Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Portugalia nad jeziorem

Komentarze

Jest takie miejsce w Józefowie, że aż trudno uwierzyć, że to jedynie pół godzin drogi od wielkiej, wiecznie huczącej i bezustannie pędzącej dokądś Warszawy. Winiarnia nad Jeziorem to urocze, zaciszne miejsce w sosnowym zagajniku z ogromnym drewnianym tarasem wychodzącym na maleńkie jeziorko Łacha, które tak naprawdę nie jest jeziorem, a starorzeczem Wisły. Na tarasie kilka stolików, przy którym goście leniwie popijają wina, jedzą sałaty, naleśniki, makarony lub wybierają coś wprost z wielkiego odpalonego na zewnątrz grilla.

Takie widoczki. © Warszawa.pogodzinach.pl.

Nad Jeziorem znalazłem się na zaproszenie Roberta Mielżyńskiego, w sobotni poranek, gdy żadna chmura nie zakłócała ekspozycji na promienie słoneczne, a temperatura jeszcze przed południem przekroczyła 25 stopni. W tych niezwykle przyjemnych warunkach degistowaliśmy wina od dwóch portugalskich producentów – Quinta de Chocapalha i Wine & Soul.

Robert Mielżyński wyznacza kierunek degustacji. © Maciej Nowicki.

Obie winnice łączy Sandra Tavares, która w pierwszym przypadku występuje jako enolożka winnicy zakupionej w 1980 roku przez jej rodziców – Alice i Paolo Tavaresów, a w drugim – jako współenolożka i współwłaścicielka – Wine & Soul założyła wraz ze swoim mężem, Jorge Serôdio Borgesem (równie znanym – zarządza winiarnią Quinta do Passadouro). O tej mnogości i wzajemnym przenikaniu się etatów pisał już kiedyś Andrzej Daszkiewicz.

Nówka sztuka. © Maciej Nowicki

Tego dnia Sandra wraz z siostrą Andreą (pracującą w Quinta de Chocapalha) przedstawiły nam łącznie 14 win. Były to zarówno starsze roczniki (przyjemności takiej degustacji podczas zeszłorocznego Grand Cru u Mielżyńskiego opisywał Wojciech Bońkowski tu), jak i te świeżo zabutelkowane, niektóre ledwie miesiąc temu, z rocznikiem ręcznie dopisanym na etykiecie. Właściwie nie było słabych punktów. Piękny owoc, świetna kwasowość, dobra równowaga, zintegrowana beczka, duży potencjał – zwroty te odmienialiśmy na wszystkie sposoby, a one i tak powracały z każdą kolejną, otwieraną butelką, choć niektóre z nich prawdziwą klasę pokażą dopiero za dekadę.

Poniżej moje typy, które wprawdzie ucieszą nas także w przyszłości, ale dają dużo przyjemności już teraz.

Świeżość i nie tylko. © Maciej Nowicki

Quinta de Chocapalha Arinto 2013 – zacznijmy od solidnej porcji orzeźwienia. 100% białej odmiany arinto przynosi duża porcję cytrusów. I choć na panujące upały nadaje się idealnie, to nie można mu odmówić mu powagi – świetnie określa go angielskie „crisp wine”, ma niezłą strukturę i dość długim zakończeniu – wędzona rybo i sałato, przybywajcie! (36 zł)

Chardonnay z Portugalii? Mówię TAK! © Maciej Nowicki

Quinta de Chocapalha Branco Reserva 2011 – rzadko podobają mi się portugalskie wina z międzynarodowych szczepów i tym samym rzadko je rekomenduję, ale w tym przypadku nie ma krytykować. To 100% chardonnay (wyjątkowo w tym roczniku, normalnie jest blendem) mimo 5-miesięcznego pobytu w beczce i już kilku lat na karku wciąż czaruje świeżością, dobrym owocem, oleistym posmakiem, a przede wszystkim niesamowitą wręcz kwasowością. Nic tu nie męczy i nic nie przeszkadza – a o to w chardonnay coraz trudniej (73 zł).

Zdecydowanie mój typ. © Maciej Nowicki

M.O.B. Branco 2012 –  M.O.B. to projekt, którego nazwa bierze się od nazwisk trzech winemakerów: Jorge Moreira (Poeira), Francisco Olazabal (Quinta do Vale Meão) i Jorge Serôdio Borges (Wine & Soul). A wino powstaje w regionie Dão (znanym raczej z win czerwonych, panowie robią zresztą M.O.B. także w takim kolorze). Blend 80% encruzado z domieszką bical daje wino niezwykłe – bardzo mineralne, kompleksowe, o sporym ciele i przyjemnej szorstkości. A przy tym ledwie 12,5% alkoholu. Choć trzeba na niego wyłuskać 86 zł, to mój zdecydowany faworyt tego dnia.

