Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Cień wielkiej fontanny

Komentarze
Nie da się przeoczyć. © oliviaemarino.it

Historię posiadłości Fontanafredda, której nazwa pochodzi od do dziś zachowanej fontanny, czyta się trochę jak powieść historyczną. Nie wdając się w zawiłe szczegóły właścicielskiej sagi, w którą w II poł. XIX w. zamieszany był sam król Wiktor Emanuel II, dość powiedzieć, że wina robi się tu od 1878 r. Sto lat (z małym haczykiem) później powstaje pierwszy rocznik Barolo di Serralunga d’Alba, a w 2002 Fontanafredda, w czasie igrzysk w Salt Lake City staje się oficjalnym dostawcą wina dla Casa Italia (czyli włoskiej wioski olimpijskiej), podobnie w czasie igrzysk w Atenach i Turynie. W 2007 roku otwarty zostaje automatyczny magazyn, rzecz znamienna dla producenta.

Bo Fontanafredda to gigant. Obecnie posiada ponad 120 ha winnic (w tym największą działkę – 64 ha – ewenement w rozparcelowanym małymi działeczkami Piemoncie). Ponadto skupuje winogrona od 150 producentów, co roku przerabia 5,5 tys. ton winogron. Siedziba winnicy jest tak duża, że mieści nie tylko zabudowania mieszkalne dla całej załogi, ale i kościół.

Rozległa posiadłość i winnice Fontanafredda. © Santavittoria.org.

O tym wszystkim opowiadał niedawno Enzo Agresta, export manager tej skromnej winnicy który przybył do Warszawy na zaproszenie aktualnego importera Fontanafredda w Polsce – firmy Red & White. I choć padło wiele słów o wielkiej wspólnej rodzinie pracowników („im jesteśmy bliżej siebie, tym lepiej dla wina”), o powracaniu do tradycyjnych metod uprawy winorośli, rezygnacji z chemicznych ulepszaczy, redukcji zawartości siarczynów w winie, to i tak duch gigantomanii unosił się w powietrzu. Potwierdzały to zresztą pierwsze zaprezentowane wina – efekt specjalnego projektu mającego na celu utrzymanie amerykańskiego rynku zbytu, który wymyka się na rzecz choćby win z Chile.

Pinot Grigio – klasyczny element oferty producentów z Piemontu © Fontanafredda. 

Wskutek tego w linii Briccotondo znajdziemy zarówno Pinot Grigio 2012 (41 zł, świeże, nieskomplikowane wino o dobrym jabłkowo-cytrusowym i wysokiej kwasowości, na lato jak znalazł – według przepisów apelacji nie może powstawać w Piemoncie, więc produkuje je we Friuli należąca do Fontanafredda winiarnia Le Vigne di Zamo) jak i Barbera Piemonte 2011 (41 zł, intensywne aromaty wiśni, niewiele tanin) klasyczne easy drinking wine, produkowane z kolei w Monferrato, gdzie, jak przyznał sam Enzo, koszty produkcji są niższe, możliwy jest też zbiór maszynowy. Do tego Ampelio Langhe Chardonnay 2010 (76 zł,  świeża brzoskwinia, nuty tostowe i na szczęście niewiele wanilii). O żadnym z tych win nie mogę napisać, że jest złe (zwłaszcza chardonnay było naprawdę przyjemne), ale o żadnym też nie pomyślałbym w kategorii potencjalnego zakupu – win ze szczepów międzynarodowych szukam w innych rejonach niż w Piemoncie, gdzie z sukcesem uprawia się odmiany lokalne.

 Chardonnay z Piemontu. © Fontanafredda.

Nebbiolo d’Alba 2010 (85 zł) wprawdzie trochę odstrasza swoją nazwą – „Marne Brune”, ale marne nie jest – dobry owoc (głównie jagody i jeżyny) i świetna kwasowość, sprawdzi się i do makaronu i do drobiu. Barbaresco Coste Rubin 2008 (150 zł) to już zawodnik równie poważny jak cena – obowiązkowe 2 lata starzenia dają bardzo eleganckie wino ze świetnym balansem między kwasowością a owocem (zwłaszcza śliwka) i przyprawami (tytoniem i pieprzem). Jako że rocznik 2008 był jednym z najlepszych w ostatnich latach u tego producenta, zdecydowałbym się jednak dołożyć 20 zł i zakupić Barolo Serralunga d’Alba 2008 (170 zł), gdzie moc aromatów (nie tylko dojrzałe owoce, tytoń, pieprz, ale i wanilia, czekolada – od dłuższego o rok starzenia w porównaniu z Barbaresco) jest jeszcze intensywniejsza. Wino bez problemu przetrwa jeszcze dekadę, ale cieszy już teraz.

Barolo Serralunga d’Alba – dobre już teraz albo za dekadę. © Fontanafredda.

Gwoździem programu było Barolo Vigna La Rosa 1999 (310 zł) powstające z pojedynczej działki (wspominana w tytule La Rosa, leżąca na wprost budynków winnicy). Wiśnia, przyprawy, zielony pieprz, pikantna bardzo długa końcówka i wciąż doskonała kwasowość – ten rocznik także należał do niezwykle udanych.

Zawartość robi wrażenie takie samo jak butelka. © Maciej Nowicki.

Udana była również degustacja, choć cały czas czułem nad sobą cień tej olbrzymiej fontanny.

Źródło: degustowałem na zaproszenie importera.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.