Iwona, księżniczka chenin blanc
Wina z loarskiej posiadłości Château Yvonne degustowałem ze dwa razy, w chwili gdy stały się one – dzięki La Revue du Vin de France – bardzo medialne. Wiadomo było, że winnicą (najpierw 2 ha, później 6) zajmuje się żona samego Charlie Foucault, tego od najsłynniejszej posiadłości loarskiej w domenie win czerwonych – Clos Rougeard. Charliego widziałem w czerwcu na degustacji w Paryżu, rzeczywiście nieco przypomina Chaplina. W międzyczasie nastąpiły w posiadłości jakieś przemiany własnościowe, jej sława nieco zmalała, lecz nadal należy zdecydowanie do saumurskiej szpicy; uprawa tu jest organiczna/biodynamiczna, nie znam wszak szczegółów. Wina winifikowane są w beczce.
Dzisiaj znowu stanęły przede mną dwie butelki, białe Saumur 2005 oraz czerwone Saumur-Champigny 2006, oba importowane przez Winkolekcję. Potwierdziło się to, co o Yvonne wiedziało się do tej pory: jej specjalnością jest wino białe. Nie mam wątpliwości, że jest ono jedną z najlepszych ekspresji chenin blanc w Dolinie Loary, czyli na świecie. Dość trudno – gdy myślimy o wytrawnej wersji tej odmiany – wyżej podskoczyć. Jako rywale przychodzą mi do głowy wina dwóch producentów z Vouvray: Huët i Foreau (Clos Naudin) oraz parę win z Savennières, apelacji, która ma jednak inny charakter, gdyż tutejsze wina są cięższe i wydają się słodsze.
Bardzo dobra struktura, dobre napięcie, wysokie doznanie – przepraszam – mineralności; delikatność i przewiewność niezbyt obfitej materii, ciekawy bukiet, leciuteńko utleniony, miodowy, nie wolny od nut kwasości lotnej (wedle Wojtka Bońkowskiego chodzi raczej o pozostałości SO2), lecz w żaden sposób nie wadliwy, przeciwnie, intrygujący. Ani cienia beczki – to samo wino pite w jego wczesnej młodości jest dość mocno drzewem zamaskowane, po paru latach okazuje się, że wiedzą co robią. To nie tylko bardzo dobre wino białe, to bardzo ciekawe, intrygujące wino białe – można zrozumieć, po co rośnie na tej ziemi chenin blanc. Chętnie bym jej zrobił winem dnia, albo tygodnia. A nawet miesiąca, jeśli Winicjatywa takie kategorie wprowadzi.
Wino czerwone jeszcze za młode, prowadzi w ustach walkę między nutami zwierzęco-kredowymi, typowymi dla loarskiego cabernet franc, a dobrym, czystym owocem. Końcówka niestety nieco wysuszona i nie wiem, czy garbniki staną się w przyszłości bardziej wdzięczne. Być może, bo wino zakrojone jest na conajmniej 15 lat życia. Ale tak czy owak pozostaje na dobrym poziomie, przebijając niemało bordosów w tej cenie i droższych.
No ale jest problem. Wina te są we Francji drogie (ok. 20€), są drogie i u nas (139 zł i 159 zł). W wypadku Bordeaux koneser tę sumę przełknie, lecz w wypadku Loary – nie; wina się nie sprzedają. Loary ciągle jest u nas mało, zwłaszcza mało chenin blanc. Jest tu kilku wybitnych producentów, lecz mało kogo to wśród polskich winomaniaków interesuje; importerzy opuszczają ręce, rezygnują z importu. A z pewnością warto władować w niektóre wina loarskie te pieniądze, gdzie indziej, w innych regionach, głupio stracone.
Przeczytaj recenzję tych samych win autorstwa Wojciecha Bońkowskiego.
Źródło win: otrzymane do degustacji od importera.