Gaja – legenda Barbaresco
Któż nie słyszał o winach Gaja? To bodaj najbardziej legendarne wina Italii. W Polsce – jak na każdym światowym rynku – obecne są od lat w katalogu czołowych importerów – najpierw Centrum Wina, obecnie Winkolekcji. I to właśnie Winkolekcja zorganizowała w Warszawie niesamowitą gratkę dla winomanów – degustację star(sz)ych roczników Gai.
Giovanni Gaja (ojciec obecnie panującego Angelo oraz imiennik innego Giovanniego, który założył winnicę w 1859 r.) to taki winiarski Kopernik – może niekoniecznie aż „wstrzymał” barolo, ale na pewno „ruszył” barbaresco i cały Piemont. Postawił na nowoczesność zarówno w uprawie winorośli, jak i marketingu. Jako pierwszy w regionie zaczął butelkować wina z jednej parceli po tym, jak zakupił jedną z najpiękniejszych winnic w rejonie – Secondine. Nieporównywalna jakość winogron jakie zebrał dała mu do myślenia i zrobił pierwsze wino grand cru w Barbaresco, które nazwał Sorí San Lorenzo. Do dziś jest to flagowa etykieta Gai.
Jeśli zaś chodzi o marketing, to Gaja jako pierwszy odważył się podkreślić na etykiecie swoje własne nazwisko. Przed nim wina z tego regionu były opisywane przede wszystkim jako Barbaresco – nazwisko producenta było sprawą drugorzędną. Giovanni nie bał się stworzyć marki, za którą postanowił ręczyć własnym nazwiskiem i sławą swojej rodziny. To był odważny krok, który się opłacił. Można powiedzieć, że dziś barbaresco to Gaja, a nie odwrotnie.
Kiedy próbuję Barbaresco 1999 (winogrona pochodzą aż z 14 winnic), przechodzą mnie ciarki. To wino jest piękne. Ma niesamowity, bogaty bukiet, w którym czuję zarówno białą herbatę, jak i orzechy i lukrecję. To 16-letnie wino jest soczyste, jedwabiste, zimne i mokre – przywołuje na myśl mokre liście, jesienny las po deszczu, ale pojawia się w nim też owocowość słodkiej wiśni i nuty ziołowe. Rocznik 2012 tego samego wina jest na razie nieprzystępny, suchy i agresywny, jak dziki zwierz na łańcuchu (629 zł). Ale ta jego nieposkromiona energia oraz piękny zapach łączący aromaty piwonii, róży i czerwonych owoców to wskazówka, że będzie to wino naprawdę wielkiej klasy, pomimo że rocznik był mniej udany choćby od 2011 czy 2010; Gaja nie zabutelkował w 2012 swoich wyższych etykiet. Ale czy właśnie takie roczniki po latach nie okazują się zaskakująco ciekawe? Barbaresco Gaja nie powinno się pić za wcześnie.
W ofercie Winkolekcji znajdziecie również Barolo Gai oraz jego wina z Bolgheri.
Barolo Dagromis 2010 trzeba kupić i odłożyć. Dziś jeszcze zamknięte, młode, bardzo poważne – smoliste, ziemiste, zwarte. Nieco naburmuszone, a przez to ciekawe, kuszące, warte wyczekiwania (259 zł). Próbowany na degustacji rocznik 2006 (jeden z najlepszych w Barolo) to wielkie wino. 14,5% alkoholu, a konstrukcja lekka i bardzo elegancka. Pachnie suszonymi pomidorami, herbatą, różą, jego miękkie taniny zachęcają do picia nawet już teraz. Gaja wydaje się robić Barolo gotowe do picia dość szybko (bo czym jest 11 lat dla tej apelacji?), więc ta inwestycja w przyjemność zwraca się w całkiem niedługim czasie.
Gdy poszukujemy prostej soczystości, owocu i jakości podanej w nieskomplikowanej formie, Gaja oferuje nam toskańskie Ca’ Marcanda Promis – za 143 zł możecie przygarnąć jeszcze rocznik 2012, a wkrótce również 2013. Ten ostatni jest przyjemnie rozleniwiający, potoczysty, 2012 bardziej prężny i pikantny. A degustacja rocznika 2003 pokazuje, że i tu jakość to znak rozpoznawczy marki. Może już bardziej zwiewne, cichsze, ale jak bardzo wciąż urocze, zachowujące charakterystyczne aromaty pomidorówki z lubczykiem.
Gaja dziś to duże przedsięwzięcie i marka znana każdemu, kto kocha wino. A jednak Angelo wciąż podkreśla, że nie jest to korporacja i fabryka, a firma rodzinna uprawiająca winiarskie rzemiosło. Wina są nieprzekombinowane i szczere. Gaja to nie tylko nowoczesność, ale również poszanowanie dla natury, ekologia i przede wszystkim myślenie o tym, jak w najprostszy sposób przelać winorośl do butelki.
Degustowałam na zaproszenie importera.