Bor, Mámor, Bénye 2016 za nami!
Za nami kolejna edycja kultowego festiwalu Bor, Mámor, Bénye,odbywającego się w tokajskim miasteczku Erdőbénye. Tegoroczna edycja – którą zapowiadałem w tym tekście – obfitowała w kilka nowości, a zakończyła się wręcz rewolucją.
Zacznijmy jednak od początku. Festiwal po raz pierwszy odbywał się w formule 4-dniowej, od czwartku do niedzieli. Choć zmiana ta podyktowana była opiniami gości festiwalu – słusznie zauważających, że w ciągu 3 dni trudno jest wziąć udział we wszystkich przewidzianych programem wydarzeniach – to miało się wrażenie, że z przedłużonego terminu skorzystało niewiele osób. W czwartek miasteczko świeciło pustkami, w niektórych winiarniach dopiero przygotowywano zaplecze artystyczne i gastronomiczne, ostatecznie odwołano nawet tradycyjnie otwierającą festiwal komentowaną degustację win od miejscowych producentów. Zapewne wpłynęła na to tradycyjna tokajska pogoda – czwartek był jeszcze dość rześki, temperatury zaczęły dopisywać w weekend. Nie da się jednak ukryć, że brak zeszłorocznych tropików wpłynął korzystnie na proces degustacji (a tym samym zakupów), co przyznawali sami winiarze.
Skoro o winach mowa – powtarzaliśmy już wielokrotnie, że rocznik 2015 wśród tokajskich białych win wytrawnych ma szanse stać się najwybitniejszym w historii i właściwie każde kolejne, premierowe wino zdaje się to potwierdzać. Niektóre wina recenzowaliśmy już w czasie aukcji tokajskiej, część jeszcze nie ujrzała światła dziennego, inne miały swoistą prapremierę w czasie piątkowej degustacji furmintów z najnowszego rocznika. Każde robiło wrażenie czystością owocu, choć niektóre (choćby z Bardon czy Ábrahám) potrzebują jeszcze trochę czasu dla „złapania” równowagi. Na szczęście w winiarni Ábrahám można już było gasić pragnienie świeżym, podstawowymi Doxa 2015, a fani lekkiego cukru resztkowego sięgnąć mogli po naprawdę fajne Tandem Tweed Tokaj 2013.
Wysoki poziom trzymają furminty z winnicy Vayi, choć chwalonemu rok temu Furmint 100 Éves w edycji 2015 z pewnością pomoże upływ czasu – może nawet roku. Inne wino tego producenta – 10 Soros 2015 – zastrzyk i minerałów oferuje już teraz.
Zdobywca mojej nagrody za zeszłoroczny debiut – winnica Préselő – zakończyła remont budynku przeznaczonego na winiarnię oraz wine bar i w tym roku otworzyła swoje podwoje dla gości, dołączając tym samym do miejsc z przyjemnym, klimatycznym ogrodem. Znakiem firmowym nadal pozostaje Habzo Hárs, czyli musujące Hárslevelű, które w roczniku 2015 cieszy tropikalnymi owocami i odświeżającym musowaniem, choć przyznaję – aż tak wielkiego wrażenia jak rocznik 2013 nie robi. Być może dlatego, że świetnym winem jest już tutejszy furmint – Apukám Bora 2015. Czyste, z jeszcze młodym owocem cytrusa, jabłki i gruszki, ale z dużym potencjałem.
Jednak największe wrażenie wśród wszystkich win tego wyjazdy zrobił Karádi–Berger Furmint Narancsi 2015. Butelkowany w maju, spędzi jeszcze kilka miesięcy w butelce przed wypuszczeniem na rynek, ale już dziś to wino mistrzowskie, dojrzałe, muskularne, z ujętą w punkt kwasowością. W oczekiwaniu nań możemy cieszyć się innym ulubionym winem – Furmintem Palandor 2013, który dojrzałością i balansem obdarzyłby kilka innych, festiwalowych win.
W tym roku nie brakowało też wrażeń kulinarnych. Największe czekały nas na podwórku winnicy Gordius, gdzie królowały dania z lokalnych ryb, a prawdziwym przebojem była rewelacyjna tortilla z grillowanym sumem! Na festiwalu nie mogło też zabraknąć naszej ulubionej restauracji – Ős Kaján, która po kolejnych zawirowaniach, dzierżawiona jest teraz przez innego Francuza (a przy okazji menedżera winnicy Château Pajzos) – Laurenta Comasa. Chce on utrzymać wysoką jakość, do której przyzwyczaił nas poprzedni właściciel, a że skład kuchni pozostał właściwie bez zmian, ma na to duże szanse. Jeśli inne dania będą równie dobre co serwowany na festiwalu klasyczny gulasz z dziczyzny, możemy być o to spokojni.
I kiedy wydawało się, że tegoroczna relacja zakończy się takim spokojnym akcentem, organizatorzy ogłosili datę przyszłorocznego festiwalu. To całkowita rewolucja – Bor, Mámor, Bénye 2017 odbędzie się… na przełomie czerwca i lipca, a konkretnie w dniach 29 czerwca – 2 lipca 2017. Skąd ta zmiana? Powodów jest kilka – chęć przyciągnięcia na festiwal większej liczby Węgrów, dla których druga połowa sierpnia jest tradycyjnym okresem urlopowym, a także fakt, że w międzyczasie w Tokaju pojawiło się kilka innych festiwali winiarskich. Dotychczasowa data sprawiała, że Bor, Mámor, Bénye był ostatnim z nich – i wielu potencjalnych gości było już ukontentowanych wcześniejszymi wydarzeniami. Zmiana ta z pewnością najbardziej zaboli nas, Polaków. Sierpniowy weekend zwykle mniej lub bardziej pokrywał się z naszym „długim weekendem”, przełom czerwca i lipca wydaje się być dużo trudniejszy do zorganizowania sobie takiego winiarskiego wypadu. Co będzie – czas pokaże. Choć nocleg i tak już zarezerwowałem.
Do Tokaju podróżowałem na koszt własny, w festiwalu uczestniczyłem na zaproszenie Organizatorów.