A może by tak Faenza?
Gdy w Toskanii kończyła się Anteprima – tygodniowy maraton degustacyjny setek Chianti Classico, Brunello di Montalcino czy Nobile di Montepulciano, ja dojeżdzałem na degustację znacznie mniejszą – Vini ad Arte czyli kolejną odsłonę Anteprima Romagna Sangiovese, którą po raz pierwszy opisywałem w 2014 roku. A niedzielny, inauguracyjny poranek, w towarzystwie wymęczonych toskańskim sangiovese koleżanek i kolegów dziennikarzy, dał mi asumpt do pewnego rodzaju porównań.
Choć tytuł mojego pierwszego tekstu z Faenzy sugerował coś zgoła innego, po trzech latach obecności na Vini ad Arte, jestem absolutnie przekonany o dokonanym tam postępie. Pewna swojej pozycji (czy oby nie zanadto?) Toskania w ostatnich latach zajmuje się głównie promowaniem win klasy „bardziej riserva niż poprzednia riserva”, a chyba i tak nikt nie ma już większych wątpliwości, że wprowadzenie kategorii Gran Selezione okazało się porażką. Ceny idą raczej w górę niż stoją w miejscu, a marketing tego regionu zaczyna zjadać swój własny ogon – spróbujcie udać się poza sezonem na spontaniczną wizytę po winnicach, w większości miejsc pocałujecie klamkę.
Tymczasem Romania stara się wystrzegać błędów. Choć wszelkie statystyki wskazują na istotny wzrost eksportu (także do Polski – o czym za chwilę), ceny pozostają na przyjaznym dla konsumenta poziomie. Nadal bez większych przeszkód możemy zakupić butelkę czystej, świeżej i pełnej owocu Albany Ceparano 2014 z Fattoria Zerbina (jakim cudem wciąż bez importera w Polsce?) za mniej niż 8€. Gdy dodam, że nie zmieniła się także cena podstawowego wina czerwonego z tej winnicy – życie staje się jeszcze piękniejsze. I nie mówimy tu o cenach w winnicy, a właściwie każdej knajpie, wine-barze czy nawet kawiarni.
W Romanii skończyła się stagnacja. Przez długie lata mówiąc o najlepszych producentach w regionie, wymieniało się te same trzy, cztery nazwy. Ale w ostatnim czasie właściwie co roku pojawia się ktoś nowy, kto zasługuje na szczególną uwagę i – co ważne – utrzymuje potem swój poziom. Tak było z Ca’ di Sopra (która pokazała teraz absolutnie wybitne Sangiovese Riserva Marzeno 2013), niesamowite wrażenie robi każdy kolejny rocznik Azienda Agricola Bissoni (za Sangiovese Superiore Reserva 2004 dam się pokroić już teraz, za rocznik 2013 zapewne za kilka lat. A a teraz na scenę wkroczyła winnica Trerè.
Tych win nie sposób przeoczyć choć z powodu wysmakowanych etykiet, ale ich zawartość też jest fantastyczna. A królów jest tu więcej niż tytułowych trzech. Fajny klasyczny styl prezentuje Albana Secco Arlus 2015. Świeży, młody owoc nie zaskakuje w Sangiovese Lona Bona 2015, ale zaskakująca jak na ten szczep pijalność już tak. Sangiovese Superiore Sperone 2014 to żywy dowód na to, że starzenie w beczce nie zawsze jest konieczne, a 15-procentowa domieszka merlota i syrah nadała winu dodatkowej krągłości. I moje prawdziwe odkrycie – Sangiovese Superiore Reserva Amacord d’un Ross 2013 – soczyste, czerwone owoce z odrobiną ziemistości i pikantności.
Nie mogę także zapomnieć o biodynamicznych winach od Poderi Morini, zwłaszcza o powstającym z lokalnej odmiany centesimino Savignone 2013 – takiej świeżości owocu (truskawki i granat) 3-letniego wina może zazdrościć wielu. A w notesie wciąż wielu innych producentów… Tenuta Santa Lucia i Centesimino Cento 2013. Giovanna Madonia i Sangiovese Superiore Riserva Ombrone 2009… Z względnie nowych producentów właściwie tylko jeden zasłużyl na względnie eleganckie określenie: „ale o co chodzi?”: winnica San Valentino i jej Syrah Mascarin Rosso 2011. 26€ za butelkę przebeczkowanego syrah rodem z Chile. Bez sensu!
Nie da się za to odmówić sensowności działaniom polskich importerów. Po trwającym zdecydowanie za długo letargu – gdy Romanię w Polsce reprezentowało właściwie tylko San Patrignano (Vini e Affini) nastąpiło przebudzenie. Dziś w ofercie Dolio Vini znajdziemy winnice Drei Donà – szczerze polecam Sangiovese Riserva Pruno 2010 (129 zł), a jak ktoś znajdzie to i 2008 oraz Tre Monti – które były niedawno naszymi winami dnia. Inny importer – Formuła Wino – ma już w swojej ofercie wspominane wyżej Trerè a także inną romańską winnicę – Ca’ Lunga.
Mam nadzieję, że ten rok przyniesie kolejne debiuty na polskim rynku. To będzie dobry znak, by za rok ponownie powrócić do Faenzy.
Do Romanii podróżowałem na zaproszenie Consorzio Vini Romania.