Historia białej ciżemki
Panel riojy za nami. Winicjatywa po raz pierwszy tak głęboko zanurzyła się w jakimś winie. Zdegustowaliśmy aż 101 butelek z tej popularnej apelacji, dostępnych na polskich półkach. Wyniki tego testu ogłosimy wkrótce.
Dziś słowo na poboczny temat. 85% produkcji riojy stanowią wina czerwone i to one zdominowały nasz panel. Biała rioja to margines. Na tym marginesie jest parę legend takich jak Viña Tondonia Gran Reserva i inne wina tzw. tradycyjnego stylu. W Polsce praktycznie nie można ich jednak kupić. A co można?
Z naszego panelu wyłonił się szary, nieciekawy krajobraz. Większość białych win z Rioja, opartych na mdłym szczepie viura (gdzie indziej w Hiszpanii zwie się macabeo), to rzeczy bez wyrazu, z rozmytymi aromatami jabłek i pustką w ustach. W swej nikłej „białowinności” przypominały mi włoskie trebbiano czy austriackie welschrieslingi, czyli wina, które ponoć mogą być ciekawe, jeśli winiarz poświęci im całe jestestwo i zainwestuje tyle, co w najdroższego burgunda. Ja takiego bardzo dobrego trebbiano nie piłem od lat.
Paradoksalnie okazało się, że biała rioja staje się ciekawsza, gdy wędruje do beczki. Czyli odwrotnie do moich prywatnych i trochę też światowych tendencji ku winom świeższym i czystszym. Tych kilka „fermentado en barrica” przynajmniej miało intensywność i wyrazistość, udawało im się przezwyciężyć monochromatyzm viury. Taka była np. Muga Rioja Blanco 2011 (47 zł w Fine Food Group), o której w degustacji w ciemno napisałem:
|
Nie wszystkim się aż tak podobała, niektórzy punktowali niżej (przy okazji tego panelu po raz pierwszy wprowadzamy na Winicjatywie oceny win), ale to wino miało treść, w odróżnieniu od wielu bezbeczkowców.
Są jednak też pułapki. Jeśli do beczki wleje się wodę, uzyskamy bardzo niesmaczną wodę. Taki był przypadek Valserrano Blanco Fermentado en Barrica 2011 (Mielżyński; o tej winiarni już obszernie pisaliśmy). W degustacji w ciemno to wino wypadło fatalnie (w większości *). Ale… próbując go ponownie wieczorem tego samego dnia przeżyłem szok. Co za świetna flaszka! Utrzymana w stylu białych bordeaux: dużo nut beczkowych i zarazem wysoka kwasowość, smaki przywodzą na myśl grejpfruta, kokos, w ustach starcie beczka – owoc wygrywa jednak ten drugi, a końcówka jest smakowita. Wino bardzo dobrej klasy do picia dzisiaj (lepiej przelać do karafki) lub za 5 lat, a do tego bardzo dobra cena jak za wino tak ambitne i mocno zbudowane: 49,50 zł.
Ewidentnie je wcześniej skrzywdziłem. A to dlatego, że wina beczkowe należy degustować w trochę inny sposób: w wyższej temperaturze, w większych kieliszkach, dać im czas na otwarcie się. W warunkach dużej porównawczej degustacji nie zawsze jest to łatwe. Zresztą w ogóle taka biała rioja nie jest łatwym w odbiorze winem. Idzie trochę wbrew antymodzie na wina „międzynarodowe”, szczodrze beczkowane, które nie mają obecnie w winosferze dobrego sentymentu. Z rioją jest trochę tak jak z bordoskim Pessac-Léognan – im więcej beczki, tym lepiej. Z tego hałasu wyłania się jakaś wzniosła emocja. Tylko trzeba inaczej słuchać.
Źródło opisywanych win: udostępnione do degustacji przez importerów.