Klasa! © Maciej Nowicki

Quinta de Chocapalha CH 2010 – w końcu dostępne w Polsce. Czysta touriga nacional ze starych nasadzeń i tym samym – w starym stylu. Bez krzyków, fajerwerków i okładek w pismach plotkarskich. To elegancja i równowaga – ciemnych owoców, nut mięty, gorzkiej czekolady i kwasowości. Świetnie zintegrowana beczka. I potencjał. Warte swojej ceny (147 zł).

Degustacja miała jeszcze jeden przyjemny akcent. Wciąż rzadko się zdarza by w przypadku degustacji otwartej dla szerokiej publiczności, zamiast podstawiania kieliszka i rzucania krótkiego „red pliz”, wywiązała się tak ciekawa interakcja między gośćmi a producentami, zadano tyle merytorycznych pytań, a dyskusja była tak długa, że całość spotkania zakończyła się z prawie godzinnym opóźnieniem. Okazuje się, że jednak można.

Importerem opisywanych win jest Mielżyński, dostępne są w sklepach w Warszawie i w Poznaniu, a także w sklepie internetowym. Większość z nich można też kupić w Winiarni nad Jeziorem w cenach zbliżonych do podanych w tekście.

Degustowałem na zaproszenie importera.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Robert

    Oj, degustowałoby się. ;-) Witam i mam pytanie albowiem chyba jestem szlachetnie urodzony ;-) skoro wino mogę pić litrami i na drugi dzień wcale głowa mnie nie boli a pijąc wino, umysł rozjaśniam swój. Każdy inny zaś rodzaj alkoholu a zwłaszcza piwo, działa na mnie destrukcyjnie. Do rzeczy. Pytanie brzmi: ile dziennie iwina mogę pić codziennie aby sobie (wątrobie) nie zaszkodzić?

    • Wojciech Bońkowski

      Robert

      W różnych krajach i wg różnych badań tzw. „bezpieczne” dzienne dawki alkoholu określa się różnie, najczęściej 2 dla kobiet i 3 dla mężczyzn. Jednoznacznie szkodliwe skutki dla zdrowia pojawiają się powyżej 6 jednostek dziennie.

      Butelka czerwonego wina w zależności od % alkoholu zawiera od 9 do 12 jednostek. Czyli wypijanie więcej niż pół butelki dziennie to nie jest dobry pomysł.

      • Robert

        Wojciech Bońkowski

        Znalazłem i takie publikacje (anglojęzyczne) w których twierdzą, że osoba pijąca dziennie nawet (czyli aż) butelkę czerwonego wina jest w lepszej sytuacji prozdrowotnej niż abstynent. Barolo, 0% z pewnością nie.
        Tak też myślę (panie) Wojciechu, ze pół butelki. No, u mnie pól litra wina, bo ważę 105 kg. I może jeden dzień abstynencji raz na 7-10 dni.

        • Wojciech Bońkowski

          Robert

          To nie ma co „sobie myśleć”, tylko od tego są badania naukowe, prowadzone w tej kwestii od 30 lat. Ogromna większość potwierdza, że 9 jednostek (czyli cała butelka wina) dziennie to już jest ilość zdecydowanie szkodliwa.

          • Robert

            Wojciech Bońkowski

            Tyle, że czytałem na przykład, iż alkohol w wódce albo i w piwie nawet w małych ilościach stłuszcza wątrobę (powoduje marskość), a w winie – przeciwnie….

          • Wojciech Bońkowski

            Robert

            To źle Pan czytał. w wódce, piwie i winie występuje dokładnie ta sama cząsteczka – etanol.

            Natomiast w winie występuje wiele związków, których nie ma albo jest ich o wiele mniej w innych napojach alkoholowych, m.in. polifenole, a to one są w znacznej mierze odpowiedzialne za prozdrowotne właściwości wina.

          • Robert

            Wojciech Bońkowski

            Czyli etanol, to etanol, OK, ta kwestia jest wyjaśniona.

            Przy okazji, dziękuję Panu za rekomendację na blogu tym Sangre de Toro z Lidla. Wspaniałe wino, dziś kupiłem i degustuję. Przy okazji, czy mnie się wydaje, czy jednak coś jest nie tak z winami chilijskimi (a więc inny kraj, kontynent). Jakieś takie płytkie są, kompotowate… A mimo tego ponoć furorę w świecie robią.

