Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Rowerem wśród winorośli

Komentarze

Wyruszyliśmy z Gervans. Ja i siedmiu moich nowych kolegów dziennikarzy z Finlandii, Norwegii, Szwecji i Belgii. Wsiedliśmy na nasze elektryczne rowery i pognaliśmy przez dolinę. Wiatr wiał nam w twarz (czy to słynny mistral? wiało strasznie!), słońce paliło. Wokół krzewy syrah, marsanne, roussanne i mnóstwo maków. Na jednym ze zboczy dojrzeliśmy białego, potężnego konia z gracją pracującego wśród winorośli. Zieleń, czerwień i błękit nieba – tak pięknie, że niemal tandetnie. To był dobry dzień na wizytę u winiarzy z Crozes-Hermitage.

Tutaj maszyna sobie nie poradzi.

Na lunch zajechaliśmy do winnicy François Tardy’ego (Domaine des Entrefaux). Przywitali nas winiarze z okolicy. Zasiedliśmy wszyscy przy długim stole postawionym wśród drzew i rozpoczęliśmy degustację. Nie chcę się przymilać samemu gospodarzowi, ale właśnie jego wina tego popołudnia zwróciły moją uwagę. Białe Crozes-Hermitage są często dość nieśmiałe, mają niskaąkwasowość, zdarza się bywają dość puste, dobre co najwyżej na aperitif, ale nie urzekają. A tu zaskoczenie. Les Pends 2010 było klasycznie miodowo-kwiatowe, ale nieklasycznie miało świetną kwasowość i lekko słodką końcówkę. Nie wiem, czy to śpiew ptaków wokół i zapach drzew, czy to wino faktycznie, ale wydało mi się, że mam wiosnę w kieliszku (ciekawe, jak smakowałoby to wino nad Wisłą…).  Czerwone z 2009 roku  też dość klasycznie malowało smaki dozwolonej odmiany – syrah. Pachniało owocami leśnymi, było długie, zrównoważone, nieprzebeczkowane. Domaine des Entrefaux to świetne wina, dobrze zrobione, szczere, dające niesamowitą radość picia (próbowałam ich kolejnego dnia na porannej degustacji, miały wciąż najwyższe noty, więc to chyba nie tylko wpływ okoliczności!).

Wspaniale zaprezentowały się wina z Domaine Yann Chave. Młody, uśmiechnięty winiarz nalał nam fantastyczne wino białe o zapachu białych brzoskwiń i akacji, przyjemnie miodowe w smaku, znów z lekko słodką końcówką. A potem zachwycił swoim intensywnym syrah Le Rouvre 2010, trochę beczkowym, z porzeczką, nutami korzennymi, a na końcu jakby suszonymi truskawkami.

Po takiej uczcie ciężko było wsiąść na rowery i znów pedałować pod wiatr w stronę kawy i deseru. Ale czego się nie robi dla pracy?

Świetna interpretacja męskiego syrah.

Przejechaliśmy obok znanej winnicy Paul Jaboulet Aîné (dumny napis widniejący na zboczu ponoć został kiedyś dla żartu przemalowany na napis „Hollywood” i widniał tam przez cały ranek, ku uciesze miejscowych). Nie mogłam się powstrzymać i poprosiłam o zawiezienie mnie na szczyt wzgórza, do symbolu apelacji Hermitage i przy okazji winnicy Jabouleta – słynnej chapelle stojącej samotnie wśród winorośli i maków. Niezapomniany widok na okolicę, niesamowity spokój. Żałowałam, że nie mam w dłoni kieliszka z aromatycznym Mule Blanche 2010 czy moim niemalże rodańskim wzorcem syrah z Crozes (jak wzorzec metra w Sèvres) Domaine de Thalabert – leśne owoce, lukrecja, z charakterystyczną dla niej słodyczą w końcówce, taniczne, długie, eleganckie. Nie wspominając już o mitycznym Hermitage La Chapelle z 196rocznika 1, którego kilka butelek magnum kryją jeszcze podobno piwniczki Jabouleta (moje kolejne życzenie na ten rok – spróbować tego wina).

Słynna chapelle.

Crozes-Hermitage to skromniejszy członek rodańskiej rodziny (inne apelacje sprzedają się lepiej i są bardziej znane). Może i skromny, ale ma w sobie wiele uroku. To podobno bardzo męskie wina (powtarzali to moi współbiesiadnicy i koledzy w rowerowej niedoli). Faktycznie, potężne, dobrze zbudowane to syrah, ale ja lubię oprzeć się na silnym męskim ramieniu. Zatem męskie nie oznacza, że nie dla kobiet!

Poniżej lista win do spróbowania koniecznie (część producentów jest już w Polsce, część szuka dla siebie importera, warto się nimi zainteresować):

Domaine du Colombier

Domaine des Entrefaux (pisałam o nich wyżej)

Paul Jaboulet Aîné (Centrum Wina)

Fayolle Fils & Fille

Domaine Les Hauts Chassis

Domaine Michales Saint Jemms – ciekawe białe Signature 2011, czerwone Chasselière 2010 jest co najmniej dziwne.

Domaine Pradelle – proste sympatyczne wina do picia.

Cave de Tain – wielkolud, który robi dobre wina (Alma)

Domaine de la Ville Rouge – smakowało mi czerwone Terre d′Éclat 2010 – czysty owoc, dla tych, którzy tego potrzebują.

Domaine Aléofane

Do Crozes-Hermitage podróżowałam na zaproszenie i koszt agencji Claire de Lune.

Komentarze

Komentowanie wyłączone.