Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Winobranie w Zielonej Górze

Komentarze

Gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś wybrał się do Zielonej Góry na tamtejsze Winobranie z zamiarem poznania zielonogórskiego winiarstwa, albo z pomysłem spróbowania przy tej okazji lokalnego wina, przeżyłby spory szok. Lądował bowiem ów ktoś w centrum klimatów odpustowych, otoczony stoiskami z odzieżą, słodyczami, oscypkami, niedźwiedzimi skórami i kocami prosto z Peru. Z głównej sceny śpiewały przebrzmiałe gwiazdy, których głos mieszał się z zapachami grillowanej kiełbasy, frytury i popcornu. Namiastką „kultury” winiarskiej był tradycyjny korowód Bachusa, a namiastką wina – to, co można było znaleźć na stoiskach gastronomicznych, a więc Fresco, Kadarka, Egri Bikavér, winiarstwo mołdawskie oraz oferta firmy Bartex (choć było także stoisko z winami Biedronki). Lokalnych winiarzy było jak na lekarstwo, a kulminacja nastąpiła w roku 2009, gdy wskutek fantastycznych pomysłów magistratu dotyczących połączenia imprezy winiarskiej z lunaparkiem, winiarze ostatecznie imprezę zbojkotowali, organizując własne Dożynki Winiarskie w Skansenie Etnograficznym w Ochli (szerzej pisał o tym Wojciech Bońkowski). Byłem właśnie jednym z tych, którzy parę lat temu odwiedzili Winobranie i po tej wizycie, okraszonej dużą ilością grzanego wina (bo temperatura oscylowała w granicach 10′ C), przez kolejne lata w Zielonej Górze się nie pojawiałem. Aż do tego roku.

Zielonogórski Bachus, król winobrania.
Zielonogórski Bachus, król winobrania. © Winobranie.zgora.pl

Okazją był V Ogólnopolski Konkurs Win o Grand Prix „Winobranie 2014” pod patronatem Prezydenta Zielonej Góry, w jury którego miałem przyjemność zasiadać wraz z Wojciechem Gogolińskim (Czas Wina, przewodniczący), Wojciechem Bosakiem (Winologia.pl) i Mirosławem Stępniem (winiarz Ziemi Lubuskiej). Pod naszą ocenę trafiło 56 win, z których duża część pochodziła od lubuskich winiarzy. Wskutek wielu rozmaitych problemów (najczęściej wymieniane była logistyka i położenie Zielonej Góry względem miast – gospodarzy innych spotkań winiarskich), wina z tego regionu są dość słabo reprezentowane na wszelkiego rodzaju degustacjach, konwentach i seminariach. A szkoda, bo jest się czym pochwalić. Lubuskie to także dowód na to, że możemy już śmiało mówić tak o polskich regionach winiarskich, jak i różnicach między nimi. O ile na Podkarpaciu dominują szczepy hybrydowe, na Dolnym Śląsku Vitis vinifera, to tu mamy dość ciekawy miks: w winnicach uprawia się często białą hybrydę i czerwoną V. viniferę. A mówiąc po ludzku: piliśmy i seyval blanc, i aurorę, i rieslinga, i pinot blanc, a także zweigelta, dornfeldera, pinot noir, rondo i regenta.

Dobre kierunki. © Maciej Nowicki.
Dobre kierunki. © Maciej Nowicki.

Wnioski? Optymistyczne. Jedynie kilka win ewidentnie odstawało jakościowo, przy czym jedno (zgodnie z etykietą) powstało z cabernet sauvignon – wynik nie powinien więc dziwić. Zaskoczenia? To bodaj pierwsza degustacja polskich win w tym roku, gdzie wina czerwone wypadły lepiej od białych. W czasie Konwentu boleśnie przekonywaliśmy się o ich zieloności, a ja postulowałem, by nie robić ich za wszelką cenę, tymczasem teraz spróbowaliśmy wielu naprawdę smacznych (Pinot Noir 2013 z Winnicy Korol, Dornfelder 2013 z Winnicy na Leśnej Polanie, Pinot Noir & Alibernet z Winnicy Ingrid). Choć picie regenta za młodu to grzech, byliśmy mile zaskoczeni Regentem 2013 z Winnicy Cantina – mimo że nadal warto dać mu czas, nie był ani zielony ani tak potwornie garbnikowy jak wielu jego kolegów po fachu.

