Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

#Ludzie wina: Mariusz Glenszczyk

Komentarze
fot. archiwum prywatne Mariusza Glenszczyka

Mariusz Glenszczyk

Pasjonat wina z zamiłowania, dzięki któremu nieprzerwanie od ponad 25 lat robi to co lubi, a nie to co musi. Ciekawy życia oraz ludzi podróżnik, odkrywca przestrzeni geograficznych i meandrów umysłu. Z wykształcenia inżynier, ekonomista, filozof i prawie enolog (w trakcie studiów enologicznych). Zawodowo związany od dawien dawna z czołowym importerem win TiM S.A. (Wiceprezes Zarządu). Członek Rzeczywisty Stowarzyszenia Sommelierów Polskich.

Dlaczego wino?

Od niego wszystko bowiem się rozpoczęło, było istotą przemiany, a obecnie stało się treścią, drogą i celem jednocześnie.

Mój ulubiony region winiarski to…

Każde wskazanie jednego regionu jest jednoczesnym wykluczeniem pozostałych. Wyróżnienie zaś wielu byłoby zbyt dalekim uogólnieniem. Myślę, że w pamięci żywej pozostaje zawsze ten pierwszy (Saint-Émilion) oraz ostatnio zwiedzany (Marlborough).

Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…

Ze względu na trudność w uprawie i winifikacji, a zarazem szlachetność jego finalnego wykorzystania – to zdecydowanie pinot noir.

Na co dzień piję wino…

Na co dzień piję  wina o dużym spectrum cenowym, lecz zawsze w ujęciu właściwej relacji cena do jakości.

Wino, które zmieniło moje życie…

Pomimo upływającego od tego momentu ćwierćwiecza pamiętam je doskonale – był to bardzo młody riesling wypity podczas pierwszych prac w winnicach przy zbiorze winogron. Po kolejnej butelce – sam zadałem sobie pytanie „dlaczego nie wino?”.

Najwięcej wydałem na butelkę…

Dużo za dużo, ale dla równowagi emocjonalno – ekonomicznej (raz czy dwa) dużo za mało.

Wino i jedzenie – warto łączyć?

W zależności od pory dnia i konkretnej sytuacji każda forma spożycia wina jest poprawna. Nowozelandzki sauvignon blanc jest idealnym towarzyszem letniego poranka, kalifornijski white zinfandel nieźle czuje się w naszym towarzystwie do południa, podczas gdy krągły merlot chętnie pojawia się w godzinach lunchu, a mięsisty cabernet sauvignon czy dobrze zbudowany shiraz  z przyjemnością zlustrują nasze stoły podczas wieczornych biesiad kulinarnych. Szeroki wachlarz szczepów i bogactwo ich kupaży zachęca wręcz, aby sięgać po wina za każdym razem, gdy tylko poczujemy taką potrzebę.

Najtrudniejsze w winie jest…

Jego przesłanie do nas samych. Każde wino to żywy organizm, który na ogół ma nam coś do powiedzenia. Wchodząc z nim w kontakt podejmujemy próbę jego opisu oraz oceny, bardzo często w limitowanej przestrzeni czasowej, natomiast z dużym trudem przychodzi nam zrozumienie, co w istocie ma ono nam do powiedzenia.

Butelka, o której marzę…

Odpowiedź na tak zadane pytanie jest trudna, gdyż a priori musiałbym założyć, że istnieje pewien ideał wina (wiem, narażam się wielu osobom), który powinien być wzorcem dla innych. Marzę zatem o winie, które zaskoczy mnie absolutnie pozytywnie i zniewoli swą złożonością.

Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…

Do istnego szaleństwa doprowadza mnie określenie „niezłe winko” lub „wyraźnie wyczuwalne chipsy dębowe”.

Przyszłość wina to…

Nasze nastawienie do niego samego, wyrażone chęcią poznania jego historii, sposobu upraw winorośli, procesów jego powstawania oraz winifikacji, a także aspektów zdrowotnych z nim związanych. W dużym uproszczeniu można rzec, że przyszłość nasza jest tożsama z przyszłością wina, gdyż nakreśla ono pewien styl życia, niezależnie od płci, wieku, wykształcenia czy pozycji społecznej jego sympatyków.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Marcin Jagodziński

    „Do istnego szaleństwa doprowadza mnie określenie „niezłe winko” lub „wyraźnie wyczuwalne chipsy dębowe””

    Mnie też, ale tylko użyte w jednym zdaniu.

  • Robert Szulc

    A ja uwielbiam termin „redukcja z porzeczki”. Brzmi jak zadanie z matmy na maturze, gdzie porzeczka Ef od iks do kwadratu równa się w liczniku pierwiastek trzeciego stopnia z szesnatu, w mianowniku kosinus igrek trzy do kwadratu… itp. itd.

  • Jacek Taranko

    „chipsy dębowe” :) uśmiałem się mocno

  • deo

    Nie spodziewałem się, że w firmie TiM, a szczególnie w zarządzie, pracuje ktokolwiek, kto mógłby być zainteresowany samym winem, a nie biznesem z winem związanym. Po wielu bolesnych doświadczeniach przestałem, choćby z ciekawości, kupować butelki pochodzące od tego importera. To były wyroby noszące wyraźne cechy szczególnego terroir Hamburga. Dawno wprawdzie niczego od TiM nie próbowałem, ale nie sądzę, żeby w ich ofercie wystąpiły jakieś szczególne zmiany poza zwiększeniem ilości półwytrawnych Merlotów z Nowego Świata.

    • gość

      deo

      Szanowny komentatorze, jeżeli masz jakieś negatywne uwagi to zostaw je dla siebie, nikogo nie interesują tu Twoje prywatne, przykre doświadczenia, związane z firmą TiM. Panu Mariuszowi Glenszczyk natomiast gratulujemy doskonałego wywiadu. pozdrawiam

  • Jakub Malecki

    Ładny PR, ale jakoś tekst ten strasznie kłóci się z ofertą produktową TiM-u.

    • Julian

      Jakub Malecki

      szkoda że nie opowiedział o pięknym projekcie z Kalifornii Carla & Romeo