamiętam smak wina i to uczucie poznawania czegoś zupełnie nowego. Otworzył się przede mną zupełnie inny świat.

Najwięcej wydałem na butelkę…

Może nie najwięcej, ale w kategorii ważności na pewno wymieniłbym Penfolds Grange 1986, kupiony na początku lat 90. Mam tę butelkę do dziś. Czeka na specjalną okazję. Cena w tamtych czasach wynosiła zaledwie ok. $80, dziś ponad dziesięć razy więcej.

Wino i jedzenie – warto łączyć?

Warto, pod warunkiem, że do tej konstelacji dodamy ludzi, miejsce, atmosferę rozmowy. Dopiero wówczas powstaje ten unikalny moment.

Najtrudniejszy w winie jest…

…proces produkcji, którego nigdy nie da się do końca kontrolować. Zbyt wiele czynników wpływa na efekt końcowy. Mówi się, że pogoda w Australii jest stabilna, a roczniki do siebie podobne. To nieprawda, zwłaszcza w jej południowej części. W 2011 tuż przed samym zbiorami deszcze zniszczyły 80% owoców, z kolei rok 2008 zasłynął z upałów. Do tego dochodzą jeszcze pożary buszu. Możemy tylko starać się naprowadzać wino na dobrą drogę.

Butelka, o której marzę…

Penfolds Bin 60A 1962. Wino enologa Maxa Schuberta, który podobno zaczynał pracę jako goniec w winnicy Penfolds. Według Decantera jedyne wino spoza Francji w pierwszej dziesiątce najlepszych win świata.

Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…

„Ja”. Ja myślę, ja wiem, ja bym tak zrobił… Spójrzmy na prawdziwych winiarzy, których walka z siłami natury, świadomość tego, że mają wpływ tylko na ułamek życia wina, uczy pokory. Ci najlepsi to niezwykle skromni ludzie. Co roku podejmują wyzwanie i nie zawsze wygrywają tę walkę.

Przyszłość wina to…

Nowi konsumenci, nowe rynki i nowi producenci. Dostępność wina i otwartość ludzi pijących wino.  No i tradycja… ale bez korka.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.