Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Jacob’s Creek Semi Sweet 2013

Komentarze
Jacobs Creek Semi sweet Red Merlot Shiraz
Prawie koszmar. © Maciej Nowicki.

Jacob’s Creek Semi Sweet Merlot Shiraz 2013

Australijskich win Jacobs’s Creek nie trzeba nikomu przedstawiać. Powszechnie dostępne, stanowią zwykle bezpieczny marketowy wybór. Marta Wrześniewska pisała już kiedyś o udanych połączeniach kulinarnych, a polecane kiedyś przez Wojtka Bońkowskiego Jacob’s Creek Shiraz Reserve 2009 także w nowych rocznikach robi wrażenie.

Ale każda dobra passa musi się kiedyś skończyć. Oto koncern Pernord Ricard (właściciel Jacob’s Creek) uznał, że trzeba dobrać się do słodkawego tortu zysków, skoro aż 62% win kupowanych przez Polaków to wina półwytrawne i półsłodkie. Dlatego wprowadził na polski rynek trzy nowe wina… właśnie półwytrawne i półsłodkie. A Guillaume Girard-Reydet, prezes spółki Wyborowa (także należącej do grupy Pernod Ricard), podkreślił przy tej okazji, że wina te „nie są dostępne na innych rynkach”. Nie jestem zaskoczony.

W ramach redakcyjnego poświęcenia dołożyłem swoją cegiełkę do wspomnianych 62% i zakupiłem butelkę półsłodkiego Merlot Shiraz z rocznika 2013. Już sam bukiet zwiastuje niezwykłe osiągniecie producenta – przy ledwie 11,7% alk. deklarowanego na etykiecie, z wina wręcz bucha alkohol. A dokładniej bucha nalewką wiśniową, względnie czerwonymi owocami zalanymi spirytusem. W smaku wino jest mniej dotkliwe, jedna ogólne wrażenie to sztuczność i duża ilość cukru.

Mimo wszystko nie nominuję tego wynalazku do naszej kategorii #antywino. Na półsłodkiej półce znajdziemy kilka gorszych koszmarów, a w starciu z innym australijskim półsłodziakiem – Yellow Tail – ten Jacob’s Creek może uchodzić za wino koneserskie.

(Importer: Pernod Ricard Polska, cena ok. 25–30 zł; wino dostępne w szerokiej sprzedaży, m.in. w sklepach Carrefour, Makro, Selgros Leclerk, Tesco).

Źródło: zakup własny autora.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • blurppp

    A co wy na to:

    „Australijskie wina Jacob’s Creek zyskały gwarancję jakości Stowarzyszenia Sommelierów Polskich.

    Od jesieni 2014 konsumenci znajdą na sklepowych półkach wina ze specjalnym oznaczeniem Stowarzyszenia Sommelierów Polskich. Rekomendacja objęła portfolio australijskiej marki Jacob’s Creek. Na uwagę zasługuje fakt, że to pierwsze tego typu wyróżnienie przyznane winom Jacob’s Creek lokalnie.

    Jacob’s Creek jest jednym z wiodących producentów win w Australii, oferującym nie tylko nowoczesne wino, ale także bogaty wybór odmian, obejmujący wina białe, czerwone oraz różowe, wina musujące i spokojne, słodkie, półsłodkie, półwytrawne i wytrawne – różnorodność dostosowaną do gustów konsumenckich.”

    • Wojciech Bońkowski

      blurppp

      A my na to:
      w ilu kartach win układanych przez zatrudnionych w restauracjach sommelierów – członków SSP – pojawiały się przed tą rekomendacją wina Jacobs Creek?

      strzelam – w 0

      • blurppp

        Wojciech Bońkowski

        Wojtku to po co to całe zamieszanie. Wiem, jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.
        Ale takim decyzjami zawód i prestiż zawodu sommeliera leci na pysk.
        Sam w restauracjach z serwisem sommelierskim jadam bardzo rzadko. Wiadomo kwestia ceny, ale z drugiej strony liczę, a właściwie liczyłem sie z opinią sommelierów, z ich widzą. Żeby dużo nie szukać Maćka Sokołowskiego , którego często sie radzę i pytam.
        A dziś sommelier zaczyna być twarzą do wynajęcia, Pewna pani sommelier chyba Kvitowa sie nazywała ostatnio straszyła z ulotki Kauflandu polecając czerwone półsłodkie Carlo Rossi.
        A mówi sie, że to blogerzy są przekupni

