Pitault Landry Bourgueil 2013
Domaine Pitault Landry Bourgueil Les Terrasses 2013
Uwielbiam loarskie Cabernet Franc i chciałbym pić je częściej – ale importerzy nie dają. Ten rodzaj wina jest wysoko na liście tzw. „niesprzedawalnych” – tzn. nie sprzedaje się sam, trzeba w to włożyć wysiłek edukacyjny, a to dla wielu naszych sprzedawców zbyt skomplikowane. Cierpliwym ambasadorem tych win jest od lat Leclerc Ursynów, który zawsze ma na półce 4–5 etykiet z apelacji takich jak Chinon, Bourgueil, Anjour i Saumur. Zwykle te wina kosztują umiarkowanie mało (tutaj – 31,89 zł) i wypadają bardzo dobrze. Gdy mam wybrać, sprawdzam, czy zrobiła je mała prywatna posiadłość (na etykiecie: Domaine lub Château zarówno jako marka, jak i – drobnym drukiem na dole – podmiot butelkujący).
No i znowu się udało. To Bourgueil jest naprawdę pyszne. Oczywiście, specyficzne: ma wysoką kwasowość, zero słodyczy, zero beczki, zero łatwego gęstego „owocu”, zatem jeśli Wasze ulubione wino to Primitivo, to Wam się nie spodoba. Natomiast miłośnicy czerwonych burgundów, Gamay, Nebbiolo, Sangiovese, nowego Blaufränkischa na pewno się nacieszą tą ultraświeżością. A przy tym Pitault Landry nie jest wcale chude czy cienkie, tylko po prostu naturalnie szczupłe, lekkie jak bita śmietana, przejrzyste jak reguły francuskiej gramatyki… Mniam! ♥♥♥♡
Źródło wina: zakup własny autora.