Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Rumunia na tak

Komentarze

Francuscy i włoscy inwestorzy udali się do Rumunii, stworzyli formę Vinarte i założyli winnice. Nie jedną winnicę, ale całe 400 ha winnic w trzech winiarskich regionach tego kraju, który z dobrymi winami nam się raczej nie kojarzy. I postanowili pokazać, że nowe technologie i odpowiednie podejście zarówno do upraw, jak i winifikacji mogą dać rezultaty na europejskim poziomie.

Villa Zorilor, tu powstaje fetească neagră. © Vinarte.

Tę rumuńską „nową falę” do Polski importuje Lider & Partners Sp. z o.o. (ich winna działalność kryje się pod nazwą Wina Szlachetne, nie mylić z tymi Winami Szlachetnymi), a my mogliśmy degustować ich wina na 40 poziomie (czyli piętrze) hotelu Marriott w słynnym Panorama Lounge & Bar.

Bar panoramę ma świetną, ale jako miejsce degustacji dla tłumów jest marne, co udowodniło nam tegoroczne spotkanie z Nową Zelandią, kiedy to zlani potem tłoczyliśmy się w wąskiej przestrzeni sali spoglądając tęsknie w spowite mgłą warszawskie niebo. Podobnie było i tym razem, podczas z trudem komentowanej degustacji toczącej się na antresoli o wielu zakamarkach, w których poukrywała się publiczność.

Bar z widokiem. © Panorama Lounge & Bar.

Vinarte oferuje zarówno proste wina codzienne, jak i zdecydowanie wyższą półkę. Białe mnie nie zachwyciły. Zazwyczaj aromatyczna Tãmâioasã Româneascã rozczarowała, miała więcej aromatów ziół niż porzeczki czy kwiatu bzu, w ustach była nieco tępa, choć delikatna słodycz walcząca z goryczką była interesująca. Ale biorąc pod uwagę cenę (w sklepie internetowym kosztuje 25 zł) jest to dobry wybór wina codziennego. Sauvignon Blanc Cuvée d`Excellence (32 zł) z najwyższej linii Collection to wino raczej dla ludzi, którzy sauvignon nie lubią. Przykryte beczką, dość tłuste; jeśli kochacie piękne, krystaliczne, pachnące marakują nowozelandzkie SB, to nie jest wino dla Was.

Smak Rumunii. © Vinarte.

Zdecydowanie lepiej wypadają w tej ofercie wina czerwone. Polecam bardzo Villa Zorilor Fetească Neagră (region Delau Mare). Za 25 zł dostajecie autochtoniczny rumuński szczep w bardzo ciekawym wydaniu: jest ziemiste, zarówno w nosie, jak i w ustach, ale jest to przyjemna ziemistość, zwłaszcza w połączeniu z nutami przyprawowymi i bardzo konkretnymi taninami. Wystarczy przyprawić nasze mielone cynamonem i kminem, i będzie pasować jak ulał! Prince Matei i Prince Mircea to dwa potężne merloty, które tego wieczora czule wzięły mnie w ramiona. Pierwszy, z ciepłego Dealu Mare o długich, suchych jesieniach zaskoczył mnie swoim cudownym herbacianym nosem i herbaciano-ziołową goryczką. Kawał wina za 61 zł. Polecam bardzo, zwłaszcza, jeśli planujecie udusić jakąś dziczyznę.

Rumuński książę. Całkiem przystojny.

Prince Mircea (Starmina) to 90% merlota z dodatkiem caberneta. Potężny uścisk tanin, mocne aromaty śliwek, czekolady i wanilii. Zarówno w nosie, jak i w ustach lekka słodycz powideł. Kosztuje 48 zł plus cena steka, którego trzeba dokupić.

Chorwacja już złapała mnie za serce, na Rumunię i Turcję spoglądam z zainteresowaniem i zdecydowanie będę starała się być na bieżąco. Obiecuję informować Was, co w tamtejszej winorośli piszczy.

Degustowałam na zaproszenie Vinarte.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Sławomir Hapak

    Droga Izo!

    Sądząc z tłumu komentarzy pod Twoim tekstem, poruszyłaś mało nośny temat. Rumunia najwyraźniej tak narodu nie podnieca jak dysputa nad inwazją biedronek portugalskich – https://winicjatywa.pl/2013/10/03/biedronka-oferta-win-portugalskich-pazdziernik-2013/

    Tam dyskusja zajęła z 10 stron.

    Dla równowagi spróbuję napisać choć ze stronę komentarza ;-)

    Otóż – jako importer win dunajskich z ciężkim sercem to piszę – Rumunia jest na nie. Ogólnie, cała Rumunia.

    Czas jakiś temu moi dzisiejsi pracodawcy postawili zadanie znalezienia czegoś sensownego z Rumunii w celu wiadomym – importu. Oczywiście pierwsza rzecz w takiej sytuacji, to poradzić się mądrzejszego od siebie. Bierzesz do ręki biblię Johnsona i Robinson, i patrzysz na zamieszczone tam etykiety. W domyśle – etykiety wybitnych win. W ówczesnej edycji biblii było ich raptem 5:
    Recas, Vinarte, La Cetate, Stirbey, Terra Romana. Potem sprawdzasz zawartość butelek. Biliwmi, wszystkie w czambuł były rozczarowaniem.

