Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Bor, Mámor, Bénye 2014

Komentarze

Długi weekend to sformułowanie który zwykle mnie irytuje. Nigdy bowiem nie jest dość długi i zawsze okazuje się, że ledwo przyjechałem, to właściwie muszę już wracać. Najgorsze są te trzydniowe, które mimo że od standardowego, cotygodniowego różnią się ledwie o jedną dobę, gdzieś w podświadomości kuszą słowem „urlop”.  Jedyne co można zrobić to wykorzystać te 72 godziny w możliwie najlepszy sposób.

„The place to be.” © Maciej Nowicki.

Na festiwalu Bor, Mámor, Bénye (zapraszałem nań tutaj) nie było z tym problemu. Ba, program był tak bogaty, że nie sposób było być na wszystkich odbywających się tam wydarzeniach (kto nie wierzy niech spojrzy na tę listę). Żadne ze słów w tytule festiwalu (Wino, muzyka, lśnienie) nie było też przesadzone.

Mámor – muzyka. Rozbrzmiewała z każdego podwórka i każdy mógł znaleźć coś dla siebie – koncerty folkowe, rockowe, klasyczne, zestawy coverów albo sety DJ’skie. Zapamiętałem występ niezwykle popularnego zespołu Muzsikás Együttes odbywający się wieczorem w winnicy Beres – jej fantastyczne położenie jeszcze dodawało ogólnego wrażenia. A niektórzy nawet poza godzinami festiwalu słuchali w samochodzie płyty Kerekes Band pod wiele mówiącym tytułem „what the folk?”.

Wieszcz Péter Esterházy. © Kuba Janicki.

Bénye – lśnienie. Dla mnie to te momenty kiedy mimowolnie się uśmiechamy. Jedząc jedną z festiwalowych potraw i nie mogąc uwierzyć, że kosztowała tak mało; próbując lokalnych serów; spotykając znajomych z Polski (organizatorzy wstępnie oceniają że przyjechało ponad 700 gości z naszego kraju) czy po prostu leżąc na wielkich poduchach, na podwórku Zsolta Bergera i jego winiarni Karádi–Berger, z butelką schłodzonego furminta, definiując na nowo pojęcie relaksu absolutnego? A może najlepiej oddają to słowa Kuby Janickiego, napisane na pewnym popularnym portalu społecznościowym: „Festiwal winiarski w małej miejscowości w Tokaju. Wchodzisz na jedno z podwórek, a tam Péter Esterházy czyta fragmenty Harmonia coelestis. Życie jest piękne. Erdőbénye jest piękne.” Ale umówmy się, i tak najważniejsze było…

Bor – wino. W końcu przede wszystkim dla niego się tam znaleźliśmy. I znowu jest co chwalić. W porównaniu z zeszłym rokiem poziom win nie spadł, w wielu przypadkach nowy rocznik (lub starszy ale próbowany po roku – w końcu furmint nadaje się do tego idealnie) okazywał się jeszcze lepszy. Cieszy poprawa u tych, którzy rok temu nie robili wielkiego wrażenia. I wreszcie – choć słodkie wina nadal trzymają się mocno, nikt już nie ukrywa, że największy potencjał (w tym sprzedażowy) mają wina wytrawne. Zrobił na mnie wrażenie fakt, że często wino, które w czasie degustacji u winiarza ocenialiśmy najlepiej, było tym… najtańszym. To w zasadzie też można zaliczyć do „olśnień”.

Poniżej kilka subiektywnych typów z tego festiwalu:

© Maciej Nowicki.

Budaházy Fekete Kúria Furmint 2013 – jeden z najlepszych próbowanych furmintów, a bez dwóch zdań największa pozytywna niespodzianka wśród producentów. W zeszłym roku nie robili żadnego wrażenia, w tym ich wina zapamiętałem najlepiej. Wprawdzie już pokazywane w Polsce (w czasie promocji festiwalu), niezwykle aromatyczne Sárga Muskotály Dry 2012 zwiastowało zmiany na lepsze, ale nie spodziewałem się, że furmint będzie aż tak smaczny. Tymczasem wszystko jest tu podane w idealnych proporcjach – świeżość, a zarazem już świetna struktura, cytrusowe aromaty i kwasowość. Piękne wino, które po prostu chce się pić. (Szuka importera w Polsce). 

© Maciej Nowicki.

Bardon Furmint Meszes 2012 – chwaliliśmy tego producenta już w zeszłym roku. Ten podstawowy furmint także zachowuje odpowiednie proporcje, choć niewątpliwie jest tu więcej ciała, a owoc cytrusa dojrzalszy. Dobrze zintegrowana beczka i ledwie 12,5% alkoholu. Warto. (Szuka importera w Polsce).

© Maciej Nowicki.

Ábrahám Furmint Diókút 2013 – styl win produkowanych w butikowych ilościach przez Róberta Pétera trzeba lubić, ale komu nie przeszkadza oszczędny owoc, nuty wulkaniczne, spora mineralność i struktura, a przede wszystkim eksplodująca w posmaku, megawysoka kwasowość – będzie zachwycony. Ja byłem. (Szuka importera w Polsce).

© Maciej Nowicki.

