Malbec i mrówki
Wielbiciele Malbeca mięli ostatnio okazję do zwarcia szyków – Warszawę i Poznań na zaproszenie Roberta Mielżyńskiego odwiedził Antonio Morescalchi – założyciel argentyńskiej Altos Las Hormigas.
Wraz ze wspólnikiem, Alberto Antoninim (obaj Włosi, Alberto odpowiada za marketing, Antonio jest enologiem) zafascynowali się argentyńskim regionem Mendoza, ale przede wszystkim dostrzegli potencjał szczepu Malbec. Dokładnie odwrotne zdanie mieli lokalni producenci. Z uwagi na niską plenność tej odmiany wykarczowali 80% upraw na rzecz innych, bardziej wydajnych szczepów. Gorączkowo sadzili więc Cabernet Sauvignon i Merlota, a gdy jakimś cudem utrzymywali Malbeca w winnicy, zwykle kupażowali go z innymi odmianami. Altos Las Hormigas, założona w 1995 roku była pierwszą winnicą ukierunkowaną właśnie na Malbeca. Właściciele na każdym roku podkreślają jak ważne jest lokalne terroir, ba – uważają że jest zdecydowanie ważniejsze od pracy samego winiarza.
A skoro już o pracy mowa – nazwa winnicy wzięła się od…mrówek (hiszp. hormigas) zamieszkujących tereny przeznaczone pod zasadzenie winorośli. Początkowo były dużym problemem – uwielbiając podziemną strukturę korzenia potrafiły w ciągu doby zniszczyć dopiero co posadzone winorośle. Nikt nie chciał jednak wytępienia ich chemicznymi metodami. Uznano, że skoro to mrówki od milionów lat są „prawdziwymi właścicielami” tych ziem, a stwierdzenie „mrówcza praca” oznacza cierpliwy, wytężony i systematyczny wysiłek, to warto jednak z nimi współpracować. Naturalnymi metodami nakłoniono je do zmiany zainteresowań żywieniowych, a sama mrówka – symbol pracowitości i pracy zespołowej – nie tylko dała nazwę winnicy ale stała się jej logo. A teraz o winach:
Colonia Las Liebres Bonarda Clásica 2013 – ja tu o Malbecu, ale pierwszym zaprezentowanym winem była… Bonarda, wyjątek w winnicach producenta (niecałe 6 ha wobec 40 ha obsadzonych Malbec). Bonarda w argentyńskim wydaniu to zupełnie inna od włoskiej intepretacja tego szczepu. Niezwykle soczysta, pełna poziomki, czereśni i wiśni, trochę niuansów mokrej ściółki, całość tak pyszna, że mógłbym to wino pić codziennie (36 zł).
Altos Malbec Clásico 2012 – choć powstaje w cieplejszej części regionu, a oficjalna zawartość alkoholu to 14,5%, producent robi wszystko, by nie stało się męczące dla odbiorcy. I faktycznie, dzięki dobrej integracji i kwasowości, jest zaskakująco lekkie, a pomiędzy ciemnymi owocami i czarnym pieprzem daje się też wyczuć sporo składnika na „m”. Do tatara! (43,50 zł za rocznik 2012)
Altos Malbec Terroir 2012 – z winnic w dolinie Uco. Więcej tu wiśni i szersza gama przypraw, ale całość nadal bardzo dobrze zrównoważona (68 zł).
Altos Malbec Reserve 2012 – potrzebujecie wina które bez problemu może starzeć się kolejną dekadę? Proszę bardzo – tanina i kwasowość jeszcze dominują nad owocem, trochę czekolady, skóry i cynamonu. Ale wykorzystać można je już teraz – świetnie łączyło się z kwaśnym sosem na bazie dyni i pikantnym makaronem (95 zł) .
Vista Flores Malbec 2013 – wkraczamy w świat pojedynczych parceli. Dojrzałe, głębokie aromaty, to właściwie podróż przez kolejne głębie tego wina. Oczywiście są też taniny, kwasowość i wyjątkowo długie zakończenie. Tylko 6 tys. butelek, na polskim rynku wino powinno się pojawić na początku przyszłego roku.
Wina do nabycia w sklepach stacjonarnych w Warszawie i w Poznaniu.
Degustowałem na zaproszenie importera.