Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Winka nie pijam

Komentarze

Nie lubię zdrobnień – tych wszystkich „pieniążków”, „kawuś” w pracy, tych „wypij-soczek, zjedz-ciasteczko, usiądź-mamusi-na-kolankach” nadużywanych przez rodziców. Jest jednak jedno zdrobnienie, które tyle mnie irytuje, co intryguje. Winko. Co to jest winko?

Z tym kojarzy mi się winko. © Winka.net.

Prawdopodobnie „winko” oznaczać ma wino tanie i proste. Samo słowo ma mieć funkcję odczarowującą ten dziwny trunek, który ma podobno jakiś nos i usta, i według mądrych ludzi piszących tu i ówdzie pachnie czasem kocimi sikami. No przecież kocich sików wąchać klient nie chce, a już na pewno nie chce za nie przepłacać i w ogóle nad winem rozmyślać nie ma zamiaru (słyszał, owszem, że niektórzy nad nim kontemplują, ale to chyba bezrobotni jacyś filozofowie). Chlup na imprezce i już. Do kiełbaski z grilla czy karkóweczki, winko jakieś takie chce kupić, więc od progu w sklepie specjalistycznym „winkiem” daje znać, żeby mu tu ściemy nie wciskać, żadnych tam „czianti” czy „borolo”.

Ale nie tylko klient używa słowa winko. Wielu restauratorów do karty wybiera wina, ale lubi też mieć jakieś „winko” – proste, podstawowe, wino stołowe, najczęściej anonimowe i rozlewane na karafki, tzw. house wine. Czyli znów chodzi o to, że winko ma być tanie i właściwie niczego więcej się po nim nie spodziewamy.

Jakież więc jest zaskoczenie, kiedy winko proponuje mi w kelner podając kartę win restauracji o której wiem, że wybór mają naprawdę niezły. Kelner pewnie nowy, przeszedł tu z miejsca, gdzie tylko winko sprzedawali. Albo w ogóle winka sam nie pija, chociaż piwko owszem.

Bo czy słowo „winko” nie kojarzy się wam z „piwkiem”? Czy nie wpada od razu do śmierdzącego wora z dyskursem osiedlowym? Leży tam tuż obok zmiętych słów – zdrobnień, które mają zbagatelizować problem alkoholowy oraz wiele anomalii społecznych. Kisi się obok „wódeczki”, „żonki”, „śledzika”.

Brrrr!!! © Super Express.

Dlaczego więc lubiany i szanowany przeze mnie Robert Makłowicz, który w latach dziewięćdziesiątych otworzył oczy Polaków na świat smaków, postanowił stworzyć skład win o nazwie Win-ko? Staram się sobie samej wytłumaczyć, że może chodzi o jakiś zapis światowo brzmiącego Wine&Co, ale nawet jeśli, to i tak ostatecznie jest to dość niefortunne, zapewne nie tylko mnie źle się kojarzące, wyświechtane, polskie, osiedlowe „winko”…

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Gabriel Kurczewski

    Kraków jest znany z miłości do zdrobnień.

    • Izabela Kamińska

      Gabriel Kurczewski

      Kraków jest znany z miłości :D.

  • trane

    Nie przesadzałbym z tym, że winko znaczy coś gorszego niż wino. Piwko, winko, wódeczka, papirosik. Takie określenia lansował chyba Marek Hłasko. Może ta infantylizacja miała łagodzić skutki nadużywania?

    • Izabela Kamińska

      trane

      Prawdopodobnie. Panowie pod moim osiedlowym sklepem też tak „łagodzą”. O tym piszę. :)

      • denko

        Izabela Kamińska

        A ich kobiety siedzą w domu? To smutne…;)

        • Izabela Kamińska

          denko

          nie sądzę, aby siedziały w domu. przysklepowe panie to przecież też cześty widok, prawda?