Karádi–Berger Tokaj Szamorodni Száraz 2010 – coraz trudniej trafić na wytrawny tokaj samorodny – miejsca w których go znaleźliśmy można policzyć na palcach jednej dłoni i to po częściowej amputacji. Tym bardziej należy cenić tych, którzy jeszcze go produkują. To wino polecałem już w kwietniu i nie zmieniłbym w tej recenzji ani słowa. Zsolt Berger pokazał nam także próbkę nowego rocznika słodkiego Selectio 2009 (recenzja aktualnie dostępnego rocznika 2008 tutaj), która naprawdę zapowiada, że jest na co czekać! (75 zł, importer: Rafa Wino

© Maciej Nowicki.

Jakab Furmint 2012 – nie mogło zabraknąć największego odkrycia zeszłego roku. To nadal bardzo smaczne wina, z dobrze ułożoną beczką, fajną, konkretną, ale zarazem niemeczącą strukturą. Największe wrażenie robi jednak potencjał starzenia – próbowaliśmy także rocznika 2009 i w ciemno uznalibyśmy go za 2012… Kupować i trzymać, bo produkcja nadal mikroskopijna.

© Maciej Nowicki.

Béres Tokaji Aszú 5 puttonyos 2006 – a na koniec – żeby słodkie wina nie poszły jednak całkowicie w odstawkę – przykład idealnej proporcji pomiędzy cukrem (którego tu 151 g/l) a kwasowością (10,8 g/l). Dojrzałe i suszone owoce, nuty miodowe, a przy tym świetna kwasowość która nie pozwala zalepić nam ust cukrem. W tym przypadku mamy ochotę na jeszcze jeden kieliszek. (Importer: M&P)

Z roku na rok festiwal staje się coraz lepszy, większość gości uznała go za najlepszą z dotychczasowych edycji. Organizatorzy uczą się na błędach i słuchają dobrych rad – mogę tylko zgodzić się ze słowami Gabriela Kurczewskiego odnośnie programów w języku angielskim czy szerszej gamie biletów. Być może organizatorzy dostrzegli też nasze trudności związane z bilokacją – w przyszłym roku festiwal będzie już trwać 4 dni – od 13 do 16 sierpnia. Ja już rezerwuję miejsca.

Do Erdőbénye podróżowałem na koszt własny.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • tomasz

    Białe Węgry! – Najlepsze wino na świecie i nic i nikt mnie nie przekona że jest inaczej:)), choc mają 1 wadę i to dużego kalibru. Mianowicie NIE SĄ RÓWNE, nad czym niezmiernie ubolewam. Co więcej na tyle są nierówne że wyczuwa to laik. Pomimo tej wady podtrzymuje swoją tezę. Bardzo mnie frapuje czas starzenia furmintów. Jeżeli mamy wino 14% rok starzone w dębie , cieliste to jak długo można je przechowywać bo na moje oko dość długo czyli z 10 lat?? ktoś coś napisze na ten temat??

    Furmint od Patriciusa – opis przechowywać 2-4 lata.

    A kiedyś W.Bońkowski opisywał pięknie dojrzałego takiego furminta w wieku 7 lat?……Oczywiście mówimy o przechowywaniu w chłodnej ciemnej piwnicy a nie w kuchni w szafce przy piekarniku.

    • Wojciech Bońkowski

      tomasz

      Patricius Furmint akurat taki bardzo cielisty nie jest (i rzadko ma 14%). Wg moich doświadczeń to wino osiąga swój szczyt po 3–4 latach od zbiorów.

      W Tokaju jest teraz w ogóle tendencja do lżejszych Furmintów niż jeszcze 5 lat temu. Wtedy na ustach wszystkich był Janos Arvay ze swoimi 15% potworami, wina Demetera przypominały mocny burgundy. Obecnie zdecydowanie odchodzi się od późnego zbioru, mało kto się przyzna, że dodaje zrodzynkowane grona do win wytrawnych. Używa się mniej nowej beczki i mniej beczki w ogóle.
      To akurat raczej wydłuża potencjał win, bo są bardziej kwasowe i mineralne. Niemniej 10 lat to jest jednak ambitny przedział, z którym się mogą zmierzyć tylko najlepsze Furminty. Większość tych ze średniej półki lepiej wypić do 5–6 lat, moim zdaniem.

    • Sławomir Hapak

      tomasz

      Akurat w miarę świeżo wyniszczyłem ostatnie swoje butelki rzeczonego wina z lat 2006 i 2008. Były w znakomitej formie. Śmiem twierdzić, że 2006 rozwinął się znacznie lepiej niż 2008, a ponadto nic nie wskazywało na rychły kres ich przydatności do przyjemnego spożycia. Wynikałoby z tego, że owe 2-4 lata z kontretykiety to raczej uprzejma sugestia by przynajmniej tyle zaczekać ;-)

      • Leszek

        Sławomir Hapak

        W zeszłym roku piłem Oremusa Mandolas z roku 2003 i smakował wspaniale i świeżo. Tymczasem rocznik 2006 pity parę dni temu już nieco zwietrzały i zestarzony za bardzo.

  • Paweł Świerczek

    Rafa Wino posiada w swoim portfolio wymienionych w tekście producentów:
    Budahazy Feketa Kuria – Furmint 2013 (końcówka zapasu)
    Abraham Pince – Furmint 2013 DOXA
    Karadi Berger – szeroki asortyment winiarni, także Szamordoni 2010