        • Radek Rutkowski

          blurppp

          W pełni się zgadzam, skusiłem się ostatnio na „wybór sommeliera” w Biedronce (cabernet franc z Hiszpanii) no i pudło straszliwe. Nie spodziewam się po winie za 17,99 rewelacji, ale jeśli je wybrał i podpisał swoim nazwiskiem sommelier (i nie jest to wino z oferty 40 butelek, tylko „starannie wyselekcjonowany” jeden rodzynek), to powinno być przynajmniej dobre. No nie było.
          Patrzenie na jakiekolwiek rekomendacje (poza Winicjatywą oczywiście :) powoli przestaje mieć sens.

          • Juan de Juanes

            Radek Rutkowski

            „Wybór sommeliera” to jest w Lidlu, w Biedronce jest „Sommelier poleca”.

            Lidl zerżnął pomysł Biedronki…

          • Radek Rutkowski

            Juan de Juanes

            Nie sprzeczam się, może się pomyliłem, sensu wpisu to nie zmienia :).

          • Marcin Czerwiński

            Radek Rutkowski

            Ależ ludzie chcą wierzyć w „wybór sommeliera”. Serio wierzą, że wino, które kupują za 10, 15, 20 zł jest winem ich marzeń, które na pewno będzie bardzo dobre, jak nie – wybitne, ponieważ polecił je kelner od wina w czarnym fartuszku i okularach. Świat fikcji marketingowej zlał się z rzeczywistością, w której przeciętny konsument chce być wyręczony z dokonania wyboru wina przez autorytet. A wszyscy wiemy, jak jest z tymi rekomendacjami.

          • Wojciech Bońkowski

            Marcin Czerwiński

            Ci marzyciele przecież w większości nie wiedzą co to takiego sommelier…

          • blurppp

            Wojciech Bońkowski

            To nie do końca tak. Z dwóch powodów. Po pierwsze klient sięgający po wybór sommeliera to klient aspirujący. On coś tam np o TKM słyszał i idzie za głosem „autorytetu”. Zresztą to nie musi być wcale sommelier. Chyba na Winezji, takim podpowiadaczem, tylko dyskretnym w komentarzach jest aktorka celebrytka Grażyna Wolszczak. Telefony sprzedają nam sportowcy, piwo zresztą też. A my szukamy wzorca, kogoś kto uosabia lepszy świat Kupujesz sobie wino w Biedronce za 19,99, ale co to je sommelier rekomendował. Wracasz do domu, siadasz przed TV, w tle Polsat, Amaro robi perliczkę, żona stawia przed tobą kotlety na smalcu a ty popijasz je czerwonym winem z Biedry i czujesz sie jak w Atelier Amaro. Swoja droga Polacy jadają czerwone mięsa rzadziej niż rzadko to dlaczego ciągle oferuje sie wina czerwone, dlaczego jeszcze nikt nie napisał na zawieszce wino do schabowego.
            A co do drugiej strony, to ten sommelier kontraktowy musi działć, i dlatego importerzy/dystrybutorzy im płaca. W innym wypadku wybrali by Margareth albo Boruca.
            Nie wiem czy większość wie kim sommelier jest, ale jego czar ciągle dział

          • Jakub Malecki

            Wojciech Bońkowski

            Tak z cyklu „barista jest jak sommelier!” I te miliony przed telewizorami, które zastanawiają się o co chodzi? :) I tak dobrze, że te zawody – choćby w tak mglisty sposób – trafiają do społecznej świadomości.