    Potem szukasz, kto tam jeszcze w tym kraju żyje i robi wino, zbierając przy tym jakieś sensowne recenzje. I tak sprawdziłem ze 20-stu czołowych producentów. Obraz jaki się z tego wyłania optymistyczny nie jest. W porównaniu ze swoimi węgierskimi sąsiadami Rumuni są opóźnieni o jakieś 15-20 lat. I nie zmieniają tu niczego zagraniczne inwestycje. Nie same pieniądze tworzą wino.
    Mam wrażenie, że podstawowym problemem jest nie tyle brak kapitału, co nierozpoznanie własnego terroir, nadmierne skupianie się na międzynarodowych szczepach, wreszcie – co najgorsze – błędy technologiczne. Lista błędów może jest zbędna, bo i nie wszystkich producentów dotyczy w tym samym stopniu, ale
    jeden rzuca się w oczy praktycznie wszędzie: nadmierna i niczym nie uzasadniona miłość do dębu.

    Gdzieś w tle tego wszystkiego z pewnością pobrzmiewa opinia któregoś z winiarskich krytyków, że Rumunia może przeciwstawić swoje wina tym z Nowego Świata. I chyba trochę zbyt wielu winiarzy wzięło ją sobie do serca, próbując zrobić wino jeszcze-bardziej-chilijskie, miast zrobić po prostu porządną feteaskę, tamaioasę, że już o zupełnie zapomnianej rara neagra nie wspomnę. Nie wspomnę też o potencjale wytwarzania słodkiego kotnara (grasa+francusa), który 100 lat temu robił furorę na świecie.

    Gdzieś zagubiła się własna tożsamość, i póki się nie odnajdzie, kraj będzie dryfował. Szczepów lokalnych do wykorzystania jest sporo, tych kilka które wymieniłem to tylko ułamek potencjału. O co najmniej trzech regionach w kraju wiadomo, że mają potencjał dawania win wybitnych. Czyli jest na czym budować własną rozpoznawalność w świecie.

    Po tej garści uwag niemiłych pewnie wypomnisz mi, że jednak jakimś cudem znalazłem „swoją” Aurelię V.

    Tak, znalazłem. Przez przypadek!

    • Wojciech Bońkowski

      Sławomir Hapak

      Ogólnie się zgadzam. Wydaje mi się że nie chodzi tylko o nierozpoznanie własnego terroir ale o mentalność, brak etyki pracy, słabość rynku wewnętrznego, uzależnienie od bardzo taniego eksportu. Specyfika rynku wewnętrznego na którym dominują wina półsłodkie oraz nie-Vinifery (Isabella itd.) też jest ważnym czynnikiem. Zauważam pewne podobieństwa z Bułgarią, choć tam jest wyraźniejszy postęp jakości nawet tanich, masowych win.
      Może aż tak ostro jak Ty bym się nie wypowiedział o Stirbeyu, który moim zdaniem robi wino na europejskim poziomie, ale co do reszty zgoda.

      • Sławomir Hapak

        Wojciech Bońkowski

        I owszem, Stirbey na tle wymienionej piątki może i nie był taką znowu katastrofą. Ale też i nie wzbudzał zachwytu – po prostu przeciętne wino. Jak nie chcę kogoś (bardzo) obrazić to mówię „poprawne technicznie”…

        • Wojciech Bońkowski

          Sławomir Hapak

          Stirbeya absolutnie nie nazwałbym przeciętnym, ale to kwestia gustu ;-)

    • Izabela Kamińska

      Sławomir Hapak

      Tak, Sławku, masz rację. I może pisząc ten tekst, nie powinnam nadać mu takiego tytułu, jaki nadałam. A może ten tytuł nie był nadany przeze mnie? W każdym razie próbowałam wielu innych win i te kilka oceniłam jako ciekawe, zwłaszcza w stosunku do ceny oraz samego faktu, że Rumunia i te szczepy, o których piszę mało znanymi są. I może tak, faktycznie, w głowie mi wciąż pobrzmiewało wspomnienie Twojej Aurelii i myśl, że gdzieś tam coś jednak jest. Nie piszę o całej Rumunii, nie znam jej, nie byłam tam nawet. Znalazłam w ofercie jednego producenta, wspomnianego, jak sam napisałeś w znanej nam biblii, kilka win interesujących, zauważ ze szczepów endemicznych… I o tym napisałam, bo uważam, że szukać trzeba, poszerzać horyzonty, wypić czasem coś innego niż czardonej czy merlot. Dlatego chciałam napisać. Bo w kwestii wina jestem większą optymistką niż w kwestiach życiowych. Dlatego może książek nie piszę, za dużo smutku w tym kraju… W każdym razie, tytuł nie mój. A tekst owszem na tak. Na tak dla tych kilku etykiet. No, to żeśmy kilka komentarzy zamieścili. Dzięki!

      • Sławomir Hapak

        Izabela Kamińska

        I tak oto we troje nakręciliśmy ruch w sieci ;-)