Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Poszukiwacze zaginionych apelacji – Colli Berici

Komentarze

We Włoszech najbardziej lubię wyprawy do mniej znanych rejonów winiarskich. Regularnie odwiedzam Kampanię i Romanię, w tym roku po raz pierwszy Wzgórza Euganejskie. Świat jednak się zmienia, nie wszyscy wpatrują się już wyłącznie w Toskanię, więc siłą rzeczy wina z tych regionów coraz śmielej wkraczają na polski rynek, nawet gdy chodzi o Fior d’Arancio. Trzeba więc było poszukać nowych wyzwań. A to pojawiło się jak na zamówienie w postaci zaproszenia do odwiedzin Colli Berici. Nie słyszeliście o nich nigdy wcześniej? Nie dziwię się.

O tym miejscu mówimy. © colliberici.it.
O tym miejscu mówimy. © Colliberici.it.

Colli Berici to apelacja w Veneto położona na południe od miasta Vicenza. Swoją nazwę zawdzięcza pasmowi większych i mniejszych wzgórz (w większości stożków wulkanicznych) rozciągających się na długości ponad 24 kilometrów, powstałych 60 mln lat temu w wyniku rozmaitych ruchów tektonicznych. Dziś to miejsce wyjątkowo urokliwe – pełne zabytków (i to nie tylko pod postacią historycznych willi, ale i jedynej w swoim rodzaju pieszej ścieżki wzdłuż najstarszych w Europie młynów), tras rowerowych, gospodarstw turystycznych i… ciszy. Wciąż niezadeptany przez turystów, którzy zapewne nawet nie zdają sobie sprawy z jego istnienia, siedząc za oknem autokarów sunących z Mediolanu do Wenecji. Oczywiście nie brakuje tu także wina i to właśnie z tego powodu Consorzio Colli Berici e Vicenza po raz pierwszy w swojej historii zaprosiło tutaj zagranicznych dziennikarzy.

Szlak młynów. © Maciej Nowicki.
Szlak młynów. © Maciej Nowicki.

Oficjalnym powodem – oprócz zapoznania ze specyfiką win powstających tutaj win – była siódma edycja Gustus – festiwalu win i smaków z Colli Berici właśnie. Tak naprawdę organizatorzy i sami winiarze chcieli poznać opinie i wysłuchać ewentualnych wskazówek  dotyczących możliwości mocniejszego zaistnienia na zagranicznych rynkach. Owszem, odbywały się tu wcześniej spotkania B2B z potencjalnymi importerami, ale nie przyniosły one większych rezultatów.

Brzydko nie jest. © Maciej Nowicki.
Brzydko nie jest… © Maciej Nowicki.

Problemów jest wiele. Pierwszym z nich jest położenie, a dokładniej sąsiedzi. W konkurencji z Amarone, Valpolicellą, Bardolino czy Soave – by wspomnieć tylko te najbardziej znane – ta mała apelacja (1000 hektarów, 30 producentów skupionych w konsorcjum reprezentuje ponad 90% całej produkcji) jest bez szans. W dodatku – i to problem nr 2 – raczej trudno o oryginalność powstających tu win, bo powstają one przede wszystkim ze szczepów międzynarodowych. O zachwytach nad białymi (głównie Pinot Bianco, Sauvignon i Chardonnay) trudno nawet w ramach ludzkiej sympatii, nieliczne pozytywne wyjątki dotyczą głównie win musujących. Wśród czerwonych (które dominują generalnie – stanowią prawie 70% całej, apelacyjnej produkcji) prym zaś wiodą Merlot i Cabernet Sauvignon. Największą nadzieję stanowi trzeci, autochtoniczny szczep tego regionu – Tocai Rosso – ale właśnie w tym momencie dochodzimy do problemu nr 3.

...a mimo to niełatwo przebić się na tle takiej konkurencji. © Maciej Nowicki.
…a mimo to niełatwo przebić się na tle takiej konkurencji. © Maciej Nowicki.

Według ampelografów Tocai Rosso to nic innego jak swojski Grenache. W dodatku w  wyniku przegranego w 2007 roku sporu z Węgrami, którzy wymogli prawną ochronę swojej nazwy Tokaj, włoska nomenklatura musiała zostać zmieniona. Tę porażkę rozpamiętuje się tutaj po dziś dzień, tym bardziej że nazwa „Tocai Rosso” istniała tu od zawsze. Nowe – zdaniem wielu chybione – imię Tai Rosso rozwiązało problem prawny, ale wpędziło producentów w jeszcze większy tożsamowościowy galimatias – wielu odbiorcom kojarzy się z Azją.

To nie jest najszczęśliwsza nazwa. © Maciej Nowicki.
To nie jest najszczęśliwsza nazwa. © Maciej Nowicki.

