Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

#Ludzie wina: Ewa Wieleżyńska

Komentarze
© Archiwum prywatne.

Ewa Wieleżyńska

Zastępczyni redaktora naczelnego „Magazynu Wino”. Zanim zajęła się pisaniem o winie, tłumaczyła literaturę francuską, m.in. Michela Houellebecqa. W jakiejś mierze biedzeniu się nad przecinkami w jego książkach, w których pozbawieni substancji bohaterowie żywią się głównie konserwami i mrożonkami od Picarda, zawdzięcza zwrot życiowej akcji.

Dlaczego wino?

Bo jest nieustającą podróżą.

Mój ulubiony region winiarski to…

Piemont. Mogłabym w tym miejscu długo opowiadać o tym, o czym już nieraz mówiłam, że jest fascynujący, bo wina takie zróżnicowane, bo bogactwo endemicznych szczepów i tak dalej, i tym podobnie… Ale być może prawdziwszy powód jest taki, że od razu poczułam się w Piemoncie u siebie. Z szerokościami geograficznymi jest podobnie jak z ludźmi: odczuwamy chemię z jakimś regionem albo nie. Piemont po prostu wszedł mi w krew.

Po dwóch miesiącach niebytności tam, już kombinuję, kiedy by tu kupić bilet do Turynu. Tęsknię za piemonckimi widokami i smakami, a przede wszystkim za ludźmi, którzy – takie jest moje doświadczenie – są niezwykle otwarci, gościnni, szczodrze obdarowują swoją wiedzą i czasem. Piemont poza tym to region, który winiarsko jeszcze się tworzy, jest w nim wciąż wiele do odkrycia i opisania. No i, co tu dużo gadać, daje światu barolo i barbaresco – jedne z najbardziej ekscytujących win, które wciąż można kupić za rozsądne pieniądze.

Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…

Idea reinkarnacji jest zbyt przyjemna, by marnować ją na wyobrażanie sobie, że człowiek będzie szczepem. Chciałoby się dużo… Chociaż życie póki co dość łagodnie się ze mną obchodzi, więc cholera wie, czy w przyszłym wcieleniu nie przyjdzie za to zapłacić.

Na co dzień piję wino…

O ile nie piję win, które mam recenzować, albo tych, które przywiozłam z podróży, do picia na co dzień najchętniej kupuję białe Niemcy, Austrię i Węgry. Z mniejszym lub większym powodzeniem forsuję picie białych win czerwonej frakcji w domu, która na co dzień wolałaby pić cabernety. Kupuję w sklepach specjalistycznych, bo znam tamtejsze wina, mam zaufanie do sprzedawców i lubię ich spotykać. W dyskontach i supermarketach nie kupuję głównie dlatego, że w ich zatłoczonych przestrzeniach dostaję lekkiej nerwicy.

Wino, które zmieniło moje życie…

Magazyn Wino.

Najwięcej wydałam na butelkę…

Na szczęście nie mam pamięci do wydatków, bo nie czyniłabym kolejnych. Najwięcej kosztowały mnie rozmaite bordoskie grands crus classés kupowane stereotypowo dla mężczyzn. Stereotypowo bywało, że znajdowało się wśród nich Château Calon-Ségur. I stereotypowo – bilans zysków i strat tych życiowych inwestycji nie zawsze był dodatni.

Wino i jedzenie – warto łączyć?

Wino i jedzenie to para nieodłączna. W zasadzie zawsze je łączę. Poza tym, że lubię czasem wino do pisania, lubię wino do pakowania walizki i, rzecz jasna, sauté uwielbiam szampana.

Najtrudniejsze w winie jest…

Najtrudniejsze jest odpowiednie dać winu – słowo, by strawestować klasyka.

Butelka, o której marzę…

Nie marzę o butelkach. Jasne, że by się chciało pojechać tu i tam, wypić to czy tamto, zdążyć jeszcze z tym i owym porozmawiać, ale to nie jest w sferze marzeń. Może dlatego, że mam poczucie, że już trochę w życiu wypiłam i jeszcze sporo wypiję. Poza tym o magii wina decyduje w dużej mierze sytuacja. Raczej więc marzę, by więcej wielkich butelek pić w bliskim mi towarzystwie, a nie w warunkach sterylnej degustacji czy kolacji dla dziennikarzy. Zrzucanie się na wymarzone butelki w gronie wine geeków w ogóle mnie nie interesuje.

Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…

Trudno mi się wypowiadać na ten temat, bo sama piszę o winie i sama używam wielu słów, które różnych ludzi denerwują, jak dowiaduję się z tej ciekawej rubryczki. Różnych ludzi różne. I pewnie też tak jest, że różni dziennikarze nadużywają różnych sformułowań. Ja nawet jako „szefowa działu korekty” zbieram na to papiery. Mam folder na Andrzeja Daszkiewicza, który jako człowiek subtelny i ostrożny nadużywa określeń „dość” i „nieco”, Tomka Prange, który szafuje słowem „cieliste”, redaktor Kurzeja z kolei miewał rozmaite „kurzeizmy”, których magazynowa cenzura mu na ogół nie przepuszczała. Mawiał, że „wino jedzie huntem”, że jest „wunderbarowne”, że „nie urywa…” wiadomo czego – cały słownik można by stworzyć. Trzymam to wszystko w moim archiwum X i kiedyś napiszę felieton o neurozach degustatora.

A poważnie: gdybym miała szukać określeń, które mnie osobiście drażnią i których sama bym nigdy nie użyła, to byłby to z pewnością „kawał wina” (które irytuje mnie w równej mierze jak „kawał kina” Jacka Szczerby) oraz „dobra robota”. Bo po pierwsze są puste, a po drugie i istotniejsze, jest w nich coś z poklepywania winiarza po ramieniu, z paternalizacji: „dobra robota, chłopie, brawo, continua così!”. Rozgadałam się, ale nadużywanie słów to swego rodzaju specjalność każdego piszącego o winie.

Przyszłość wina to…

Myślę, że warto sobie zdać sprawę przede wszystkim z teraźniejszości. Żyjemy w bardzo uprzywilejowanym czasie. Średnia jakość win nigdy nie była tak wysoka. Wino z różnych szerokości geograficznych nigdy nie było równie dostępne (globalizacja ma swoje dobre strony). W winie, podobnie jak w światowych kuchniach, możemy wybierać i przebierać: dziś pić Nową Zelandię, jutro Gruzję, w zależności od nastroju i potrzeby. Przyszłość wina w sensie jakościowym, bo nie w sensie cyfr globalnych, to winiarze, którzy będą stawiali na szczepy lokalne i wina jak najmniej poddane technicznej manipulacji.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.