Kolejne SPOTkanie z polskim winem
Festiwale, imprezy i degustacje związane z polskim winem nie tylko stały się coroczną świecką tradycją, ale i gwarantują sporo doznań turystyczno-plenerowych. W Krakowie Weekend z Polskim Winem organizowany przez Wine Bar Stoccaggio gościł w klimatycznej kamienicy przy ul. Krupniczej. W Łodzi – Festiwal Win Polskich Klubu Wino odbywa się na świeżym powietrzu, w postindustrialnej przestrzeni podwórka przy ul Piotrkowskiej 2017. Degustacja polskich win towarzysząca niedawno opisywanemu Czasowi Dobrego Sera toczy się nieśpiesznie na sandomierskim rynku. A kolejne spotkanie z polskimi winami i cydrami w Poznaniu – gdzieżby indziej niż w SPOT.
O tym klimatycznym miejscu pisałem już przy okazji zeszłorocznej degustacji, a ponieważ w klimacie, niesamowitej przestrzeni ogrodu, a nawet znakomitej pogodzie w dniu imprezy nic się nie zmieniło – wcześniejsze słowa pozostają aktualne. Pewne zmiany zaszły natomiast w programie samej imprezy. Zrezygnowano z prezentacji polskich serów zagrodowych, a rozpoczynająca dzień degustacja komentowana przyjęła zupełnie inne oblicze. I to jakie!
Tym razem miast ograniczać się do zapoznania się „na sucho” z prezentowanymi winami i cydrami, zasiedliśmy do stołu by próbować ich w połączeniu z daniami przygotowanymi przez szefa kuchni restauracji SPOT – Artura Szwackiego. Do rozgrzewkowego posiłku – boczek / pyza / dymka / słodko-pikantny dressing podano trzy cydry: Remberowski Cydr z Wielopolski, Cydr Ignaców Czarny Ignac (chwaliliśmy go już tutaj), Cydr Smykan Grochówka 2015 (także opisywany) oraz dwa świeże wina różowe z rocznika 2015 – z Winnicy nad Jarem i Winnicy Sandomierskiej.
To było jednak ledwie preludium. Do każdego z kolejnych dań szukaliśmy optymalnych połączeń z 6 (!) różnymi winami. Jak wiadomo – ile osób, tyle gustów, zatem nie będę opisywał wszystkich możliwych kombinacji, a skupię się na tym, które zrobiło na mnie największe wrażenie. A było to danie główne: rostbef / chleb kukurydziany / musztarda / malina / lubczyk i do tego pięć win czerwonych (szóste wino – róż z Winnicy Miłosz będzie wkrótce naszym winem dnia).
Szczególnie cieszyły aż trzy wina ze szczepu zweigelt. Nie od dziś uważam, że ma on w naszym kraju duży potencjał i przyszłość, tyle ze polscy winiarze – nie wiedzieć czemu – nie są do niego przekonani. Żywym dowodem był Władysław Hiki (edno z największych odkryć ostatniego roku), którego superczysty, owocowy, z lekkim, pikantnym zadziorem Zweigelt 2015 zrobił wrażenie na wszystkich, a który… poważnie zastanawia się nad wycięciem tych krzewów. Panie Władysławie, kategorycznie zabraniam! ♥♥♥
Nie mniejsze wrażenie robiła Magnesia Prestige 2015 z Winnicy Equus, na szczęście Łukasz Chrostowski niczego wycinać nie zamierza. Magnesia to kupaż zweigelta, regenta, cabernet dorsa, cabernet cortis i cabernet franc. Bardzo aromatyczne, eksplozja owocu młodej wiśni, świeże, z dobrą kwasowością i świetlaną przyszłością. To wino, które dopiero za kilka lat pokaże w pełni swoją klasę, ale równowagi wszystkich elementów gratuluję już teraz. ♥♥♥♡
Spróbowaliśmy także dwóch win zdecydowanie wyróżniających się swoim aromatem. Torfowo-ziemiste nuty w Cabernet 4’13 Canva (czyli Cabernet Cortis) z Domu Bliskowice trudno pomylić z jakimkolwiek innym winem, zresztą śmiem twierdzić, że żadne inne wino z tej odmiany mu nie dorównuje. ♥♥♥♡