          • Radek Rutkowski

            Marcin Czerwiński

            Ale ja właśnie tego oczekuję, że jeśli kupuję wino <50 zł to sommelier mi powie, jakie powinienem kupić i się nie pomyli. Na tym chyba polega jego praca. Podobnie jest z kupowaniem butelek za 200 zł – bo jeśli chcę tyle wydać, to nadal muszę się opierać na zdaniu innych, chyba, że kupię 10 różnych butelek i wybiorę sobie, która jest dla mnie najlepsza. Wino nie jest wyrobem, które można opisać suchymi liczbami, jak pralkę – ilość programów, pobór prądu, wymiary, waga itp. i na tej podstawie dokonać wyboru…

          • Wojciech Bońkowski

            Radek Rutkowski

            Niezależny sommelier to Ci to może powie… chociaż Oni najczęściej na wina <50 zł nie mają czasu.

            Natomiast "sommelier kontraktowy" po prostu podpisze się pod tekstem wykoncypowanym w dziale marketingu.

          • Radek Rutkowski

            Wojciech Bońkowski

            To dlaczego istnieją sklepy specjalistyczne? Nie prościej kupić Parkera albo przeskanować Sieć w poszukiwaniu recenzji i kupić w sklepie internetowym?

          • Derek

            Radek Rutkowski

            Z tym Parkerem bym nie przesadzał, pamiętacie Crianzę „89 pkt Wine Advocate” z biedronki? ;)

          • Gismo

            Wojciech Bońkowski

            Otóż to, że wtrące tu swoje dwa grosze. Zresztą tacy sommelierzy są również obecni na rynku innych alkoholi… Tu też mamy „”Sommelier” poleca”…

          • gattuso

            Radek Rutkowski

            A propos tego wina.. pudło straszliwe.. no tak czego spodziewać się po winie z Biedronki jeśli być może jest się do niej odpowiednio ustosunkowanym. Nie jest to fantastyczne wino ale w cenie 17,99 całkiem przyzwoite, nawet więcej niż przyzwoite. Kupiłem, piłem i chętnie zakupie ponownie. Nie wywyższam wina, ale dam głowę, że inna ocena będzie jeśli to wino kupiłoby się w sklepie specjalistycznym za powiedzmy 30 – 35 zł…

          • Radek Rutkowski

            gattuso

            Za 25 zł można mieć jakąś podstawową Rioję w innym markecie, która będzie lepsza. A i w cenie <20 zł w Biedronce znajdzie się Portugalia, którą się sporo przyjemniej wypije (np. Paco do Monsul, które jeszcze stoi na półkach).

          • gattuso

            Radek Rutkowski

            Nie wątpię, że z pewnością można znaleźć coś lepszego, natomiast po zdegustowaniu złego zdania o tym winie przy tej cenie nie powiem. Ale czy pierwsza z brzegu Rioja będzie lepsza to już być polemizował.. ;)

  • Grzegorz

    Macieju…
    „…i zakupiłem butelkę półsłodkiego Shiraz Grenache z rocznika 2013…” A na foto jest Merlot Shiraz 2013. Które więc jest tym „prawie koszmarem” ?

    • Maciej Nowicki

      Grzegorz

      Grzegorzu,
      Zakupiłeś drugie półsłodkie wino, które oferuje Jacob’s Creek – właśnie Shiraz i Grenache, nie odważyłem się go jeszcze przetestować, zresztą nie wiem czy będzie różnić się wiele od tego. W sprzedaży znalazło się także półwytrawne Sauvignon Blanc. To właśnie te trzy wina można znaleźć WYŁĄCZNIE na polskim rynku :-)

      • Wojciech Bońkowski

        Maciej Nowicki

        Półsłodki Sauvignon z Australii… pyszności!

        • ducale

          Wojciech Bońkowski

          Wojtek ostatnio wysyp tych win płs. ze znanych międzynarodowych marek patrz: Kumala,Gato Negro wszystkie niby pod polski rynek. Czy rzeczywiście polski konsument szuka czerwonego słodkiego w cenie 16-20 ( i nie jest to koszerne typu Mogen David, Manischewitz, choć te mimo wszystko z założenia są słodkie) ? Chyba jakieś badania musieli importerzy zrobić niedawno …

          • Wojciech Bońkowski

            ducale

            Ten cały humbug zasługuje na artykuł, bo bzdurne trzymanie się kategorii „półsłodkie” na podstawie jakichś-tam-nikt-nie-wie-jakich-badań (pewnie takich, w których się pyta konsumentów co preferują) to jest największe kuriozum polskiego rynku wina. W Biedronce przez dwa lata na półce były może 2 półsłodkie i w tym czasie sprzedaż tam wzrosła dwukrotnie.

