Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Enographia Thalloris – najważniejsza książka roku

Komentarze

Już w 1263 roku polscy mnisi nadużywali wina, czego nie omieszkali im wypomnieć niemieccy koledzy z klasztoru.

Rocznik 1412 udał się doskonale.

Słynny zielonogórski „szampan” wytwarzany od 1823 r. powstawał zrazu… z jabłek! Po paru latach produkcja przekraczała już 200 tys. butelek. Było to pierwsze w historii wino musujące w Niemczech.

W szczytowym okresie rozwoju w Zielonej Górze leżało ponad 1,1 tys. hektarów winnic, a miejskie wina podawano m.in. w 26 restauracjach i blisko 50 winiarniach i kawiarniach.

Wino mszalne słodkie jasnoczerwone w 1930 r. sprowadzano z Tunezji, kosztowało 2 marki za butelkę.

Po przejęciu Zielonej Góry przez władze PRL nadal produkowano wino musujące z wina bazowego stanowiącego unikalną mieszankę 50% „starego wina francuskiego”, 25% „starego niemieckiego” i 25% własnego wina z młodych winnic.

W 1960 r. flagowym produktem Lubuskiej Wytwórni Win był „Laur Lubuski”, likierowe wino ziołowe o mocy 15–17% i „ciastkowym” aromacie, produkowane z użyciem mieszanki ziół typu Torino.

Dzieło wiekopomne.

Tego wszystkiego dowiedziałem się z niesamowitej księgi o dziejach winiarstwa w Zielonej Górze. Recenzujemy ostatnio coraz lepsze pozycje książkowe. Wydawało się, że nic nie przebije Słownika degustacyjnego W. Zastróżnego. A jednak! W listopadzie ukazała się drukiem Fundacji Gloria Monte Verde unikatowa w Polsce pozycja – Enographia Thalloris.

Książka liczy ponad 1,1 tys. stron i 2 tys. ilustracji. Przez kilka lat pracował nad nią w archiwach, muzeach, prywatnych kolekcjach i w terenie Mirosław Kuleba ws współpracy z Przemysławem Karwowskim. Ozdabiają ją fantastyczne fotografie autorstwa m.in. Czesława Łuniewicza. Enographia Thalloris to zdumiewająca swoją kompletnością encyklopedia, relacjonująca dzieje winiarstwa w Zielonej Górze od założenia miasta w 1222 roku przez Średniowiecze i czasy nowożytne aż po rozkwit w wieku XIX i upadek po II Wojnie Światowej. To nigdy nie publikowane kopie dokumentów księgowych i technicznych, fotogramy dawnych winnic i nieistniejących już budynków, ludzi związanych z winem, niezwykłe dawne reklamy wina, wermutu i winiaku. To fotografie związanych z winem artefaktów z Muzeum Ziemi Lubuskiej – kielichów, karafek, butelek. To księga, jakiej nie powstydziłoby się Barolo, Pomerol czy inna Szampania, a która powstała w Polsce – kraju „bez tradycji winiarskiej”, jak często słyszymy. A jednak – tej tradycji starczyło na ponad tysiąc stron tekstu.

Słusznie dumny ze swego dzieła wydawca – Przemysław Karwowski.

Butelka wina – jedna z tysięcy podobnych – znika w spragnionych gardłach w ciągu czterdziestu minut. Enographia Thalloris to dzieło wiekopomne, po które będziemy sięgali za trzydzieści lat. To zdecydowanie najlepszy prezent gwiazdkowy dla winomana. Zamówić ją można tutaj za cenę 330 zł (możliwa płatność w ratach).

Egzemplarz książki otrzymaliśmy do recenzji od wydawcy.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Gabriel Kurczewski

    Przeglądałem na Enoexpo. Robi wrażenie!

  • Wojtek Piasecki

    To trochę jak czytać nieaktualną encyklopedię dla samej ciekawości różnic między tym, co było, a tym, co jest. Albo jak wycieczka po Muzeum Morskim w Lizbonie, gdzie po 2 godzinach oglądania prawie wyłącznie modeli okrętów i statków orientujemy się, że nie doszliśmy jeszcze do połowy ekspozycji. Ale jeżeli w książce nie wymieniono nazw i nazwisk właścicieli owych 26 restauracji i 50 winiarni, w których podawano miejskie wina, to nie kupię… Poczekam na wydanie 2 uzupełnione.