Wino festiwalowe. © Maciej Nowicki.
Wino festiwalowe. © Maciej Nowicki.

Podobnie soczysty był Regelt 2013 z Winnicy nad Jarem. Kolejny raz dobrze wypadły czerwienie z Winnicy Rodziny Steców, zwłaszcza Leron Cuvée 2013 i Léon Millot 2013. Ale prawdziwą klasę i kolejne potwierdzenie by dać czerwonym winom trochę czasu przed ich spożyciem pokazały starsze roczniki. Karmin 2012 (kupaż regenta z cabernet cortis) z Winnicy Zawisza, Regent 2012 z Winnicy Smuga czy Rondo 2012 z Winnicy Katarzyna – w każdym z tych przypadków mieliśmy do czynienia z niezwykłą elegancją, soczystym, dojrzałym owocem i dobrze zaakcentowaną kwasowością. Jednym słowem: z piękną równowagą. A już degustowany poza konkursem Zweigelt 2011 z Winnicy Bachusowe Pole rozłożył wszystkich na łopatki. I przy okazji dowiódł, że ta odmiana w polskich warunkach dobrze się sprawdza – mieliśmy w przeszłości wiele udanych przykładów (jak choćby Geltus Płochockich), a tymczasem mam wrażenie, że w ostatnim czasie nasi winiarze zrezygnowali z dalszych prób z tym szczepem.

Krzysztof Fedorowicz z Winnicy Miłosz © Martłomiej Kudowicz.
Krzysztof Fedorowicz z Winnicy Miłosz © Martłomiej Kudowicz.

Zwycięzca? Przy takich wynikach mógł być tylko jeden: Winnica Miłosz. Wina, które wyszły spod ręki Krzysztofa Fedorowicza w każdej kategorii zdobyły największą liczbę punktów. Wśród win białych – Milena 2013, wśród win różowych – Zweigelt 2013 (to będzie moja kolejna oręż w walce o większą liczbę polskich róży), a w kategorii win czerwonych, zdobywając jednocześnie największą liczbę punktów ogółem – Pinot Noir 2013 (85 zł). Pyszne, lekkie wino o truskawkowo-kwiatowych aromatach, przy którym naprawdę można się wzruszyć, że pijemy polski produkt.

Domki winiarzy, z których wino płynęło jak woda.  © Maciej Nowicki.
Domki winiarzy, z których wino płynęło jak woda. © Maciej Nowicki.

Jak wyglądało Winobranie na zielonogórskim rynku w tym roku? Z pewnością daje się zauważyć pewien postęp – oczywiście nadal sporo tu jarmarcznych klimatów, waty cukrowej, wina czekoladowego i butelek Fresco prażących się w promieniach słońca ale… wrócili winiarze, a ich win można było nie tylko spróbować ale i zakupić w specjalnie przygotowanych winiarskich domkach. Pierwszy raz winem festiwalowym (wprawdzie obok gruzińskiego, ale zawsze to jakiś sukces…) było polskie wino – Cuvée Słoneczne 2013 z Winnicy Saint Vincent. I jak najbardziej się nadawało – ten kupaż pinot gris, gewürztraminer, muscat ottonel był przyjemnie owocowy (brzoskwinia, cytrusy), z dobrą strukturą i nieprzesadną kwasowością. Jeśli tylko ktoś nie szukał „półsłodkiego winka”, mógł być z tego zakupu zadowolony. Kilka restauracji przygotowało specjalne menu, w których dania połączono z polskimi winami, a największe wrażenie zrobił na mnie program enoturystyczny okoliczne winnice można było zwiedzać przez cały tydzień specjalnie kursującymi winobusami (cena biletu 20 zł).

Rozkład jazdy winobusów.  © Maciej Nowicki.
Rozkład jazdy winobusów. © Maciej Nowicki.

Pełne wyniki konkursu będzie można znaleźć na stronie Zielonogórskiego Stowarzyszenia Winiarzy.

Do Zielonej Góry podróżowałem na zaproszenie Przemysława Karwowskiego („Winiarz Zielonogórski”) i Urzędu Miasta Zielona Góra.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • MartaWrzesniewska

    Tłumaczenie nieobecności win z zielonogórskiego na większości polskich imprez winiarskich (poza własnym podwórkiem) logistyką i odległością od miast – gospodarzy w dobie kurierów dostarczających przesyłki jak świat długi i szeroki jakoś nie brzmi mi wiarygodnie.