          • Radek Rutkowski

            Wojciech Bońkowski

            Ale ja w sklepie (nie specjalistycznym) jeśli słyszę jakichś konsumentów, to właśnie w 90% przypadków słyszę „półsłodkie”… Serio.

          • Marcin Czerwiński

            Radek Rutkowski

            W specjalistycznym jest to samo i bynajmniej nie chodzi o późny zbiór.

          • ducale

            Marcin Czerwiński

            Nie chce mi się wierzyć że świadomy konsument wina nie przechodzi ze stanu zastanego ( płs, słodkie coś tam) w kierunku wytrawności. Tym bardziej młody, jeżdżący po świecie klient, który staje się istotny dla takich projektów. Może WI niech zrobi własne badania bo to jakieś kuriozum zalewające rynek,albo … ta cała Winicjatywa przeznaczona jest dla marginesu rynku :)

          • Marcin Czerwiński

            Wojciech Bońkowski

            Najczęstsze pytanie klientów w sklepie, w którym pracuję dotyczą w kolejności malejącej: Carlo Rossi, Mogen Davida – któremu wróżę karierę porównywalną lub większą niż CR, Fresco, Varny 1440, Kagora, Kadarki, Istry, etc. Marketing szeptany, czy co?

          • Radek Rutkowski

            Marcin Czerwiński

            Cytując inż. Mamonia: „Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.” :)

          • Grzegorz

            Radek Rutkowski

            Osobiście wierzę ,bo znam takich przypadków kilka, że kiedyś Ich smaki ewoluują i pomaleńku (niektórzy szybciej) przesłodzą się i zaczną odjeżdżać w rejony wytrawne. Więc póki co – dajmy Im szansę . Oni i tak są o krok dalej niż Ci ,którzy utknęli na piwie i wysokich procentach.

          • Radek Rutkowski

            Grzegorz

            Well, u mnie na studiach królowały Liebfraumilch oraz Sophia, teraz pewnie wypić to byłoby ciężko…

          • Andrzej Lepka

            Grzegorz

            Co znaczy „utknąć na piwie”?

          • Grzegorz

            Andrzej Lepka

            Nigdy nie dać sobie szansy na poznanie smaku wina. Wina prawdziwego – innego niż to po 4,50pln. I całe życie wybierać piwo lub wódę bo „wino jest kwaśne”
            Znam takie przypadki. Mam takie osoby wokół siebie. A z perspektywy czasu i upływającego Życia wiem ile tracą.

          • Andrzej Lepka

            Grzegorz

            Samo piwo z tym co Pan pisze nie ma nic wspólnego. Równie dobrze mogą utknąć na „Fresco” – wydaje mi się, że nawet lepiej byłoby dla zdrowia, gdyby pili te swoje Żywce. Piwo – w końcu! – po wielu latach, ma w Polsce swoich przedstawicieli w postaci butelek bardzo jakościowych (nazywanych nazbyt często „rzemieślniczymi”). Nie ma więc sensu pisać o „utknięciu w piwie”, bo to zupełnie nic nie oznacza. Można utknąć w sobie/alkoholizmie/problemach – i to jest problem.

            Aby nie było zbędnych nieporozumień, to co powyżej ma oznaczać ni więcej niż to, że piwo także może być przemysłowe i jakościowe. Wódka – jak mniemam – także.

            Dyskusja o tym, co kto pije i dlaczego, oraz jakie ma to odzwierciedlenie w postawach życiowych, jakby nie była ciekawa (?), nie powinna zaczynać się na deprecjonowaniu jakiś gatunków czy przypisywaniu im klienteli.

            Pozdrawiam!

