Aukcja tokajska, odsłona 4
Jak zawsze pod koniec kwietnia, wraz z Wojtkiem Bońkowskim – który w tym roku odpowiadał za oficjalnego Twittera tej imprezy – obserwowaliśmy Wielką Aukcję Tokajską.
W czwartej odsłonie tego wydarzenia (jego założenia prezentowaliśmy tutaj) doszło do kilku istotnych zmian. Najważniejszą były przenosiny aukcji i wszystkich wydarzeń z nią związanych z zamku w Sárospatak do miasta Tokaj. Wnętrza zamkowe były w sam raz, gdy impreza dopiero kiełkowała, ale teraz ich kubatura nie byłaby już w stanie pomieścić wszystkich zainteresowanych. Nie da się także ukryć że, Sárospatak znajduje się w pewnym oddaleniu od serca regionu, a zagranicznym gościom jego nazwa niewiele mówi. Z PR-owego punktu widzenia nie można było znaleźć lepszego miejsca na takie spotkanie niż miasto, którego nazwa nie może być bardziej zrozumiała.
Zresztą i ono tego potrzebowało. W ostatnich latach stało było traciło znaczenie pod kątem degustacyjnych odwiedzin, stając się raczej punktem noclegowym dla autokarowych wycieczek, wypijających tanie koszmarki w lokalnych sklepach spożywczych. Jednak od pewnego czasu także tu trwa „dobra zmiana” i zabieganie o powrót prawdziwych pasjonatów wina. Stąd też olbrzymie wsparcie aukcji ze strony burmistrza, który przy tej okazji zapowiedział oficjalnie, iż miasto Tokaj będzie ubiegać się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w roku 2024.
Poprzedzająca samą aukcję degustacja w ciemno odbyła się zatem w murach dawnego kościoła. Intronizacja nowych członków Bractwa Tokajskiego – w słynnych piwnicach Rakoczych. Obiad – w miejskim teatrze, a sama aukcja – w odnowionym budynku dawnej synagogi. A jak wypadły same wina?
W tym roku do aukcji zgłoszono rekordową liczbę 28 partii win. Wśród nich – co także było nowością – nie tylko tokaje w beczkach, ale także już zabutelkowane. Powszechnie uważa się, że rocznik 2015 może okazać się najlepszym w historii dla win wytrawnych. Stąd w degustacji w ciemno wielkich zaskoczeń nie było – wszystkie wina (choć stylistycznie rozciągnięte od zwiewnych i mineralnych po ciężkie, beczkowe) prezentowały bardzo dobrą jakość.
Dla nas zwycięzca mógł być tylko jeden – był nim Furmint Középhegy 25-ős hordo 2015 ze znanej już także w Polsce winnicy Zsirai. Kibicuje siostrom Zsirai od dawna i cieszę się z regularnie rosnącego poziomu tych win, co dobitnie pokazała nam także późniejsza wizyta w ich winiarni. Leżakujące jeszcze w beczkach inne wina z rocznika 2015 (oprócz Furmintów także Hárslevelű) robią naprawdę dobre wrażenie.
Osobiście podobał mi się także Furmint Öreg Király 2015 z Barta (na rynku w tym momencie fenomenalny rocznik 2013!) i wyraźniejszy w swoim beczkowym stylu – Disznókő Furmint Illesházy 2015. O sukcesie wytrawnych win z rocznika 2015 świadczy fakt, że sprzedały się wszystkie partie prezentowane na aukcji.
Kto wie czy ten sukces, nie zepchnął nieco w cień – sam nie wierzę, że piszę te słowa – wina słodkie. Miałem wrażenie że tym razem trochę mniej się o nich mówiło choć nie było ku temu szczególnych podstaw. Wielkie wrażenie robiła Aszú Collection 2013 z winnicy Disznókő. Chcąc pokazać ekspresję poszczególnych szczepów z tego samego rocznika, producent przygotował na aukcję trzy oddzielne beczki – Hárslevelű (132 g cukru/l), Furmint (156 g/) i Zéta (także 156 g/l). To pierwsza taka edycja w historii posiadłości! Każde z tych win już teraz prezentuje znakomitą równowagę i feerię aromatów – od słodkich owoców przez korzenność i pikantność aż pod niezwykłą kwasowość – w tym momencie najbardziej smakuje mi Hárslevelű.
Ale i w przypadku win słodkich było wino, które pozostawiło wszystkich z tyłu. To Sárgamuskotály Lónyai 6 puttonyos 2012 z winnicy Dorogi. Piękne nuty muszkatowe, mnóstwo owocu, miodu, odrobina tanin i świetna kwasowość. Wino tak dobrze zrównoważone, że nie sposób było odgadnąć w ciemno aż 177 g cukru. Największe zaskoczenie? Nikt nie był zainteresowany zakupem! I to pomimo więcej niż rozsądnej ceny wywoławczej 38€ brutto za butelkę…
Na koniec bowiem łyżka dziegciu. Choć tegoroczna aukcja zakończyła się dobrym wynikiem – sprzedano 80% wszystkich partii win, to zarobiono mniej – 68 tys. euro (rok temu blisko 100 tys.). Większość win „poszła” po cenie wywoławczej, a jedyne emocje dotyczyły win z opisywanego już Disznókő – beczka Furminta Illesházy 2015 osiągnęła cenę 2,7 tys. € (+100% od ceny wywoławczej), a Aszú Collection 2013 – 11 tys. € (+50%). Wiele słodkich win nie spotkało się z żadnym zainteresowaniem, nie tylko wspomniany Dorogi, ale i Aszú 5 puttonyos 2011 od króla poprzednich aukcji Samuela Tinona, Kvaszinger Aszú 2013 czy Dorogi Eszencia 2012 (!).
Część kupców w ogóle nie uczestniczyła w degustacji w ciemno, kupując wina, których zakup budził pewne zdziwienie. Inni walczyli o wytrawny Furmint 2015 od giganta Tokaji Kereskedőház 2015 właściwie bez wyraźnego powodu – wino było dobre, ale na tle innych się nie wyróżniało. A już na pewno nie na tyle by zapłacić za nie 2,8 tys. €.
Co będzie za rok? Czas pokaże. Ale bez względu na wszystko warto te wydarzenia oglądać na żywo – przyszłoroczna aukcja odbędzie się 22 kwietnia 2017 roku.
W Tokaju gościliśmy na zaproszenie organizatora Bractwa Tokajskiego. Podróżowaliśmy na koszt własny.