Niezapomnianym przeżyciem była także degustacja Rondo 2014 z Winnicy Wzgórz Trzebnickich – 6 miesięcy w używanej beczce plus doświadczenie (i nie da się ukryć – niejednokrotnie odwaga) Rafała Wesołowskiego dały wino mocarne – pełne smolistych, wędzonych nut, aromatów ziemistych i zwierzęcych i akcentów skórzanych. Czy to wino poradziło sobie z mięsem? Proszę Państwa, ono wzięło je sobie na plecy i poszło dalej. ♥♥♥♡
W Poznaniu miał też miejsce kolejny debiut – publiczność miała okazję spróbować win z zachodnio brzmiącej winnicy Sama Valley – jak sama nazwa wskazuje, prosto z Tarnowa Podgórnego. Winnica powstała wprawdzie już 6 lat temu, ale dopiero teraz pokazuje wina powstające z krzewów zasadzonych na nieco powierzchni nieco ponad he1 haktara. Na razie rezultaty nie są dla mnie do końca przekonujące. Czerwone wino z odmiany regent (nazwane oczywiście Red 2014) opiera się na przerysowanej beczce (a właściwie wiórach dębowych) i zdecydowanie zbyt dojrzałym owocu. Biały Solaris 2014 ma 14,5% alkoholu, którego nie udało się niczym zamaskować. Cóż, oby były to złe dobrego początki.
A skoro płynnie przeszedłem do win białych, czas na najlepsze butelki próbowane tego dnia:
Winnica Equus Passage Cuvée 2015 – rocznik 2014 przypadł mi do gustu rok temu, a zanim polubiłem bieżący, zdążyło już zdobyć złoty medal, na odbywającej się w Czechach, 14. Edycji Cuvée 2016 Ostrava. I słusznie. Tym razem na kupaż złożyło się chardonnay, solaris i johanniter zapewniając winu dobry, nieco tropikalny owocowy bukiet, sporo struktury w ustach, odrobinę ziół i podobnie jak w przypadku Magnesi – z pewnością 3-4 lata dalszego rozwoju. ♥♥♥♡
Winnica Saint Vincent Riesling 2013 – ciekawe rzeczy dzieją się w lubuskiej winnicy Saint Vincent. Dzięki potężnemu francuskiemu właścicielowi (uprawa winogron to jedynie ułamek innych posiadanych przez niego upraw w Polsce) nie ma tam konieczności szybkiej sprzedaży wszystkich win z bieżącego rocznika. Dzięki temu wciąż do kupienia jest prawie 1,5 tys. butelek Rieslinga z rocznika 2013, który naprawdę przyjemnie się rozwija. Pojawiły się nuty miodu, wosku pszczelego, przyjemne zioła, a kwasowość wciąż na dobrym poziomie. ♥♥♥
Winnica Hiki Riesling 2015 – Winnica Hiki oprócz wspominanego Zweigelta pokazała kilka win z mniejszym lub większym cukrem resztkowym. To co cechowało wszystkie wina to dobra równowaga – zarówno w Solarisie jak i Gewurztraminerze (oba z rocznika 2015), ale tradycyjnie najbardziej podobał się Riesling z fajnym bukietem tropikalnych owoców i lekko szczypiącą kwasowością. ♥♥♥
Winnica Wzgórz Trzebnickich Pinot Gris 2014 – chyba jedno z najbardziej sinusoidalnych win ostatniego roku. Trudno bowiem trafić na właściwy moment jego wypicia. Długa maceracja na skórkach sprawiła, że wino zmienia się właściwie co chwila. Rok temu, w czasie premiery, z uwagi na swoją niedojrzałość, właściwie nie nadawał się do picia. Niedawno próbowany przez Tomasza Prange-Barczyńskiego (na potrzeby panelu Magazynu Wino) wydawał się już przebrzmiały i oklapły. Jakież było nasze zdziwienie, gdy tego dnia wręcz eksplodował świeżością, grejpfrutem, suszonymi owocami i nutami orzechowymi, a wszystko to kończyło się odświeżającą kwasowością. Chciałbym by ten stan zachował się jak najdłużej ale… ♥♥♡
Degustowałem na zaproszenie organizatorów. Do Poznania podróżowałem na koszt własny.