    • Witol

      Wojtek Piasecki

      Bo to nie jest książka o winie. To jest książką o historii przemysłu winiarsko-gorzelniczego w pewnym regionie. Porównywanie ją z książką pana Zastróżnego to nieporozumienie. To tak jakby porównywać Historię wina Johnsona z Historia alkoholu Gately’ego.
      PS. Cena 300 zł czyni tę pozycję niedostępną dla większości. Ja aż tyle – za takie pieniądze – nie chce wiedzieć o Zielonej Górze. Ale pomysł oczywiście godny pochwały. Tylko powinni też zrobić wersję czarno-białą za 5 dych (książki do 5 dych – ciekawa klasyfikacja, za 5 dych można kupić Biblię i Homera).

      • Wojciech Bońkowski

        Witol

        Mam wrażenie, że krytykujecie Chateau Petrus, że ma za dużo smaku i że nie kosztuje 50 zł ;-)

        • Wojtek Piasecki

          Wojciech Bońkowski

          Nie, ja rozumiem, że to dla miłośników jeszcze węższej tematyki niż samo wino. Porównanie z encyklopedią jest umyślne, bo wszak są tacy, których to interesuje – choćby taki temat, w jaki sposób socjalizm odcisnął swoje piętno na encyklopediach i leksykografii… Jednak do tej książki nie zachęca mnie ani powyższa recenzja, ani spis treści… Może byóoby to ciekawe archiwum internetowe, ale nie wiem, czy wydawanie 300 zł na opasłe tomiszcze historii wybitnie szczegółowej ma sens. Pewnie dlatego, że w winie interesuje mnie coś innego niż niezwykle skrupulatny przegląd archiwaliów jednego miasta na temat. Nie sądzę więc też, żeby była to pozycja obowiązkowa dla enofilii.

          • Wojtek Piasecki

            Wojtek Piasecki

            Oczywiście sądy te nie są ostateczne, bo książki „na żywno” nie widziałem. Nie będzie mi chyba jednak dane zobaczyć, bo, zdaje się, w zwykłym obiegu jest niedostępna. Jej treść jednak nie jest dla mnie na tyle klarownie zaprezentowana i zachęcająca, bym kupował w ciemno.

          • Marcin

            Wojtek Piasecki

            Panie Wojtku mam wrażenie, że Pana celem jest tylko zniechęcenie potencjalnych odbiorców do sięgnięcia do tej pozycji ale jaki Pan ma w tym interes to nie wiem, być może chce Pan zaistnieć, ślepo wierząc, że jak Pana się nie „wygoogluje” to Pan nie istnieje.
            Książkę można zobaczyć na własne oczy w wielu księgarniach w Zielonej Górze jak i sklepie Winiarz.pl. Wszystkich zainteresowanych i niezdecydowanych zachęcam do obejrzenia na żywo tej pozycji. Jest to jedyna książka (której jestem szczęśliwym posiadaczem) przedstawiająca tak obszernie (1152 strony) dzieje polskiego winiarstwa i to nie tylko regionu ponieważ prawie do roku 2000 winiarstwo w Polsce to wyłącznie Zielona Góra, która była niezdobytym bastionem winiarstwa, gdzie tradycja wyrobu wina gościła i gości prawie w każdym domu.
            Ponadto 330 złoty za 1152 strony albumowego wydania książki to według mnie cena na którą ta książka zasługuje. Osoba która nie widziała na własne oczy tej pozycji nie powinna się wypowiadać czy warto czy nie warto jej kupić za tą cenę.
            Wszystkim miłośnikom wyrobu alkoholi (przede wszystkim winiarstwa) polecam szczerze tą pozycję, która może również być idealnym prezentem pod choinkę dla nich.

          • Wojciech Bońkowski

            Marcin

            Absolutnie się zgadzam w dwóch kwestiach:
            Enographia Thalloris jest absolutnie warta swojej ceny
            nie powinno się wyrażać opinii o książce której się nie miało w ręku

    • Witol

      Wojtek Piasecki

      PS. Ale ”Nowe Ateny” można czytać dla samej radości czytania. Bez porównywania z czymkolwiek – to już by było pozbawione sensu. Wszystkie muzea pokazują coś co minęło – na pewno w Lizbonie są tysiące fascynatów, którzy po kilka razy przyjdą oglądać modele okrętów. Natomiast winiarstwo w Polsce – to temat ciekawy, bo przecież mówimy o czymś dziś prawie niemożliwym. A tu się okazało, że klimat pozwalał nam na uprawę winorośli. Jakże to, przecież mamy globalne ocieplenie, lody topnieją, temperatura rośnie, a wina nie ma (w każdym razie niewiele). Za kilka miesięcy w książce pana Vanderholta „Zimne słońce” o tym więcej – skoro już jesteśmy przy książkach.