#Ludzie: Mikołaj Wierzbicki
Mikołaj Wierzbicki
Zawodowo zajmuje się problemami winy, nie wina. Pije okazjonalnie sam lub z kolegami. Niedawno reaktywował przedwojenny Polski Touring Klub i zamierza w ten sposób połączyć wszystkie swoje pasje – klasyczną motoryzację, wino, podróże i historię Pomorza.
Dlaczego wino?
Bo każda butelka może być inna.
Mój ulubiony region winiarski to…
Toskania i Collio, a jeśli chodzi o słodycze, to Tokaj i Madera.
Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…
Prawdziwym bastardo ;-)
Na co dzień piję wino…
Ostatnio nie mam ochoty na wina typu „na co dzień”, wolę otworzyć jakąś przemyślaną butelkę raz na jakiś czas.
Wino, które zmieniło moje życie…
Wciąż przede mną, ale to miła perspektywa.
Najwięcej wydałem na butelkę…
Którą potem dałem w prezencie… a następną w kolejce przyniosłem na degustację. Coś ze mną nie tak.
Wino i jedzenie – warto łączyć?
Do pewnego poziomu. Są butelki, których bym do jedzenia nie otworzył.
Najtrudniejsze w winie jest…
Przezwyciężenie potrzeby nazywania. Czasem dobrze jest się zachwycić bez słów.
Butelka, o której marzę…
Szampan, który kiedyś przyśnił się mojej mamie i wiele razy mi o tym opowiadała. Mam nadzieję, że istnieje i że kiedy go spróbuję, będę wiedział, że to ten.
Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…
Pijalne. To przykre słowo.
Przyszłość wina to…
Chciałbym, aby to były tak zwane wina naturalne albo chociaż wina autorskie, z własną opowieścią.