          • Wojciech Bońkowski

            Andrzej Lepka

            Ja się z tym zgadzam. Jednakże nie da sę zaprzeczyć, że alkoholem pierwszego wyboru szczególnie wśród młodzieży jest najczęściej piwo i dlatego statystycznie w Polsce przechodzi się z piwa do wina. Dlatego wyrażenie „utknąć na piwie” ma sens, gdy opisuje sytuację konsumenta, który takiego ruchu (jeszcze) nie wykonał.

          • Andrzej Lepka

            Wojciech Bońkowski

            Zgadzamy się, ale…

            (jako że lubimy rozmawiać)

            …albo wykonał ruch na Fresco i się nie przekonał, więc wrócił do Żywca, aby sięgnąć po XXX (wpisz nazwę minibrowaru) i reprezentuje osoby raczej młode (cieszy mnie wiara w młodzież). Czy tego nie można by nazwać krokiem, jak nie skokiem nawet?
            Ze swoich doświadczeń ze znajomymi (którzy bardziej młodzi są nawet niż ja), mogę powiedzieć, że piwo NIE JEST pierwszym wyborem, bo konkuruje z winem i wódką. Pewnie „ogólnie” nie mam racji, ale i tak powyższe w eter puszczę.

            Natłok słów „statystycznie” i „najczęściej” niech sprowadzi nas na koniec tych dywagacji.

            Nie zgodzę się jednak z pisaniem, że piwo przynależy do jakiejś, pogardzanej w domyśle, bądź jeszcze „przygłupiej”, grupy – z winem bywa dokładnie tak samo.

          • Wojciech Bońkowski

            Andrzej Lepka

            Nikt tu piwa nie traktuje pogardliwie. Na pewno nie ja.
            Niemniej zaczynanie konsumpcji alkoholu od piwa i ewentualne potem przejście do wina wydaje mi się typową sytuacją.
            Ja w każdym razie znam mało młodych osób (wiek ok. 18 lat) które rozpoczęły od wina. Dwa argumenty – cena oraz smak, wino nie jest kwaśne ani cierpkie, a tych dwóch parametrów początkujący konsumenci alkoholu nie lubią. (Notabene stąd potem miłość do win półsłodkich).

          • Grzegorz

            Andrzej Lepka

            Absolutnie nie deprecjonuję tu piwa ani broń Boże osób ,które je piją. Do wódy (samo określenie już to wskazuje) mój stosunek jest jednak lekko pogardliwy- owszem. To trunek nie wnoszący nic do „kultury bycia” . Pity w 99procentach przypadków(pomijam tu wypity zimny kieliszek do śledzia) dla właściwości mózgotrzepnych. Kilkadziesiąt już lat dorosłego życia dało mi doświadczenie, by pisać tak ,jak to ująłem. Wiele osób ewoluuje od piwa lub taniego wina do win lepszych ,a potem do świadomego ich poszukiwania jako uzupełnienia posiłku czy czasoumilacza . Ale niektórzy NIGDY nie przejdą tej drogi i to oni „utknęli na piwie”.I mam tu na myśli tych ,którzy nie wpadną na pomysł szukania wśród piw (czyli minibrowary,inne smaki itp.) ,bo też byłby krok/skok w świadomą konsumpcję. I wiem ,że w znacznej części przypadków nie ruszyli w ogóle w tę drogę ,bo wino ‚kwaśne i cierpkie’. Dlatego podtrzymuję swe zdanie ,by dać szansę na zmianę tym ,którzy już ruszyli w drogę ale póki co są na etapie pół-cośtam. Absolutnie ich nie przekreślać ale poczekać(a czasem pokazać drogę) na „rozwój ” :)

          • Marcin Czerwiński

            Radek Rutkowski

            Coś w tym jest.

          • Grzegorz

            Wojciech Bońkowski

            Sprzedaż wzrosła bo ,być może dzięki między innymi WI ,dyskonty stały się już sklepami winnymi dla osób szukających świadomie. A One szukają czegoś innego niż półsłodkie. Ale wierz mi, niewiele się zmienia w narodzie -dużo osób wciąż tkwi w typie pół-cośtam. Podpytywałem znajomych restauratorów i takie są Ich opowieści.