          • Barolo

            Robert

            Marketing udowodni, że wszystko jest dla zdrowia: „Whisky posiada właściwości lecznicze (zawiera kwas elagowy, który hamuje rozwój komórek rakowych i powstrzymuje różne choroby serca).”

          • Wojciech Bońkowski

            Barolo

            Sam etanol też ma (w odpowiednich dawkach) właściwości prozdrowotne, m.in. na układ krążenia. No ale tego głośno w Polsce nie należy mówić.

          • Robert

            Wojciech Bońkowski

            Możliwe też, że w „badaniach” mających określić poziom bezpiecznej dawki alkoholu uwzględniono poziom bezpieczeństwa pod kątem nie popadnięcia w nałóg. Tylko, że ja mam charakter i potrafię sobie powiedzieć: wystarczy na dzisiaj. Owszem, „zachłysnąłem się” kilkanaście razy gdy odkryłem czerwone wino, ale już stonowałem.

          • Robert

            Barolo

            Barolo, a czy nie bierzesz (Pan/Pani) pod uwagę tego że np. WHO może siedzieć w kieszeni firm farmaceutycznych? Mówi się ponoć (na Zachodzie): „A glass of wine a day keeps a doctor away” czy jakoś tak. Ja pije wino od września zeszłego roku i skłonny jestem przytaknąć powyższej sentencji. Może (na pewno) lobby farmaceutyczne woli aby ludzie mieli problemy z sercem i po leki się zgłaszali. Nie chcę spamować, ale aż się prosi; jak szukałem leku dla mamy: http://pamietnikwindykatora.pl/2014/07/26/lekarze-dla-znachorow-windykatorow-na-przyklad/

            Ze 100 ml whiskey (wobec braku wina)? Czemu nie… W wielu źródłach czytałem, że sam alkohol w niewielkich ilościach jest OK.

            Śmieszy mnie tylko jak piwo rekomendują jako zdrowy napój z wartościami (nie licząc alkoholu). Pasteryzowane, filtrowane – wyjałowione. Może i zdrowe ale tylko bez tych obróbek, np. przy browarze w Czechach piłem takie kiedyś.

          • Robert

            Barolo

            Konkludując:

            1. Mam lepszą wydolność podczas biegania. Aliści tylko po winie (oczywiście biegam gdy nie ma we krwi alkoholu) a nie po piwie czy wódce.

            2. Nie łapię infekcji.

            3. Jestem bardziej kreatywny np. jak chodzi o pomysł na wpis na blogu i przelanie na „papier”. Mowa o maks 350-400 ml wina.

            4. Mniej zestresowany przez cały dzień.

          • Wojciech Bońkowski

            Robert

            Bardzo się cieszę że Pan cieszy się tak dobrym samopoczuciem.

            Niemniej proszę tego nie przedstawiać jako prozdrowotnych właściwości wina innym czytelnikom. Kilkaset badań naukowych przez ośrodki na całym świecie (na pewno nie wszystkie skorumpowały koncerny farmaceutycznej) zajmowało się tym problemem i co najmniej Pański punkt 1 został wielokrotnie zweryfikowany negatywnie. Jeżeli chodzi o stres, to alkohol faktycznie go obniża – ale tylko wtedy, kiedy aktualnie jest we krwi, więc „przez cały dzień” tylko wtedy, jeśli Pan pije od rana.

            Co do kreatywności, jak wiadomo z licznych przykładów, występują w tej kwestii liczne różnice osobnicze. Niektórzy po alkoholu mówią i piszą głupoty.

          • Robert

            Wojciech Bońkowski

            Jak Pan sobie życzy, to Pana blog. W takim razie jedynie powiedzmy subiektywnie pozwolę sobie podtrzymać 1 punkt i choć miałbym w tym aspekcie wiele do powiedzenia, przemilczę. Jak chodzi o stres, to też podtrzymuje. Może jestem jakimś mutantem, ale u mnie dwie lampki działają nawet dwa dni pod tym względem.

            Co do kreatywności, to owszem, zdarzało mi się mówić i pisać głupoty i kasować posty opublikowane „w stanie’ ale na pewno nie po wypiciu 300-400 ml wina czerwonego.

            Wie Pan, może musi Pan uważać na tym blogu, bo coś tam (prawne uregulowania, interpretacje…) ale bez przesady. Tym niemniej: FAJNY BLOG.

