Jonathan Maltus La Réserve 2009
Importer 13 Win rozwija się imponująco. Po naprawdę świetnych Riojach Bordón do portfolio wprowadził Bordeaux od bardzo znanego w winiarskim światku Jonathana Maltusa. Obok Jean-Luka Thunevina uważany jest za „króla garażystów”, czyli producentów jubilerskich win z mikroparceli, które osiągają bardzo wysokie oceny zwłaszcza u Roberta Parkera, a co za tym idzie wysokie ceny. Maltusowi ta sztuka udała się z Saint-Émilion Le Dôme, które zasłużyło na Parkerowską „stówę”. Winiarz poszedł zatem za ciosem i wprowadził do oferty kilka innych etykiet, zarówno garażowych, jak i tańszych, bardziej codziennych. Ja do win Maltusa na pewno nie jestem uprzedzony – tutaj piałem na część jego Cabernet Franc z Kalifornii – ale ta degustacja Bordeaux mnie nie przekonała. Może z powodu trochę już starszawych roczników?
CT Domaines Bordeaux Blanc Pézat 2012 – słabe białe Bordeaux. Na etykiecie „Sauvignon Blanc”, tymczasem charakterystyki tego szczepu się tutaj tak bardzo nie wyczuwa, wino jest raczej płaskie i gęste niż świeże i ożywcze. Równowaga jest przyzwoita, ale nie uzasadnia ceny (52,31 44,47 zł); jeśli chcecie naprawdę dobre białe Bordeaux za 50 zł, sięgnijcie po to. ♥♥♡
Bordeaux La Réserve Claret 2009 – wino jest bogate i zmysłowe, spod znaku śliwkowych powideł, z dobrą koncentracją i intensywnością. Dużym problemem jest jednak upalny rocznik 2009, który sprawia że wino wydaje się duszne, przegotowane, bez świeżości i po prostu męczące w piciu. Smakuje jak porto albo banyuls (47,74 zł). Ale jednak ciekawsze od poniższego, droższego Pézat. ♥♥♡
Bordeaux Pézat 2011 – dużo beczki, styl bardzo nowoczesny. Merlot rządzi, tanin Cabernet Sauvignon prawie nie ma, może dlatego, że na tle innych Bordeaux z tej półki cenowej jest to już jednak starszy rocznik. Dość krótkie. Likierowe nuty à la porto podobnie jak w powyższym Réserve. Lepsze po paru godzinach, z jakimś autentycznym bordoskim charakterem. Mimo wszystko nie robi wielkiego wrażenia w swojej cenie (62,64 53,25 zł). ♥♥♡
Bordeaux Supérieur Lacroix 2009 – brett i suche garbniki. Szybko się utlenia. Nieciekawe. Najsłabsze wino w tej serii, ma naprawdę mało zalet. Nie polecam za 50,71 zł. ♥♡
Château Teyssier Saint-Émilion Grand Cru 2008 – od tego wina zaczęła się kariera Maltusa. Znajdziecie tu niezły śliwkowy owoc Merlota, ale całość jest jakaś matowa i w swojej cenie 123,98 105,39 zł nie robi niezapomnianego wrażenia. Garbniki są jednak dobrej jakości i trudno zaprzeczyć, że jest to wino sporej klasy. Ale emocjonalnie nie poruszyło mnie zupełnie. ♥♥♥
Château Laforge Saint-Émilion Grand Cru 2007 – nie jest to jedna ze słynnych garażowych supercuvées Maltusa, ale wino pozycjonowane w połowie drogi między nimi a produkowanym w większych ilościach Teyssier. Ciekawa sytuacja – po otwarciu wino w zasadzie nie do picia i tak mięsne / stajenne, że wydaje się na 100% rażone brettem. Na drugi dzień ten problem jednak znika. Wino jest soczyste i atrakcyjne, pod dyktando czereśniowo-śliwkowego Merlota. Tanin niewiele, mniej niż w powyższym Teyssier 2008. Dobre Saint-Émilion, szlachetne i poważne, a dodatkową zaletą jest już w miarę gotowy do picia rocznik, ale za 165,31 zł to nie jest okazja. ♥♥♥
Wina do nabycia w sklepie 13 Win na warszawskiej Pradze albo przez internet (kliknij linki powyżej).
Źródło win: nadesłane do degustacji przez importera.