          • Witol

            Izabela Kamińska

            To już klasyk opisywał: „Żonka w domu czeka, nie naciągaj mnie…
            / Pozna już z daleka, że urżnąłem się / Kiedyś oczywista będzie mała czysta
            / dziś kielonek winka starczy nam”.

          • Izabela Kamińska

            Witol

            :) Piękne:).

          • Witol

            Izabela Kamińska

            To trawestacja pana Szlenkela. Mam nadzieję, że autor z zaświatów wybaczy – chodziło mu przecież o skontrastowanie lekkiego piwka z wódką – a teraz na pewno optowałby za winkiem.

          • denko

            Izabela Kamińska

            Być może ma Pani rację, ale to panowie bardziej zabiegają drogę/o dotację.
            Trudno być feministą na WI, ale będę próbował dalej:) Pozdrawiam

      • Marcin Aleksander

        Izabela Kamińska

        Pod sklepem mówi się alpaga, siara, kwach, jabol itp., nikt raczej nic nie łagodzi, bo po co. Winko (i pyfko) powinno się dobrze kojarzyć, niekiedy podpisywał tak swoje rysunki pewien osobliwy dżentelmen.

        • Izabela Kamińska

          Marcin Aleksander

          Słowa alpaga, siara i kwach mnie w tym tekście nie obchodziły, jedynym wspólnym słowem dla pijaczków spod sklepu, przeciętnego klienta sklepu osiedlowego, nieczęstego klienta sklepu specjalistycznego, właściciela restauracji i kelnera było słowo winko, używane z różnych powodów i z rożnego natężenia czułością:). Artykuł nie twierdzi, że słowo „winko” jest najczęściej używanym słowem pod sklepem alkoholowym. I w ogóle smrodliwy motyw sklepowy jest jedynie jednym z kilku wymienionych.

          • Marcin Aleksander

            Izabela Kamińska

            Odniosłem się do Pani wypowiedzi pod artykułem, a nie do całego artykułu, tylko do jednego tematu poruszonego mimochodem, co wydaje się dość jasne i logiczne. Ponadto ja nic nie twierdzę, że artykuł twierdzi. Wskazałem jedynie na zespół innych konotacji i to wszystko.

          • Izabela Kamińska

            Marcin Aleksander

            Rozumiem! :)

  • Wojciech Bońkowski

    Ciekawą paralelą jest słowo „wino” (wym. łajno) w angielszczyźnie, oznaczające mniej więcej to co „wińsko” (też poproszę o analizę) i używane niekiedy emocjonalnie zamiast „wine”.

    • Witol

      Wojciech Bońkowski

      Mój oksfordzki słownik potwierdzając wymowę podaje jednak znaczenie „pijaczek”.

  • Krzysiek Simsak

    http://winowkrakowie.wordpress.com/2014/01/20/win-ko-jest-miejscem-otwartym-na-ludzi/
    Robert Makłowicz o nazwie swojego sklepu: „Skojarzenia mogą być różne i właśnie o to chodzi. Niektórzy mogą Win-ko rozumieć jako zdrobnienie od słowa wino, co jest bardzo krakowskie. Ci którzy wiedzą o co chodzi mogą skojarzyć Win-ko z Wein & Co, projektem winiarskim który odniósł w Austrii ogromny sukces. Mogą być też inne skojarzenia. Nazwa powinna być krótka, wpadająca w ucho i łatwa do zapamiętania. Drugi człon nazwy, czyli skład win to dawne określenie oznaczające sklep z magazynem – i tak jest u nas”

    Sam często używam słowa winko – jest bardziej frywolne niż poważne w brzmieniu wino.

    • Izabela Kamińska

      Krzysiek Simsak

      Czyli udało mi się: zgadłam obydwa znaczenia(?)/wyjaśnienia nazwy krakowskiego składu (winek?). Czy ta frywolność mnie cieszy/zachęca/rozkręca? hmmmm…. :)

  • Stefan

    Być może Kraków jest znany z miłości do tandety?