Nowe wina w Biedronce
Najwyraźniej jest to nowa, świecka, marcowa tradycja. Po tajemniczych winach z Lidla, także Biedronka zupełnie niespodziewanie wprowadziła na półki nową ofertę pod znamienną nazwą „Wiosenne Święto Toastów”. Zdaniem tego dyskontu, wiosnę opijać będziemy głównie alkoholami mocnymi – w zdobiącej tę promocję książeczce znajdziemy bowiem przede wszystkim whisky, burbony, rumy, wódki oraz gin i śliwowicę, a także nalewki i likiery. Znalazło się miejsce także dla siedmiu win – czterech białych i trzech czerwonych, które na półkach skutecznie przemieszano z wcześniejszymi promocjami, więc mogłoby się wydawać, że nic się nie zmieniło. Hitem ma szanse być Greyrock Hawke’s Bay Pinot Noir (z tych Greyrocków), ale jak na razie nie dotarł do żadnego ze sklepów – podobno przez opóźnienie w dostawie. W tej sytuacji sięgnąłem po hiszpańskie Albariño, a Marcin Jagodziński – po czerwone francuskie. Dodajmy – bezsiarkowe, co chyba nie zachęciło potencjalnych klientów – w sprzedaży jest wciąż duża jego ilość.
Hiszpańskie wino białe Albariño w Biedronce nie pojawia się zbyt często. Poprzednie – Eidosela – było jednym z najlepszych win w „Owadzie” trzy sezony temu. Tym razem też obyło się bez rozczarowania. Wprawdzie początkowo Serra da Estrela 2013 (19,99 zł, DO Rías Baixas, producent: Adegas Valmiñor S.L.) prezentuje trochę siarkowych aromatów, ale prędko pojawiają cytrusy, lekka struktura i sporo ożywczej kwasowości. Niektórzy powiedzą, że „jedynie stało koło Albariño”, inni że smakuje jak woda z cytryną, ale moim zdaniem to po prostu lekkie, szczere i bezpretensjonalne wino, które przyjemnie się pije. ♥♥♡ (Maciej Nowicki)
„Buzet to małe Bordeaux, kuzyneczek króla” pisali autorzy Win Europy. Leżąca na południe od Bordeaux apelacja produkuje wina z tych samych szczepów co ten słynny region (merlot i cabernet sauvignon) i powiedzmy sobie szczerze – nie jest specjalnie znana czy ceniona: cień, jaki rzuca nań Bordeaux, jest potężny. Ale tym razem mamy do czynienia z winem szczególnym, bo produkowanym bez dodatku siarki. Z tym wyzwaniem – i coraz popularniejszym w krajach zachodnich trendem – postanowiła zmierzyć się spółdzielnia winiarzy z Buzet. Rok produkcji wina (2013), w którym król z Bordeaux wraz z licznym kuzynostwem mókł na deszczu i trząsł się z zimna, raczej tego zadania nie ułatwiał.
Na pytanie, co właściwie zmienia niesiarkowanie wina w jego smaku, trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. W moim odczuciu wina niesiarkowane są bardziej bezpośrednie, ma się wrażenie bliższego obcowania z owocem. Brzmi to dość górnolotnie, zwłaszcza w odniesieniu do Marquis de Hautevigne, wina raczej nieskomplikowanego – w przeciwieństwie do nazwy – ale na swój sposób smacznego. Dominują tu dwa rejestry: nieco dżemowych, trochę dusznych śliwek i odrębnej, pestkowej, gorzkawej kwasowości. Garbnik jest wyczuwalny. Lepiej się pije schłodzone, nawet do 15–16 stopni (co zresztą zaleca producent na kontretykiecie) i w towarzystwie potraw (np. do pasztetu) niż solo. Ciekawostka, której spróbować warto, a nuż posmakuje, a wtedy otworzą się wrota do fascynującej krainy win naturalnych, w której na podróżnika czeka wiele skarbów (i niebezpieczeństw). Krążą plotki, że po tych winach nie boli głowa dnia następnego, ale do eksperymentalnej weryfikacji tej hipotezy nie zachęcam: parafrazując prezesa Brzózkę, „alkohol upadla tak samo w towarzystwie siarki, jak i bez”. ♥♥♡ (Marcin Jagodziński)
Źródło win: zakup własny autorów.