Kampania 2015
Życie weryfikuje poglądy. W 2014 roku potwierdzałem słowa Ewy Wieleżyńskiej mówiące o tym, że w Irpinii (jwe włoskim regionie Kampania) ładnej i ciepłej pogody nie ma nigdy. Na powstanie takiego poglądu wpłynęli sami organizatorzy Campania Stories, zapraszając nas do odwiedzenia tej części Włoch w miesiącach wybitnie temu niesprzyjających.
Kiedy jednak ruchomość Wielkanocy sprawiła, że tegoroczna odsłona degustacji odbyła się na przełomie marca i kwietnia, okazało się, że wszystko może wyglądać inaczej. Oczywiście jak to wielokrotnie w ostatnim czasie bywa, klimat upodabnia się do polityki – jest coraz bardziej radykalny. Zamiast chodzić w ciepłych kurtkach czy chronić się przed deszczem, pozbywaliśmy się kolejnych warstw ubrań, gdy temperatura sięgała 27 stopni. Ale to co cieszy ludzi, niekoniecznie musi być dobre dla przyrody. Gwałtowne ocieplenie spowodowało przedwczesne pączkowanie winorośli. Jeśli ciepła pogoda się utrzyma, producentom „grozi” kolejny bardzo wczesny rocznik. Za to mocniejsze ochłodzenie gwarantuje kłopoty.
Na szczęście w roczniku 2015 taki problem się nie pojawił, cały czas panowały wysokie temperatury, padało mało. Od razu czuć to w białych winach z tego rocznika, które degustowaliśmy w Kampanii. Czuć może aż za bardzo. Wina – choć wciąż stosunkowo świeże – są skrajnie dojrzałe, w wielu z nich aromaty tropikalnych owoców wręcz buchały z kieliszków. To oczywiście nic złego – zniknął problem wysokiej kwasowości, winami można cieszyć się już teraz. Ale przy okazji umknęło to, co zawsze było znakiem firmowym tutejszych białych szczepów – długowieczność. Przy tej dojrzałości większość win powstałych z Falanghiny, Coda di Volpe, Fiano czy Greco trzeba będzie wypić w ciągu najbliższych 2–3 lat. Po co sięgnąć w pierwszej kolejności? Na pewno po Fiano di Avellino (choćby od Donnachiara czy I Capitani) oraz Greco di Tufo (Vigne Guadagno, I Capitani, San Salvatore, Tenuta Cavalier Pepe). Falanghina z tego rocznika także jest smaczna, ale często nazbyt miękka.
Krótka żywotność bieżącego rocznika to niewątpliwa strata, gdy chodzi o ten włoski region. Pisałem o tym we wcześniejszych relacjach, a i teraz mieliśmy okazję próbować wielu białych win np. z rocznika 2003, będących w znakomitej formie i mających wciąż wiele życia przed sobą. Ile jeszcze? Chyba najlepszym dowodem była butelka Mustilli Greco di Santacore (wówczas nie istniała jeszcze apelacja greco di tufo) z rocznika… 1977. Niesamowicie świeży bukiet, kandyzowane owoce, prażone orzechy, odrobina pikantności, jedynie odrobina utlenienia… Przeżycie, o którym się nie zapomina!
Co oczywiste, w przypadku win czerwonych z rocznika 2015 próbowaliśmy jedynie pierwszych egzemplarzy lekkiego szczepu Piedirosso i było to bardzo przyjemne przeżycie. Świeże, pełne nut wiśniowych, fajnej taniny i ożywczej kwasowości. Szczególnie dobrze wspominam Piedirosso od Mustilli oraz La Sibilla i Plutone 2015 z Ocone (importer w Polsce: Kondrat Wina Wybrane), ale największe wrażenie zrobiło lekko musujące Gragnano Ottouve od Salvatore Martusciello – przy nim niejedno wytrawne Lambrusco może poczuć się mocno zawstydzone.
Wśród pozostałych win czerwonych lepiej nie sięgać po młodsze roczniki. Czy to Casavecchia, czy Pallagrello Nero, Aglianico lub Taurasi – potężne taniny nie dają dziś wiele radości i skutecznie przesłaniają owocowe smaki. Bez obaw sięgać można dopiero po wina z rocznika 2012 i tu znajdziemy już wiele perełek. Wśród Pallagrello (zarówno Bianco jak i Nero), prawdziwego mistrza interpretacji tych szczepów: Alois. Pallagrello Nero Cunto 2012 to dojrzała wiśnia, przyprawy, trochę skóry i obecne, choć dobrze już wtopione garbniki. Potencjał tego flagowego wina pokazała pionowa degustacja (odbywająca się w klimatycznej piwnicy producenta), gdzie cofnęliśmy się do wprawdzie ledwie do roku 2008, ale wszystkie butelki zadziwiały świeżością i elegancję. O tym że Massimo Alois ma rękę do win, świadczyły zresztą podobne „pionówki” Pallagrello Bianco Caiati (2014–2009) i Casavecchia Trebulanum (2014–2007). Z niecierpliwością czekam na pojawienie się tych win w Polsce.
Aglianico – tu nawet w roczniku 2012 ciężko jest znaleźć przystępne wina, ale jeśli już – to królem polowania jest Il Cancelliere Irpinia 2012 (importer w Polsce: Moja Italia). Pyszne, soczyste, dobrze zintegrowane, a przy tym nadal z dużym potencjałem. Z tego rocznika już teraz warto spróbować także Ianella Aglianico del Taburno, Borgodangelo Irpinia Aglianico i Tora Aglianico del Taburno.
Wreszcie Taurasi – „Barolo południa” – które przeżywa niezwykły rozkwit i postęp (mam na myśli drastyczne ograniczenie udziału nowej beczki); kto wie, czy kiedyś to o Barolo nie będziemy mówić „Taurasi północy”. Na dziś – najwięcej win wypadło świetnie w roczniku 2010, by wymienić chociażby I Capitani Bosco Fiano, Borgodangelo Riserva, Amarano Principe Lagonesa czy Antico Castello Riserva. Wsród starszych roczników – Contrada Taurasi 2007. A główna nagroda ponownie wędruje do win powstających w winnicy Guastaferro. Z 7 ha powierzchni upraw powstaje nie więcej niż 10 tys. butelek, ale za to jakich! Taurasi Riserva Primum 2006 i 2007 powstały z gron pochodzących z 180–, 200–letnich krzewów, a butelki cały czas leżakują w piwnicy. Sądząc po jakości najmłodszego Primum 2011 – butelkowanego w grudniu 2015 roku – także tu doczekamy się wielkiego wina.
W tym roku – dzięki organizatorom tego wydarzenia – miałem także okazję odwiedzić kilku bardzo ciekawych producentów. Szkoda by było o nich nie napisać, dlatego już teraz zapraszam na kolejną odsłonę relacji z tegorocznych degustacji w Kampanii.
Do Kampanii podróżowałem na zaproszenie Campania Stories.