Portugalia nad jeziorem
Jest takie miejsce w Józefowie, że aż trudno uwierzyć, że to jedynie pół godzin drogi od wielkiej, wiecznie huczącej i bezustannie pędzącej dokądś Warszawy. Winiarnia nad Jeziorem to urocze, zaciszne miejsce w sosnowym zagajniku z ogromnym drewnianym tarasem wychodzącym na maleńkie jeziorko Łacha, które tak naprawdę nie jest jeziorem, a starorzeczem Wisły. Na tarasie kilka stolików, przy którym goście leniwie popijają wina, jedzą sałaty, naleśniki, makarony lub wybierają coś wprost z wielkiego odpalonego na zewnątrz grilla.
Nad Jeziorem znalazłem się na zaproszenie Roberta Mielżyńskiego, w sobotni poranek, gdy żadna chmura nie zakłócała ekspozycji na promienie słoneczne, a temperatura jeszcze przed południem przekroczyła 25 stopni. W tych niezwykle przyjemnych warunkach degistowaliśmy wina od dwóch portugalskich producentów – Quinta de Chocapalha i Wine & Soul.
Obie winnice łączy Sandra Tavares, która w pierwszym przypadku występuje jako enolożka winnicy zakupionej w 1980 roku przez jej rodziców – Alice i Paolo Tavaresów, a w drugim – jako współenolożka i współwłaścicielka – Wine & Soul założyła wraz ze swoim mężem, Jorge Serôdio Borgesem (równie znanym – zarządza winiarnią Quinta do Passadouro). O tej mnogości i wzajemnym przenikaniu się etatów pisał już kiedyś Andrzej Daszkiewicz.
Tego dnia Sandra wraz z siostrą Andreą (pracującą w Quinta de Chocapalha) przedstawiły nam łącznie 14 win. Były to zarówno starsze roczniki (przyjemności takiej degustacji podczas zeszłorocznego Grand Cru u Mielżyńskiego opisywał Wojciech Bońkowski tu), jak i te świeżo zabutelkowane, niektóre ledwie miesiąc temu, z rocznikiem ręcznie dopisanym na etykiecie. Właściwie nie było słabych punktów. Piękny owoc, świetna kwasowość, dobra równowaga, zintegrowana beczka, duży potencjał – zwroty te odmienialiśmy na wszystkie sposoby, a one i tak powracały z każdą kolejną, otwieraną butelką, choć niektóre z nich prawdziwą klasę pokażą dopiero za dekadę.
Poniżej moje typy, które wprawdzie ucieszą nas także w przyszłości, ale dają dużo przyjemności już teraz.
Quinta de Chocapalha Arinto 2013 – zacznijmy od solidnej porcji orzeźwienia. 100% białej odmiany arinto przynosi duża porcję cytrusów. I choć na panujące upały nadaje się idealnie, to nie można mu odmówić mu powagi – świetnie określa go angielskie „crisp wine”, ma niezłą strukturę i dość długim zakończeniu – wędzona rybo i sałato, przybywajcie! (36 zł)
Quinta de Chocapalha Branco Reserva 2011 – rzadko podobają mi się portugalskie wina z międzynarodowych szczepów i tym samym rzadko je rekomenduję, ale w tym przypadku nie ma krytykować. To 100% chardonnay (wyjątkowo w tym roczniku, normalnie jest blendem) mimo 5-miesięcznego pobytu w beczce i już kilku lat na karku wciąż czaruje świeżością, dobrym owocem, oleistym posmakiem, a przede wszystkim niesamowitą wręcz kwasowością. Nic tu nie męczy i nic nie przeszkadza – a o to w chardonnay coraz trudniej (73 zł).
M.O.B. Branco 2012 – M.O.B. to projekt, którego nazwa bierze się od nazwisk trzech winemakerów: Jorge Moreira (Poeira), Francisco Olazabal (Quinta do Vale Meão) i Jorge Serôdio Borges (Wine & Soul). A wino powstaje w regionie Dão (znanym raczej z win czerwonych, panowie robią zresztą M.O.B. także w takim kolorze). Blend 80% encruzado z domieszką bical daje wino niezwykłe – bardzo mineralne, kompleksowe, o sporym ciele i przyjemnej szorstkości. A przy tym ledwie 12,5% alkoholu. Choć trzeba na niego wyłuskać 86 zł, to mój zdecydowany faworyt tego dnia.
Quinta de Chocapalha CH 2010 – w końcu dostępne w Polsce. Czysta touriga nacional ze starych nasadzeń i tym samym – w starym stylu. Bez krzyków, fajerwerków i okładek w pismach plotkarskich. To elegancja i równowaga – ciemnych owoców, nut mięty, gorzkiej czekolady i kwasowości. Świetnie zintegrowana beczka. I potencjał. Warte swojej ceny (147 zł).
Degustacja miała jeszcze jeden przyjemny akcent. Wciąż rzadko się zdarza by w przypadku degustacji otwartej dla szerokiej publiczności, zamiast podstawiania kieliszka i rzucania krótkiego „red pliz”, wywiązała się tak ciekawa interakcja między gośćmi a producentami, zadano tyle merytorycznych pytań, a dyskusja była tak długa, że całość spotkania zakończyła się z prawie godzinnym opóźnieniem. Okazuje się, że jednak można.
Importerem opisywanych win jest Mielżyński, dostępne są w sklepach w Warszawie i w Poznaniu, a także w sklepie internetowym. Większość z nich można też kupić w Winiarni nad Jeziorem w cenach zbliżonych do podanych w tekście.
Degustowałem na zaproszenie importera.