          • Robert

            Wojciech Bońkowski

            P.S. Ja znam takie osoby, co czuły się świetnie po trzech lampkach wina a dzisiaj dwa – trzy „korki” dziennie „robią”. Oczywiście, jest takie ryzyko. Dlatego, jak ktoś nie może pohamować się przed wypiciem od razu całego zapasu (dwóch, trzech butelek na zapas kupionych) gdy już zaczął, to znaczy że ma syndrom alkoholika i od wina jak też od każdego innego rodzaju alkoholu trzymaj się synu / córko z dala, bo nic dobrego z tego dla Cię nie wyniknie. Sorry, taki mamy klimat.

          • Robert

            Wojciech Bońkowski

            Taki jeszcze jeden „nowego” czyli mój komentarz – spostrzeżenie, jeśli można, Panie Wojciechu. No, „robię” te 400-500 ml dziennie ale od razu. Gdzieś tam słyszałem czy czytałem, że picie po to, żeby „w głowie poczuć” to typowo wschodnie (Polacy, Rosjanie), bo w zachodniej Europie piją tylko prozdrowotnie. Bez przesady (to uwaga oczywiście nie pod Pana adresem), bez pierdół. Widziałem Francuzów na rauszu.

            Do Wszystkich: Nie uważacie, że umiejętność zaprzestania po np. 200-300-400 ml wina oznacza charakternego mężczyznę? Nie jest sztuką schlać się. To już nie jest męska degustacja wina tylko … (nie chcę niecenzuralnych wyrazów używać).

          • Tomasz Jazwinski

            Robert

            Też jestem nowy. Nowy tutaj, bo winem interesuję się od dobrych 20 lat – ale rzadko kupuję je w Polsce. Tak po prawdzie, uważam że dużo bardziej istotna jest kwestia co się pije, a nie ile :)

          • Robert

            Tomasz Jazwinski

            No, dokładnie, co się pije. Ja nie toleruję piwa ani wódki. No, bez przesady, od średniej nie odstaję jak chodzi o to i le mogę, ale właśnie chodzi o to, jak się po tym czuję.

            Wiesz, organizm alarmuje jak coś jest nie tak. Alarmuje mnie po dwóch piwach bólem głowy, na przykład. Nie alarmuje po dwóch … winach.Idę prze miasto, kolega podchodzi i na piwo zaprasza. A ja: nie już nie piję piwa a poza tym jestem po dwóch winach. A on: nie żartuj, że ty dwa wina wypiłeś…

          • Tomasz Jazwinski

            Robert

            Pisząc „co się pije” miałem na myśli raczej rodzaj wina, niż alkoholu w ogóle. Ale faktem jest, że wiekszość płynów które w Polsce sprzedaje się jako piwo, do spożycia słabo się nadaje.
            Z winami jest trochę lepiej, ale i tu pokutują jeszcze przyzwyczajenia konsumenckie z PRL („słodkie, czy półsłodkie?”). Dlatego doceniam edukacyjną rolę takich portali jak ten, szczególnie jeśli chodzi o opisy trunków z półek bardziej przystępnych cenowo (sam trafiłem na Winicjatywę szukając recenzji win z Lidla)

          • Robert

            Tomasz Jazwinski

            Znaczy się, Panie Tomaszu, w obrębie wina radź se Pan sam. Są w dyskontach dobre wina. Wie Pan, mnie pieniędzy nie brakuje i chciałem szaleć a moi prawnicy (też mają pieniądze) którzy wino pija mówią, że snobem cenowym jak chodzi o wina być nie warto.

          • Robert

            Robert

            I teraz słuchajcie: znam adwokata dobrego, co wypiwszy butelkę wina chciał za kółko wsiąść. W ostatnim momencie, wyjeżdżając na jezdnię zdał sobie sprawę z tego, że ma we krwi około promila.A czuł się świetnie. A kto mu to uświadomił? Ano ja, idąc doń po poradę.

    • Barolo

      Robert

      Odpowiedź jest prosta: 0%.

  • Robert

    A to są jego pracownice czy zaproszone?

    • Robert

      Robert

      Ponawiam pytanie odnośnie tych dziewcząt / kobiet.

      • Wojciech Bońkowski

        Robert

        To są Sandra i Andrea Tavares, tak jak wspomniano w tekście.

  • Arkadiusz Mroziński

    Nie wiedziałem, że niedaleko mnie jest takie miejsce. Chętnie się wybiorę.