Jednak to właśnie Tai Rosso zrobił na mnie (i na braci dziennikarskiej zgodnie) największe wrażenie. Powstają z niego naprawdę świetne wina, tak w lekkim i zwiewnym, jak i w poważnym i strukturalnym stylu, zarówno spokojne, jak i musujące. Do moich faworytów należy La Grenade 2015 z winnicy Il Colle di Gà (połączenie świeżych czerwonych owoców z fajną pieprznością), Montemitorio 2014 z winnicy Dal Maso (w nieco poważniejszym stylu, dojrzalszym owocem i wyraźnymi nutami balsamicznymi), a przede wszystkim odkrycie tego wyjazdu – Tai Rosso 2015 od niewielkiego (6 ha) producenta Cantina Pegoraro. Pokazuje ono najlepsze cechy tego szczepu – świetny owoc wiśni i czereśni, przyprawy, odrobinę lukrecji i znakomity balans, w dodatku całość podana jest w lekkiej formie – 12,5% alkoholu. Polecam zdecydowanie, zwłaszcza ze cena (średnio 6€) jest okazyjna jak za te emocje.

Adres obowiązkowy. © Maciej Nowicki.
Adres obowiązkowy. © Maciej Nowicki.

W przypadku tutejszych Merlot i Cabernet Sauvignon o takie emocje trudno. Większość powstających tu win zachowuje bezpieczną stylistykę, czytaj: jest identyczna jak każdy inny Merlot i Cab z dowolnej części świata. Nawet specjalnie zorganizowane seminarium pt. „Wpływ terroir Colli Berici na charakterystykę szczepu Merlot” nie było w stanie tego zmienić. Jednak tutejszym przedstawicielom tego szczepu nie można niczego zarzucić – mają dobrą strukturę, zachowują balans między owocem i kwasowością i niezły dobry potencjał starzenia – nawet wina z gorącego rocznika 2003 miały wciąż dużo świeżości; tutaj w szczególności brawa dla winnicy Piovene Porto Godi za Fra i Broli 2003. Cieszył także fakt, że winiarze unikają długiego starzenia w beczce.

Merlot merlotowi nierówny. © Maciej Nowicki.
Merlot merlotowi nierówny. © Maciej Nowicki.

Największe wyrazy uznania składam na ręce Stefano Inamy. Tak, tak – ten jeden z najsłynniejszych winiarzy w apelacji Soave, produkuje także czerwone wina – właśnie w Colli Berici. I są to wina tak samo doskonałe. Merlot to właśnie jeden z wyjątków – Campo del Lago 2013 jest wciąż bardzo, bardzo młody, ma ładne nuty kwiatowe, ale jest wciąż zamknięte, atakuje nieułożoną kwasowością. Jednak wszystkich na łopatki rozłożyło… Carménère Oratorio di San Lorenzo 2012. Także wciąż młode (sam Stefano deklaruje, że w domu najchętniej sięga po rocznik 2007 – w optymalnej formie do picia), ale feeria aromatów od czerwonych owoców, nut pikantnych, akcentów kawy i czekolady aż po tytoń i skórę robi ogromne wrażenie. Przy tym jest to wino eleganckie jak angielski dżentelmen – większość chilijskich odpowiedników można przy nim porównać do angielskich… kiboli. (Importerem win Inama w Polsce są Krople Wina).

Czapki z głów! © Maciej Nowicki.
Czapki z głów! © Maciej Nowicki.

To pytanie musi paść – skąd carménère we Włoszech? Tego nie wie nikt, natomiast w 1993 roku odkryto, że kiedyś ten szczep masowo rejestrowano jako Cabernet Franc i przez długi czas właśnie pod tą nazwą funkcjonował także w Colli Berici. Po wyjaśnieniu wątpliwości jest coraz śmielej wykorzystywany przez tutejszych winiarzy, zwłaszcza od 2009 roku, gdy oficjalnie zarejestrowano go w ramach apelacji DOC – w tym samym roku pojawiła się też możliwość produkcji win klasy riserva.

Warto powrócić. © colliberici.it.
Warto powrócić. © colliberici.it.

A jaka przyszłość rysuje się przed samą apelacją? Byłbym optymistą, jeśli chodzi o Tai Rosso – nawet mimo nieszczęsnej nazwy, zdecydowanie najlepiej oddaje ono bowiem tutejsze terroir. Niezależnie zaś od obecności lub nieobecności tych win w Polsce, zachęcam wszystkich odwiedzających Włochy do spędzenia choćby weekendu w Colli Berici – tutejszy spokój wynagrodzi Wam każdą wizytę w zatłoczonym ośrodku turystycznym we Włoszech.

Do Colli Berici podróżowałem na zaproszenie Consorzio Colli Berici e Vicenza.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Wojciech Bońkowski

    Szkoda że Inama nie robi dobrego Tai Rosso. Takiego wina chętnie bym spróbował.

  • Kacper Zborowski

    Uważam, że ten, kto skrzywdził poczciwe grenache taką nazwą, zasługuje na najwyższy wymiar kary. Mam nadzieję, że chociaż wina trzymają jakiś poziom :)